W nocy z wtorku na środę, podczas ataku Rosji na Ukrainę, polska przestrzeń powietrzna została naruszona przez drony. Według dotychczasowych informacji doszło do 19 naruszeń, a drony stanowiące bezpośrednie zagrożenie zostały zestrzelone.

Ponad 60 proc. komentarzy zawiera rosyjską narrację

Europejski Kolektyw Analityczny Res Futura przeanalizował reakcje użytkowników najpopularniejszych platform społecznościowych na to wydarzenie. Według nich w ponad 60 proc. komentarze skupiające się wokół ataku dronów zawierają elementy rosyjskiej narracji, a przekazy są widoczne w różnych grupach społecznych.

Fałszywe tezy oskarżające Ukrainę

W sieci powtarzane są nieprawdziwe tezy oskarżające Ukrainę o incydent sugerując prowokację, przekierowanie dronów oraz brak ostrzeżenia lub celową eskalację. Do tych zarzutów odniósł się w środę podczas konferencji prasowej minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski. Zaznaczył, że Polska jest celem działań hybrydowych w obszarze dezinformacji, a jedną z głównych narracji powielanych przez rosyjskie źródła jest próba przerzucenia odpowiedzialności za naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej na stronę ukraińską. – Ukraina nie wciąga Polski do wojny. Ci, którzy twierdzą inaczej, kłamią. To Rosja odpowiada za ten atak – podkreślił Gawkowski.

Komentarze po wypowiedzi Trumpa

Inne tezy odnoszą się do reakcji Donalda Trumpa na incydent. Prezydent USA powiedział w czwartek, że pogwałcenie polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony mogło być wynikiem błędu.Przyznał jednak, że jest niezadowolony z całej sytuacji. Był to drugi publiczny komentarz Trumpa w tej sprawie. W środę wyraził zdziwienie sprawą we wpisie na swoim portalu społecznościowym Truth Social. O co chodzi z Rosją naruszającą przestrzeń powietrzną Polski za pomocą dronów? Zaczyna się! (ang.» Here we go! «)” - napisał. W czwartek Trump nie odpowiedział na pytanie, co zamierza zrobić w odpowiedzi na rosyjski atak i czy zamierza nałożyć na Rosję nowe sankcje.

68 proc. komentarzy odnoszących się do reakcji Trumpa na incydent jest nacechowana emocjonalnie i przeciwna jego stwierdzeniom. Internauci uważają, że doszło do „zdrady sojusznika z NATO”, ze względu na brak potępienia Rosji, zaoferowania wsparcia czy rzekome pałanie sympatią do rosyjskiego przywódcy. Niektórych użytkowników rozczarował fakt, że po spotkaniu i rozmowie telefonicznej Trumpa z prezydentem Polski nie nastąpiły żadne kroki.

Pozostałe 13 proc. argumentów w sieci miało charakter wspierający reakcję Trumpa. Według internautów przywódca USA celowo nie zaostrzał sytuacji, by uniknąć wojny NATO–Rosja, a słowa o „pomyłce” mają być subtelnym ostrzeżeniem, nie publiczną groźbą. Część komentatorów uważa, że Polska zbyt mocno postawiła na Zachód i powinna radzić sobie z drobnymi incydentami lokalnie.

W komentarzach dotyczących ataku dronów pojawiają się emocję takie jak złość, strach, cynizm, wrogość. W sieci widoczny jest również język pogardy i nienawiści wobec Ukraińców, polityków, NATO, a także instytucji państwowych – co jak wskazują analitycy z Res Futury jest typową cechą dla operacji psychologicznych mających na celu polaryzację.

Jak zauważono głównym kanałem dystrybucji prowadzonej narracji nie są już „boty”, a realni ludzie, którzy powielają je z przekonania. Według ekspertów oznacza to, że wprowadzanie rosyjskiej narracji przeszło z fazy zewnętrznej ingerencji do fazy utrwalonego rezonowania społecznego.

Wiele osób deklaruje, że nie wierzy żadnej stronie, pojawiają się stwierdzenia „rząd kłamie”, „nikt nie mówi prawdy”, „to tylko propaganda”. Jest to oznaka pełnego chaosu poznawczego, który jest głównym celem wojny psychologicznej.

Ważne

Propagatorami nieprawdziwych informacji są anonimowi i półanonimowi użytkownicy platformy X, konta o charakterze antyukraińskim lub antyrządowym, a także środowiska powiązane z Konfederacją, sympatycy teorii spiskowych i kanały szerzące nieufność wobec NATO. Techniką dominującą w komentarzach jest insynuacja – czyli pozornie neutralne pytania, które mają prowadzić odbiorcę do zakwestionowania oficjalnych komunikatów.

Tuż po nocnym naruszeniu przestrzeni powietrznej przez drony, Res Futura zbadała również wizerunek rządu w komentarzach internautów. Kształtowany był on głównie przez oskarżenia o zaniechania, opóźnione działania i pozorne reakcje.

Jednym z głównych zarzutów był brak alertów RCB.

Rządowe Centrum Bezpieczeństwa w wydało komunikat dla mieszkańców województw lubelskiego, podkarpackiego i podlaskiego w środę około godz. 7. Brzmiał on: „Uwaga! W związku z operacją neutralizacji obiektów, które naruszyły granicę RP, informuj służby o dronach lub miejscach ich upadku. Zachowaj spokój”. Po godz. 8 alert rozszerzono o województwa mazowieckie, łódzkie, świętokrzyskie i małopolskie.

Kolejna krytyka dotyczyła niewystarczającego rozwijania zdolności antydronowych.

Dwa dni przed wtargnięciem rosyjskich dronów do Polski kmdr por. rez. Maksymilian Dura, ekspert portalu Defence24, przypomniał w rozmowie z PAP, że w 2023 roku Polska zakupiła cztery zestawy SKYctrl – systemy przeznaczone głównie do ochrony obiektów, takich jak lotniska, przed niewielkimi mikrodronami. Zaznaczył jednak, że liczba takich systemów w Polsce jest zdecydowanie zbyt mała.

Ostatni zarzut internautów dotyczył używania rzekomo nieadekwatnie kosztownych środków do neutralizacji tanich zagrożeń. Symbolem tej krytyki stało się wykorzystanie F-16 do zestrzeliwania dronów wartych zaledwie kilka tysięcy złotych.

Do tych oskarżeń odniósł się w środę na antenie TVN24 gen. Wiesław Kukuła, szef Sztabu Generalnego WP. Podkreślił, że „to nie jest kompletnie nasz system wartości”. – Nie liczy się cena rakiety, lecz wartość tego, co dron może zniszczyć. Jeśli zagrożone jest życie Polaka, to ono nie ma ceny. Użyjemy nawet stukrotnie droższej rakiety, jeśli dzięki temu uratujemy życie choć jednej osoby – zaznaczył generał.

- Ważne jest, aby nie reagować impulsywnie na emocjonalne przekazy i korzystać z oficjalnych oraz wiarygodnych źródeł informacji. Warto pamiętać, że celem Kremla nie jest wyłącznie przekazanie jednej wersji wydarzeń, lecz wywołanie niepewności, dezorientacji i podziałów - powiedziała PAP Aleksandra Michałowska-Kubś z Zespołu Analizy Trendów Narracyjnych i Fact-checkingu w NASK. Zaznaczyła, że intensywne kampanie dezinformacyjne często bazują na wzmacnianiu istniejących społecznych i politycznych podziałów, podważaniu zaufania do instytucji państwowych i sojuszy, a także podsycaniu lęku i poczucia zagrożenia. Jak dodała, aby nie ulec dezinformacji należy być wyczulonym na przekazy o „ukraińskiej prowokacji”, ale też takie, które godzą w zdolności obronne Polski, NATO, jedność sojuszu. (PAP)

wm/ bst/ mow/