O Legionie Cywilnym, mającym działać w ramach powołanych na początku września przez Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsk Medycznych, wiadomo równie niewiele, co o samych wojskach. Resort zdradził jedynie, że miałby składać się z medyków cywilnych, którzy dołączaliby do niego całkowicie dobrowolnie. Legion ma działać w formule non-profit, za to żołnierze odebraliby podstawowe przeszkolenie z medycyny pola walki, a więc z wojskowego triage’u, który różni się od cywilnego, zasad ewakuacji medycznej, algorytmów TCCC (Tactical Combat Casualty Care) i procedur działania w przypadku masywnych urazów MARCHE PAWS, zaawansowanych procedur na polu walki.
Lekarze z pozycją nie chcą na wojnę
Legion miałby składać się przede wszystkim z medyków, choć MON nie wyklucza włączania przedstawicieli innych zawodów. Jednak to lekarze, pielęgniarki i ratownicy mieliby odegrać kluczową rolę w ratowaniu rannych.
Lekarze, których pytaliśmy o chęć wstąpienia do Legionu Cywilnego, są na ogół dość sceptyczni. – Nie wiem, co musiałoby mi zaproponować wojsko, żebym zgodziła się wstąpić do takiej formacji – mówi nam lekarka ze specjalizacją zabiegową i kilkunastoletnim doświadczeniem zawodowym, absolwentka wydziału wojskowo-lekarskiego, która nie zdecydowała się związać swojej przyszłości z wojskiem. – Dziś mam pozycję zawodową i rodzinę, porzuciłam młodzieńcze marzenia o mundurze. Choć pewnie odnalazłabym się w rzeczywistości pola walki, mam za sobą przeszkolenie i predyspozycje psychiczne, nie ryzykowałabym życiem, a do tego się to przecież sprowadza – mówi nam lekarka, która prosi o anonimowość. Jej zdaniem większość cywilnych lekarzy mających pozycję zawodową i rodzinę podziela jej podejście.
Wojsko powinno szukać chętnych wśród rezydentów
- Wojsku trudno będzie zachęcić lekarzy specjalistów, którzy obrali karierę cywilną, by zechcieli być w gotowości do wyjazdów, bo mają swoich pacjentów, dyżury i plany operacji. Powinno raczej szukać chętnych wśród rezydentów, którym jednak także powinno się zaproponować coś ekstra, np. łatwiejszą ścieżkę specjalizacji czy wyższe wynagrodzenie – uważa rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej Jakub Kosikowski, lekarz w trakcie specjalizacji z onkologii klinicznej. I dodaje, że kolejnym utrudnieniem może być fakt, że większość rezydentów to kobiety: - Zawód jest mocno sfeminizowany. Dwie trzecie absolwentów wydziałów lekarskich jest płci pięknej.
- A większość znanych mi kobiet-lekarek w pewnym wieku woli zostać matkami niż ginąć na polu walki. Dotyczy to też lekarzy-ojców – mówi lekarka woląca pozostać anonimową.
Emerytura wojskowa zachętą dla specjalisty
Podobne wypowiedzi słyszymy od jeszcze kilku lekarzy. Wszyscy są zgodni, że nie ma takich pieniędzy czy przywilejów, które zrekompensowałyby im i ich rodzinom utratę życia.
- Bo tu nie chodzi o pieniądze. To propozycja dla osób goniących za adrenaliną. Są tacy lekarze – goniący od SOR-u (szpitalnego oddziału ratunkowego) do SOR-u, poszukujący mocnych wrażeń – uważa Jakub Kosikowski.
Filip Płużański, łódzki ortopeda i członek Zespołu Pomocy Humanitarno-Medycznej, uważa, że sposobem na przyciągniecie do Legionu Medycznego specjalistów-cywilów jest zaoferowanie im np. możliwości wcześniejszego przejścia na emeryturę, tak jak w wojsku. – Wojsko powinno też finansować podnoszenie kwalifikacji, szkolenia, które przydałyby się także w medycynie cywilnej – podpowiada dr Płużański.