Francja szykuje swe szpitale na wojnę. W Polsce na razie rutynowe przeglądy gotowości placówek medycznych. Tymczasem eksperci i politycy nie mają wątpliwości, że nasza opieka zdrowotna może mieć problem, gdy doszłoby do większej katastrofy albo wojny. Pojawiają się pomysły reform.

Przygotowania Francji do wojny opisał tygodnik „Le Canard enchaîné”, przedstawiając list, jaki minister zdrowia wysłała do szpitali. W dokumencie Catherine Vautrin zaapelowała do nich, by do marca 2026 r. przygotowały się na przyjęcie do 15 tys. sojuszniczych żołnierzy.

Kraj NATO szykuje szpitale na wojnę

Tłumacząc się ze swych działań, szefowa resortu przyznała, że „to zupełnie normalne, iż kraj przewiduje kryzysy i ich konsekwencje”. W Polsce wojewodowie pół roku temu zarządzili szpitalne przeglądy gotowości, jednak w rodzimych dokumentach nie padły słowa „wojna” ani „ranni żołnierze”. Według naszych rozmówców przeglądy miały charakter rutynowy.

– Takie spisy odbywają się regularnie, ponieważ rząd przez organy administracyjne musi weryfikować swoje zasoby na wypadek różnych zagrożeń, jak zdarzenia masowe czy klęski żywiołowe, niekoniecznie na wypadek wojny. Takie same przeglądy zasobów przechodzi straż czy policja – tłumaczy Andrzej Marszałek, konsultant krajowy patomorfologii, pełnomocnik dyrektora Wielkopolskiego Centrum Onkologii, który co roku sporządzał raport dla wojewody. I dodaje, że większe przeglądy zasobów szpitalnych odbyły się po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę, kiedy rząd chciał wiedzieć, które szpitale mogą przyjąć rannych żołnierzy. Podobnie było w czasie pandemii COVID-19, gdy sprawdzano, ile łóżek, respiratorów czy zbiorników tlenu ma każdy szpital.

Wojewodowie poszli na zwiad

O co teraz pytali wojewodowie? – O to, czy szpital ma odpowiednie rezerwy leków i opatrunków, czy można zwiększyć liczbę łóżek i przekształcić sale zabiegowe na operacyjne, by zwiększyć liczbę operacji, czy można nieco zmienić profil funkcjonowania na ostry – tłumaczy prof. Marszałek. Zaznacza, że raporty dla wojewody sporządzają zwykle szpitalni inspektorzy ds. obronności i lekarze naczelni, czyli dyrektorzy medyczni. Paweł Trzciński, rzecznik Wielospecjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie Wielkopolskim, potwierdza, że wojewoda poprosił o taki raport. – Pytano nas również, czy jesteśmy przygotowani i czego potrzebujemy w razie W – tłumaczy.

Polscy wojskowi od dawna dostrzegają problem. Jak przypomina Roman Polko, były dowódca jednostki GROM, już w czasach misji w Iraku i Afganistanie był problem z zapewnieniem właściwego poziomu opieki. – Nasi żołnierze byli ewakuowani przez Niemcy i tamtejszą bazę w Ramstein, tam leżeli w szpitalu. U nas ciężko było w ogóle znaleźć lekarzy na misję – mówi gen. Polko. Próbę odbudowy wojskowej opieki zdrowotnej podjęto dopiero na początku tego roku. Ministerstwo obrony uruchomiło program „Szpital przyjazny wojsku”, który ma zrzeszać 25 placówek ze wschodu i z północy kraju. Na wrzesień jest planowane powołanie odrębnego komponentu Wojsk Medycznych oraz Legionu Medycznego. Do tego ostatniego będą mogli wstępować cywilni pracownicy ochrony zdrowia, by wspierać działania wojskowych.

Polska musi lepiej się przygotować

W ocenie ekspertów to wciąż za mało. Jak wspomina poseł Bolesław Piecha z Prawa i Sprawiedliwości, były wiceminister zdrowia, brakuje systemowych rozwiązań na poziomie całego kraju.

– Byłem dyrektorem szpitala wojewódzkiego, który miał być zabezpieczeniem dla pułku. W piwnicy mieliśmy magazyny, sale operacyjne – mówi poseł Piecha. Przyznaje on, że w ostatnich latach temat przygotowywania szpitali na wypadek wojny czy katastrofy nie był poruszany podczas obrad sejmowej komisji zdrowia. Widziałby też konieczność zmian w prawie. – Państwo powinno móc zmusić szpitale do przygotowania np. odpowiednich zapasów leków, ale oczywiście musiałoby to też sfinansować, a z tym, jak wiadomo, bywa u nas różnie – mówi parlamentarzysta. Na ostrzeżenie, jakim była ostatnia pandemia, zwraca uwagę poseł Koalicji Obywatelskiej Marek Hok, również lekarz. Wtedy ochrona zdrowia dała się zaskoczyć. Dziś, mając w perspektywie wojenne zagrożenie, Hok chciałby, abyśmy dmuchali na zimne. – Musimy przygotować takie plany w koordynacji z resortem zdrowia, obrony i dyrektorami szpitali – opisuje poseł.

Poza Francją w awangardzie przygotowań są Niemcy. W 2022 r. Berlin ogłosił plan utworzenia stałych rezerw pandemicznych i wojennych. Czujność zachowują też Finowie. W ich prawie są zapisy zobowiązujące producentów i importerów leków do utrzymywania zapasów wielu kategorii medykamentów do trzech do 10 miesięcy. Tymczasem, jak wynika z raportu „Bezpieczni w czasie kryzysu” autorstwa Wojskowego Instytutu Medycznego, „Rynku Zdrowia” i WNP Economic Trends, zaledwie 8 proc. polskich szpitali ma pełne zaplecze do działania w warunkach zagrożeń chemicznych, biologicznych, radiacyjnych i nuklearnych. Tylko w pięciu województwach działają placówki z realnie funkcjonującym systemem dekontaminacji i izolacji epidemiologicznej, a wojsko ma tylko 1,8 tys. żołnierzy służb medycznych, w tym 500 lekarzy, z przygotowaniem do działania w warunkach kryzysu militarnego lub sanitarnego.