Jak Naczelna Rada Lekarska przyjęła utworzenie Wojsk Medycznych?
Mateusz Kowalczyk, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej
ikona lupy />
Mateusz Kowalczyk, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej / Materiały prasowe / fot. mat. prasowe

Jako samorząd w dużej mierze opieramy się na opinii naszych kolegów z Wojskowej Izby Lekarskiej. Jeżeli oni wyrażają aprobatę dla szkolenia lekarzy wojskowych, to my je także popieramy. Na ten moment nie widziałem oficjalnego negatywnego stanowiska na temat powoływania tego typu instytucji, więc można uznać, że jest ono pozytywne.

Lekarz wojskowy to i medyk, i żołnierz

Jest pan absolwentem Wydziału Wojskowo-Lekarskiego na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi. Czy szkolenie lekarza wojskowego bardzo się różni od kształcenia medyka cywilnego?

Oczywiście. Szkolenie lekarza na potrzeby wojska musi być wzbogacone o elementy wojskowe. Jako cywil studiujący na Wydziale Wojskowo-Lekarskim miałem zajęcia praktyczne na strzelnicy i z taktycznego zabezpieczenia wojskowego, natomiast koledzy studiujący w mundurach w wakacje mieli skoszarowane ćwiczenia stricte wojskowe, bo równolegle z nauką medycyny zdobywali kolejne stopnie wojskowe, co wymaga odrębnego przeszkolenia i jest osobną dziedziną. O ile zwieńczeniem szkolenia lekarskiego jest otrzymanie wydawanego przez izbę lekarską prawa wykonywania zawodu (PWZ), czyli przepustki do praktykowania zawodu lekarza na terenie Polski i reszty Unii Europejskiej, o tyle lekarze wojskowi otrzymują PWZ i stopień oficerski. Nie da się tego zrobić na uczelni, która jest do tego nieprzygotowana i nie ma takiego zaplecza, jak łódzka. UM w Łodzi przez lata współpracy z wojskiem wypracował sobie odpowiednią infrastrukturę i przeszkoloną kadrę. Zobaczymy, czy Ministerstwo Obrony Narodowej podtrzyma zapowiedzi reaktywowania Wojskowej Akademii Medycznej i czy będzie to reaktywacja od podstaw, ze wszystkimi katedrami, czy stanie się to w porozumieniu z UM w Łodzi. Jakkolwiek będzie to wyglądało, kibicuję, by odbyło się z jak największą korzyścią dla młodych ludzi, którzy marzą o karierze wojskowej w połączeniu z medycyną. Wydaje mi się też, że nie ma co wylewać dziecka z kąpielą. Jeżeli wypracowane standardy się sprawdzają, nie ma sensu ich zmieniać. Nasi lekarze wojskowi cieszą się dobrą renomą i uznaniem, zarówno jeżeli chodzi o kwalifikacje wojskowe, jak i wiedzę medyczną. Są należycie przygotowani zarówno do pełnienia służby w wojsku, jak i udzielania pomocy medycznej. Mam nadzieję, że reaktywacja WAM odbędzie się z podtrzymaniem, a nawet rozwinięciem tych standardów.

Predyspozycje osobowościowe są potrzebne lekarzowi do służby

Jest pan synem lekarza wojskowego, ale też psychiatrą. Czy bycie lekarzem wojskowym wymaga określonych predyspozycji psychicznych?

Żeby funkcjonować w strukturach Wojska Polskiego, czyli – jak w każdym wojsku – pewnej hierarchii, trzeba mieć odpowiednie predyspozycje osobowościowe. Chodzi o umiejętność gry zespołowej, ale i podporządkowania się strukturze i temu, że jest ośrodek decyzyjny, który wydaje konkretny rozkaz. Zakładam, że rzeczywistość wojskowa niekoniecznie wygląda jak w amerykańskich serialach, ale ma swoje blaski i cienie, z czego także należy sobie zdawać sprawę. Jako syn lekarza wojskowego po WAM nigdy nie pałałem chęcią wstąpienia do wojska nie dlatego, że mam jego negatywny obraz, wręcz przeciwnie – tata ma do niego ogromny sentyment – ale dlatego, że chciałem po prostu być lekarzem. Niekoniecznie ciągnęło mnie do struktur wojskowych, natomiast w pełni doceniam to, że są osoby, które chcą obie te dziedziny łączyć.

Wrażliwość nie dyskwalifikuje lekarza, który chce być żołnierzem

A co z odpornością na stres i drastyczne widoki? Czy uczelnie wojskowo-medyczne przygotowują na to, co można zobaczyć i czego można doświadczyć na polu walki? Czy do tego także należy mieć specjalny profil osobowościowy?

Osoby o bardzo rozwiniętej wrażliwości czy komponencie lękowym będą miały trudniej w sytuacjach mocno stresowych, np. podczas misji wojskowej. Może się to dla nich wiązać z dodatkowym niepokojem. Natomiast nie jest to dyskwalifikujące. Jeżeli osoba bardziej wrażliwa ma takie marzenie i jest świadoma swoich ograniczeń osobowościowych, ale jest gotowa nad nimi pracować, to nie uważam ich za dyskwalifikujące. Wiem, że centra symulacji są na coraz wyższym poziomie i są w stanie odwzorować warunki bojowe. Wydaje mi się, że im więcej szkoleń, które można porównać niemal do rzeczywistości wojennej, stresogennej, tym lepsze wojsko przygotujemy, a w momencie zetknięcia z realną sytuacją jego poziom stresu będzie niższy, niż gdyby takich szkoleń nie miało. Trzymamy kciuki za wszystkich lekarzy wojskowych i doceniamy ich służbę. ©℗