Tempo wzrostu gospodarczego Chin utrzymuje się na założonym przez komunistyczne władze poziomie 5 proc. Chiny złapały swojego głównego przeciwnika za gardło - i przy okazji cały Zachód - grożąc ograniczeniem eksportu surowców krytycznych, w tym metali ziem rzadkich. W ten sposób może zakłócić funkcjonowanie tak ważnych sektorów jak obronność czy produkcja chipów.
Zbyt wiele mocy produkcyjnych w przemyśle
Pod powierzchnią liczb, dowodzących potęgi ekonomicznej Chin, zachodzą jednak procesy, które sugerują, że druga pod względem wielkości globalna gospodarka nie jest tak niezniszczalna, jak się wydaje. Wzrost chińskiego eksportu w ostatnich latach jest formą ucieczki z kryzysu na rynku nieruchomości. Najważniejszy wówczas sektor chińskiej gospodarki załamał się w 2021 r. Została po nim góra długów – łączne zobowiązania sektora prywatnego i publicznego przekraczają 300 proc. PKB, co sprawia, że Chiny są jednym z najbardziej zadłużonych państw świata.
Liczne interwencje ze strony władz centralnych hamują dynamikę kryzysu, ale zarazem sprawiają, żże się on wydłuża. I choć minęły już cztery lata, od kiedy się zaczął, nadal trwa. Bankructwa deweloperów i firm powiązanych z nieruchomościami nie znalazły jednak odbicia np. w statystykach dotyczących rynku pracy. To w dużym stopniu zasługa tego, że z nieruchomości Chiny przerzuciły się na inwestycje w rozbudowę swoich mocy produkcyjnych w przemyśle, tworząc nowe miejsca pracy. W ostatnich latach Państwo Środka stało się globalnym liderem w produkcji samochodów elektrycznych i jednym z czołowych eksporterów aut. To bez wątpienia wielki sukces.
Drugą stroną tego medalu jest jednak trwająca od dwóch lat wojna cenowa między producentami samochodów, rozgrywająca się na rynku wewnętrznym. Dla największych koncernów, takich jak BYD, walka o odpowiedni poziom sprzedaży skutkuje spadkiem zysków, dla mniejszych firm (np. Nio) oznacza kwartalne straty liczone w setkach milionów dolarów, dla jeszcze innych (np. Zhejiang Hozon) – upadek. Problem jest na tyle istotny, że został zauważony przez władze centralne, które zadeklarowały uregulowanie „nieracjonalnej” konkurencji między producentami samochodów.
Żadne regulacje nie zmienią jednak rzeczywistości – moce produkcyjne w chińskiej motoryzacji na koniec 2024 r. oceniane były na 56 mln aut, przy sprzedaży na poziomie 28 mln sztuk. To tylko jeden z przykładów, jak Chiny przeinwestowały, stawiając na rozwój przemysłu, powielając tym samym schemat z rynku nieruchomości. Problemy z przerostem mocy produkcyjnych w przemyśle udaje się Chinom w dużym stopniu maskować dzięki wciąż rosnącemu eksportowi. Odbiciem potrzeb w tym obszarze może być 8,8 mln dol. sierpniowego eksportu (+2300 proc. r/r) do Nauru, jednego z najmniejszych państw świata.
Unia Europejska odwraca się od Chin
Pytanie, kiedy ekspansja chińskich towarów na zagraniczne rynki znajdzie swój kres, pozostaje otwarte. Amerykanie postępują agresywniej niż zwykle, czego przejawem są nie tylko wysokie i obejmujące szerokie spektrum produktów bezpośrednie cła, lecz także działania zmierzające do zablokowania napływu chińskich towarów przez inne państwa. W porozumieniu handlowym z Wietnamem uzgodniono 40 proc. cła na towary, które nie są wyprodukowane na terenie tego państwa. Wietnam jest postrzegany jako jeden z głównych hubów przeładunkowych dla chińskich towarów trafiających ostatecznie do USA.
Jednym z podstawowych rynków, które zastępują Chinom Stany Zjednoczone, jest Unia Europejska. Jednak otwartość UE na relacje ekonomiczne z Chinami stopniowo maleje i można zakładać, że ten trend nie zatrzyma się w najbliższym czasie. Przykłady z ostatnich dni to propozycja obcięcia o połowę bezcłowych kontyngentów na stal i podwyżki ceł na pozostały import oraz nacjonalizacja przez holenderskie władze przejętej przez Chiny firmy Nexperia.
Proces odcinania się Brukseli od Pekinu postępowałby szybciej, gdyby mocniej sprzyjały temu Niemcy. Niemiecki przemysł motoryzacyjny – ale także inne sektory, jak np. chemiczny – widziały w Chinach ziemię obiecaną i zainwestowały tam miliardy euro. Niemcy nie chcą iść na zwarcie z Chinami, czego dowodem były protesty niemieckich przedsiębiorców, gdy Bruksela nakładała cła na import aut elektrycznych z Chin, żeby nie zaszkodzić swoim inwestycjom.
Chiny idą ścieżką Niemiec
Niebawem jednak do Niemców dotrze, że w dłuższej perspektywie, przynajmniej w motoryzacji, przegrają rywalizację z miejscowymi producentami (w III kw. sprzedaż Mercedesa i Porsche spadła w Chinach po ponad 20 proc. w ujęciu rocznym) i pora opuścić Chiny, tak jak w tym roku zrobił to np. japoński koncern Mitsubishi. Być może nawet w Brukseli wykiełkuje idea, żeby – śladem Stanów Zjednoczonych – mocniej odciąć się od chińskiej motoryzacji. Tego rodzaju działania będą przyspieszać erozję chińskiego modelu przemysłowo-eksportowego. O tym, że załamanie w sektorze wytwórczym nakierowanym na sprzedaż zagraniczną jest możliwe nawet w czołowej globalnej gospodarce, mającej opinię doskonale funkcjonującej maszyny, możemy się przekonać, obserwując Niemcy, na których wzorowały się Chiny. ©℗