Eksperci twierdzą, że były to działania koordynowane, a nie wyłącznie spontaniczne reakcje obywateli. Zdaniem Res Futury, celem operacji było:
- Rozbicie spójności opinii publicznej poprzez wprowadzenie konkurencyjnych, sprzecznych narracji dotyczących sprawstwa incydentu.
- Erozja zaufania do władz państwowych poprzez akcentowanie rzekomych kłamstw, manipulacji i nieudolności w obszarze obrony powietrznej.
- Osłabienie wiarygodności NATO poprzez budowanie obrazu sojuszu jako niezdolnego do reakcji i traktującego Polskę jako bufor, a nie pełnoprawnego członka.
- Eskalacja strachu i gniewu w przestrzeni społecznej w celu obniżenia zdolności do racjonalnej oceny sytuacji.
Dezinformacja wykorzystała stare podziały
Zdaniem ekspertów, kampania bazowała na wcześniej istniejących liniach polaryzacji – sporach politycznych, niskim zaufaniu do instytucji państwowych oraz ambiwalentnym stosunku części społeczeństwa do Ukrainy. Kluczowymi narracjami było:
- „Ukraina prowokuje Polskę i NATO do wojny” – linia silnie antyukraińska, bazująca na analogii do incydentu w Przewodowie.
- „Rosja testuje NATO i przesuwa granice eskalacji” – narracja zgodna z profilem rosyjskich działań hybrydowych.
- „Polski rząd nieudolny i niezdolny do obrony kraju” – uderzająca w wewnętrzną spójność państwa.
- „Media manipulują, a prawda jest ukrywana” – osłabiająca zaufanie do źródeł informacji.
- „NATO nas nie obroni” – narracja strategiczna, wymierzona w relacje transatlantyckie.
Operacja posługiwała się powtarzalnymi frazami, intensywnym językiem emocjonalnym (strach, gniew, pogarda), odniesieniami historycznymi (Wołyń, 1939, Przewodów) oraz eskalacją wulgaryzmów i ironii. Ich celem było zdominowanie dyskursu przez emocje i wyparcie argumentacji opartej na faktach.
Atak dronów był wykorzystany nie tylko jako incydent militarny, ale przede wszystkim jako narzędzie wojny psychologicznej. Polska została wciągnięta w kolejną fazę konfliktu hybrydowego, którego głównym polem działań jest przestrzeń informacyjna.
- czytamy w raporcie.
Rząd i Ukraina celem dezinformacji
Rząd w dyskusjach o dronach najczęściej przedstawiany jest w tonie krytycznym i negatywnym, a komentarze koncentrują się wokół kilku powtarzających się wątków. Najczęściej podnoszony zarzut dotyczy nieudolności i braku przygotowania – komentujący piszą, że państwo nie ma realnych systemów antydronowych, a wojsko musi używać drogich F-16 do zestrzeliwania tanich bezzałogowców. Padają opinie, że władze zaniedbały budowę nowoczesnych systemów obrony, a przez lata priorytetem były polityczne spory, a nie bezpieczeństwo granic.
Komentujący podnosili także zarzut chaosu komunikacyjnego. Zarzut dotyczył sprzecznych informacji na temat liczby dronów i ich pochodzenia. Pojawiają się podejrzenia, że liczby są zawyżane lub zaniżane w zależności od potrzeb propagandowych.
Znaczna część komentujących sugeruje, że incydenty z dronami mogą być prowokacją ze strony Ukrainy. Argumentują to analogią do wydarzeń w Przewodowie z 2022 roku, gdy początkowo winę przypisywano Rosji, a później okazało się, że pocisk był ukraiński. Pojawiła się narracja, że Kijów chce wciągnąć Polskę i NATO w bezpośredni konflikt, ponieważ samodzielnie nie jest w stanie powstrzymać Rosji. Komentujący wskazywali, że skoro drony przeleciały przez całe terytorium Ukrainy, mogły zostać przepuszczone lub nawet sterowane przez stronę ukraińską.
Pojawia się motyw „fałszywej flagi” – drony mogły wyglądać na rosyjskie, ale faktycznie być wystrzelone przez stronę ukraińską. Widać też powiązania tego argumentu z niechęcią do uchodźców ukraińskich w Polsce i przekonaniem, że ich państwo nadużywa naszej pomocy.
- czytamy w raporcie Res Futura
Nasycenie emocji
Res Futura przeanalizowała także nasycenie emocji w komentarzach
- Strach – 29% Obawy przed wojną, atakiem na Polskę, możliwością eskalacji i wejścia do konfliktu. Częste są narracje o „ciągnięciu Polski do wojny” i o tym, że „NATO nas nie obroni”.
- Złość – 27% Silne emocje w formie wulgaryzmów i ataków personalnych na polityków, Ukraińców i Rosjan. Złość często skierowana jest też w stronę rządu za brak przygotowania i wobec mediów za „propagandę”.
- Pogarda – 18% Wyśmiewanie zarówno władz, jak i społeczeństwa („Polska to państwo z dykty”, „idioci wierzą w rządowe kłamstwa”). Pogarda łączy się z cynizmem wobec NATO i sojuszników.
- Niedowierzanie – 15% Podważanie oficjalnych komunikatów rządu i wojska, wskazywanie na sprzeczne informacje („tak jak w Przewodowie”, „nie wiadomo czy to rosyjskie”). Emocja ta łączy się z silnym brakiem zaufania.
- Ironia / sarkazm – 11% Kpiące komentarze z rządu, NATO czy Ukrainy („dron miał tablicę rejestracyjną z Moskwy?”, „zestrzelono go kamieniami”). Ironia jest używana jako forma obrony przed strachem, ale też jako narzędzie deprecjacji.
Rząd nie kontroluje narracji w przestrzeni informacyjnej. Jak pisze Res Futura, brak pełnej kontroli wynika z trzech głównych czynników:
- ogromnej aktywności środowisk dezinformacyjnych w sieci,
- wysokiej polaryzacji politycznej w Polsce,
- deficytu zaufania społecznego wobec instytucji państwowych.
Wszystko to sprawia, że nawet jeżeli rząd dysponuje poprawną wersją wydarzeń, nie jest w stanie przebić się z nią do szerokiej opinii publicznej. W efekcie równolegle funkcjonują sprzeczne narracje – o rosyjskim ataku, ukraińskiej prowokacji i rządowej manipulacji – a każda z nich znajduje swoją dużą grupę odbiorców.