Oficjalnie Białorusini zapewniają, że ćwiczenia będą miały charakter obronny. Generał Waleryj Rawienka z ministerstwa obrony mówił, że ich scenariusz zakłada odbicie ataku z powietrza, boje obronne ze wsparciem z powietrza prowadzące do przywrócenia integralności terytorialnej białorusko-rosyjskiego Państwa Związkowego i walkę z grupami dywersyjno-zwiadowczymi. Według litewskiego resortu obrony manewry będą prowadzone na czterech poligonach na Białorusi, trzech w rosyjskim obwodzie królewieckim i czterech w Rosji właściwej. Ministerstwo podaje też, że weźmie w nich udział nie więcej niż 30 tys. żołnierzy, w tym 6–8 tys. na Białorusi i kilka tysięcy pod Królewcem. To niemal siedmiokrotnie mniej niż w rekordowym pod tym względem 2021 r., gdy trenowano scenariusz zastosowany pięć miesięcy później podczas inwazji na Ukrainę.

Białoruś: to ćwiczenia obronne

Alaksandr Łukaszenka mówił nawet, że w imię uspokojenia sąsiadów nakazał odsunąć ćwiczenia od granicy. – Polacy, Litwini, Łotysze do szaleństwa ostrzegają: „przejdą korytarz suwalski do Królewca, Bałtyk odetną, trzy natowskie państwa podbiją” itd. Ja publicznie powiedziałem: wyprowadzając wojska na mój rozkaz w głąb kraju, przyświecał nam jeden cel. Nie dać im szansy oskarżać nas o to, że szykujemy się do przecięcia korytarza suwalskiego, podbicia na pierwszym etapie trzech republik bałtyckich, a potem Polski. To kompletna bzdura – mówił Łukaszenka w niedawnej rozmowie z magazynem „Time”. Odsunięcie wojsk to półprawda; jeden z poligonów, Hoża, znajduje się 30 km od polskiej i 5 km od litewskiej granicy. Z kolei atak na przesmyk suwalski z zajęciem państw bałtyckich był już ćwiczony podczas Zapadu-2017, a cztery lata wcześniej imitowano wojnę z Polską z wykorzystaniem broni atomowej.

Rosyjscy eksperci prorządowi przyznają, że i tym razem będzie dokładnie odwrotnie, niż zapewnia Łukaszenka. „Mówmy wprost: Zapad-2025 to nasze przygotowanie do najbardziej zdecydowanych działań o charakterze ofensywnym w przypadku, jeśli NATO od groźby pełnej blokady naszej enklawy nad Bałtykiem i rozmów przejdzie do bezpośrednich działań wojskowo-politycznych” – napisał kpt. rez. Siergiej Iszczenko na łamach „Swobodnej priessy”. Jego słowa potwierdzają poniekąd wypowiedzi ministra obrony Białorusi Wiktara Chrenina. Z jednej strony i on mówił, że manewry zostały w geście dobrej woli odsunięte od granic NATO. Z drugiej zapowiadał, że podczas Zapadu zostanie przetestowany plan wykorzystania broni jądrowej (na poziomie sztabowym). Mogą też zostać zastosowane rakiety dalekiego zasięgu Oriesznik.

Litwa uprzedzała przed dronowym zagrożeniem

Równolegle z białorusko-rosyjskimi manewrami ćwiczenia z udziałem sojuszników odbędą się na Litwie, Łotwie i w Polsce. Trzy kraje w przededniu Zapadu obawiały się nie tyle jego skali, co towarzyszących mu prowokacji. – Możliwe są takie incydenty, jak naruszenie przestrzeni powietrznej. Istnieje też prawdopodobieństwo cyberincydentów – mówił płk Mindaugas Mažonas, szef wywiadu wojskowego Litwy. Jeszcze we wtorek prezydent Gitanas Nausėda uprzedzał przed prowokacjami z wykorzystaniem bezzałogowców, które „mogą przylecieć na nasze terytorium”. Te ostrzeżenia w pełni potwierdziły się już następnej nocy, gdy polską przestrzeń powietrzną naruszyło – według Donalda Tuska – 19 obiektów, z których trzy lub cztery zostały zestrzelone. – Wiele z dronów, które naruszyły polską przestrzeń powietrzną, nadleciało bezpośrednio znad Białorusi – mówił premier w Sejmie.

Mińsk wczoraj starał się łagodzić nastroje i dystansować od działań Rosji. – Nasze dyżurne siły i środki wymieniały się informacjami o sytuacji powietrznej i radiolokacyjnej z dyżurnymi siłami i środkami Polski i Republiki Litewskiej, tym samym informując je o zbliżaniu się nieznanych aparatów latających w stronę terytorium tych państw. Pozwoliło to stronie polskiej operatywnie zareagować na działania bezzałogowców poprzez podniesienie w powietrzne własnych sił dyżurnych – oświadczył szef białoruskiego sztabu generalnego generał Pawieł Murawiejka, nazywając taką wymianę informacji „ważną składową gwarantowania bezpieczeństwa w regionie, sprzyjającą budowie zaufania”. Nieoficjalnie potwierdziliśmy w polskim resorcie obrony, że ostrzeżenia z Mińska faktycznie nadchodziły. – Zwróćmy jednak uwagę, że Białorusini tych dronów nie zestrzelili – usłyszeliśmy.

Polska zamyka granicę z Białorusią

Wcześniej, ze względu na Zapad-2025, Litwini wzmocnili ochronę granicy z Białorusią, a Polacy, także pod wpływem zatrzymania przez bezpiekę zakonnika Grzegorza Gawła, zapowiedzieli jej zamknięcie, włącznie z ruchem towarowym. – Przejścia graniczne zostaną otwarte tylko wtedy, gdy będziemy w 100 proc. pewni, że sytuacja dla Polski, dla polskich obywateli nie stwarza żadnego zagrożenia – mówił minister spraw wewnętrznych Marcin Kierwiński. Szef białoruskiego MSZ Maksim Ryżankou skrytykował ten krok jako „wymierzony przede wszystkim w zwykłych ludzi, którzy zawczasu ustalili trasy podróży do krewnych, bliskich, w celach turystycznych”. Liderka opozycji Swiatłana Cichanouska od miesięcy apelowała, by nie zamykać ruchu osobowego, ale po ogłoszeniu decyzji przyznała, że to „przewidywalna odpowiedź na agresywne działania Putina i Łukaszenki”.