Nie minęła doba od wtargnięcia w polską przestrzeń powietrzną kilkunastu rosyjskich dronów, a w Polsce rozgorzała dyskusja na temat ich zwalczania. Choć część wrogich maszyn, dzięki pracy naszych i sojuszniczych lotników udało się zestrzelić, ciekawą propozycję złożyła nam strona ukraińska.
Wojsko Polskie wyszkoli się na Ukrainie? Reakcja MON
Padła ona z ust ukraińskiego prezydenta, Wołodymyra Zelenskiego. Zadeklarował on gotowość podzielenia się z Polską doświadczeniami w walce z rosyjskimi dronami.
- Jesteśmy otwarci i gotowi. Donald (Tusk) powiedział, że wyśle swoich żołnierzy, kogokolwiek będzie potrzeba. Skontaktowałem ich z naszym ministrem obrony, Naczelnym Dowódcą gen. Syrskim, który jest dziś w kontakcie z polskim dowódcą – powiedział ukraiński prezydent.
To wystarczyło, by pojawiły się doniesienia o planach wysłania wojsk polskich na wschód, czemu wcześniej rząd wielokrotnie zaprzeczał. Informację o takiej gotowości strony polskiej podała między innymi agencja Reutersa. Pytany przez DGP rzecznik rządu nie potwierdził, ani nie zaprzeczył tym informacjom, za to głos postanowiło zabrać Ministerstwo Obrony Narodowej. Przyznało, że obecnie trwają ze stroną ukraińską rozmowy na temat współpracy, ale jeśli dojdzie do szkoleń, to „wszystkie te działania mają się odbyć na terenie Polski”. W ocenie doradcy ministra obrony narodowej, generała Mieczysława Bieńka, to nic dziwnego, że strona polska chciałaby skorzystać z ukraińskich doświadczeń.
- Oni walczą trzy lata i mniej więcej półtora roku temu zyskali kompetencje do zwalczania dronów. I to działa w dwie strony, bo my również ich szkoliliśmy w zakresie obsługi nowoczesnego sprzętu, prowadzenia różnych zakresów walki, ale również w kwestii dronów. I teraz oni przekazują nam wiedzę o swoich metodach zwalczania dronów – mówi DGP generał Bieniek.
Zwalczanie rosyjskich dronów. Ukraińcy są o krok przed nami
Część nadlatujących nad Polskę rosyjskich dronów zestrzelona została za pomocą drogich rakiet, wystrzeliwanych z holenderskich myśliwców F-35. I choć jest to niewątpliwy sukces, to na dłuższą metę strzelanie tak drogim sprzętem do o wiele tańszych dronów byłoby dla naszej strony zabójcze finansowo. A ostatecznie wyczerpałoby zapasy drogocennej amunicji. I tu znów wiele nauczyć mogą nas Ukraińcy, którzy przeszli podobną drogę.
- Nie zawsze będziemy zwalczać obce drony przy użyciu drogich systemów lotniczych, podobnie jak Ukraińcy, którzy prosili o wyrzutnie patriot, NASAMS, ale z czasem rozwinęli własne systemy zwalczania nisko lecących dronów. Zrobili system powiadamiania, rozpoznawania, zasadzek ogniowych, zwalczania środkami ogniowymi, umieszczonymi na ziemi, ale niekoniecznie bateriami bardzo drogich pocisków – zaznacza generał Bieniek.
Podkreśla on, że obecnie Polska wcale nie jest bezbronna, posiada odpowiednie systemy, ale nie jest w stanie wojny, aby wszystkie kierować od razu na wschód. Jako przykład podaje zestawy, wchodzące w skład systemu Pilica. Dedykowana do ochrony przeciwlotniczej zgrupowań wojsk, mogłaby częściowo pomóc w pilnowaniu, by żadne rosyjskie drony znów nie zawędrowały zbyt daleko na terytorium Polski.
- Możliwe jest na przykład wydzielenie części tych zestawów, razem z własnym radarem, który jest teraz wzmacniany, połączenie z systemem posterunków radiolokacyjnych i rozmieszczenie wzdłuż granicy. Nad tym się intensywnie pracuje, wdrażamy też rozwiązania organizacyjnie, jednocześnie korzystając z wielu rozwiązań, które oferują firmy polskie. Chodzi o szybkość dostaw i cenę – zaznacza generał Mieczysław Bieniek.
Generał Bieniek: „Musimy o to zadbać”
Nadlatujące nad Polskę drony tym razem nie zaskoczyły NATO-wskiej obrony przeciwlotniczej. Większość z nich była wcześniej dostrzeżona, a informacje o ich zbliżaniu się przekazywać mieli nie tylko Ukraińcy, ale nawet Białoruś. Tymczasem, jak wskazuje generał Bieniek, Ukraina zbudowała już odpowiednie systemy powiadamiania, a stosowane tam rozwiązania mogą przydać się też w Polsce.
- O ile na Ukrainie pasywne stacje radiolokacyjne są w miarę rozwinięte, to u nas w tej chwili nie mamy ich tak wiele i musimy o to zadbać. Oni mają też rozpoznanie akustyczne, które w połączeniu z algorytmem matematycznym rozpoznaje kierunek i dźwięk oraz prędkość drona. Na drogach przewidywanych przelotów dronów są też zasadzki ogniowe, ludzie z karabinami maszynowymi na samochodach terenowych, zespoły, które mają wielolufowe karabiny maszynowe. My również to mamy. I to, co my teraz budujemy na ścianie wschodniej, to nic innego, jak ściana antydronowa. To nie tylko płot, ale też rozpoznanie akustyczne, elektroniczne, wzrokowe, to przygotowanie różnych stanowisk ogniowych – podsumowuje wojskowy.