Andrzej Duda był głową państwa przez dekadę, niczym Aleksander Kwaśniewski. Pozytywy i negatywy tego okresu dostrzegają zarówno oponenci polityczni, jak i jego własny obóz.

W środę dojdzie do zmiany w Pałacu Prezydenckim. Z chwilą odebrania przysięgi przez Zgromadzenie Narodowe urząd głowy państwa obejmie Karol Nawrocki. Jak wynika z nieoficjalnych ustaleń DGP, Andrzej Duda chce pozostać aktywny w życiu publicznym, choć w wyborach kandydować już nie zamierza.

W mediach przewijała się potencjalna kandydatura Dudy na premiera w ewentualnym rządzie Prawa i Sprawiedliwości z Konfederacją po kolejnych wyborach parlamentarnych, ale – jak słyszymy – to scenariusz „wyłącznie publicystyczny”. – Prezydent nie ma takich planów – mówi nam jeden z jego współpracowników. Na dziś najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest działalność w think tanku. – Każdy z byłych prezydentów zakładał swój instytut, fundację. Funkcjonowały one różnie, tym razem może być inaczej – słyszymy.

Wśród współpracowników prezydenta można usłyszeć również, że rozstanie z pałacem jest dla Andrzeja Dudy dość naturalne. – Prezydent odchodzi jako człowiek spełniony, w wieku 53 lat osiągnął tyle, ile mógł. Były oczywiście rzeczy, które podczas prezydentury się nie udały, ale bilans jest dość oczywisty – przekonują nasi rozmówcy.

Jak słyszymy, ostatnią ustawą, którą podpisze Duda, ma być ta o strategicznych i kluczowych inwestycjach w zakresie potrzeb obronności państwa. Dokument trafił na biurko prezydenta pod koniec lipca. Wraz z Dudą z pałacu odejdą m.in. szefowa jego kancelarii Małgorzata Paprocka, szef gabinetu Marcin Mastalerek i minister Andrzej Dera. Pozostanie natomiast szef Biura Polityki Międzynarodowej Wojciech Kolarski, ale w innej roli. Za politykę zagraniczną w pałacu będzie odpowiadać dotychczasowy poseł Prawa i Sprawiedliwości Marcin Przydacz, dawniej szef BPM i wiceszef MSZ.

Jak 10 lat prezydentury Dudy oceniają posłowie? Gdy pytamy polityków koalicji rządzącej o jej pozytywne aspekty, pada głównie jedno hasło: polityka wschodnia. – Za jednoznaczny stosunek do Ukrainy i bezkompromisowość w udzielaniu jej pomocy od początku pełnoskalowej wojny prezydent Andrzej Duda rzeczywiście zasługuje na uznanie – mówi DGP Anna Maria Żukowska, przewodnicząca klubu Nowej Lewicy. – To powinna być jego wizytówka. Szkoda, że trochę to rozmienia na drobne, bo to naprawdę ważna sprawa. I właśnie z nią prezydent Andrzej Duda powinien się kojarzyć. I to tyle – dodaje.

Podobnego zdania jest Joanna Mucha z Polski 2050. – Działania prezydenta Dudy wobec Ukrainy w zdecydowanej większości należy ocenić pozytywnie. Oczywiście zawsze można sobie wyobrazić, że dało się to zrobić lepiej, ale kierunek i konkretne decyzje były dobre – podkreśla. I dodaje, że „podobnie było z utrzymywaniem bliskich relacji ze Stanami Zjednoczonymi, zwłaszcza w czasach prezydentury Donalda Trumpa”. – Może momentami wyglądało to żenująco, ale co do zasady było to dla Polski korzystne – mówi parlamentarzystka.

Pozytywne aspekty dostrzega też Monika Rosa z Koalicji Obywatelskiej. – Weta wobec lex Czarnek i lex TVN. Spójna polityka w kontekście silnej obecności Polski w NATO, w pierwszym etapie wojny jasne wsparcie dla wschodnich sąsiadów – wylicza.

O negatywy zapytaliśmy polityków PiS. – Echem z całą pewnością odbiły się weta dla ustaw sądowych w 2017 r., które skutkowały brakiem pełnej reformy wymiaru sprawiedliwości. Z drugiej strony w wielu działaniach, np. przy reformie Krajowej Rady Sądownictwa, prezydent brał czynny udział, więc nie jest to sytuacja zero-jedynkowa – komentuje poseł Radosław Fogiel.

Krytyka weta do lex Czarnek została już przeze mnie wyrażona – odpowiada z kolei Przemysław Czarnek, były minister edukacji. – Szanuję kompetencje i prerogatywy prezydenta. Uważam jednak, że lepiej by było dla rodziców i dzieci, gdyby ustawa weszła w życie, bo przynajmniej byłaby transparentność działań organizacji pozarządowych w szkołach. Dziś rodzice nie mają pojęcia, czego fundacje i stowarzyszenia uczą ich dzieci, zwłaszcza w dużych miastach – twierdzi poseł PiS. Jak jednak dodaje: „dziękuję Bogu, że przez ostatnie 10 lat prezydentem był właśnie Andrzej Duda, a nie Bronisław Komorowski czy Rafał Trzaskowski”.

O niejednoznaczności prezydentury mówi także Bartłomiej Machnik, politolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. – To była prezydentura różnorodna i kolorowa, choćby pod względem dojrzewania Andrzeja Dudy jako polityka na najwyższym szczeblu. Warto pamiętać, że wszedł na tę scenę dość niespodziewanie i musiał sporo od siebie dać, by zbudować swoją pozycję. Nie zawsze mu się to udawało. Pamiętamy jego różne lapsusy słowne czy wizerunkowe potknięcia, które nie pomagały w zdobywaniu autorytetu. Przez cały czas ciążyło na nim także jarzmo uzależnienia od PiS i Jarosława Kaczyńskiego – mówi nasz rozmówca. Jak dodaje, „uzależnienie to było jednak dyskusyjne”.

– Zawetował przecież kilka ustaw ważnych dla PiS, a Kaczyński przez lata w ogóle z nim nie rozmawiał. Trudno mówić o pełnej zależności. Miał swoje mocne momenty, szczególnie w polityce zagranicznej. W pierwszym etapie wojny rosyjsko-ukraińskiej był jednym z najbardziej zaangażowanych adwokatów Kijowa. Przekonywał europejskich i światowych liderów do wspierania Ukrainy, budował odpowiedni kontekst i pokazywał wagę konfliktu. Ten międzynarodowy etap kadencji można zaliczyć do udanych. W pewnym momencie stał się przewodnikiem dla wielu europejskich przywódców, jeśli chodzi o rozumienie tej wojny. Ostatecznie była to prezydentura złożona: ze wzlotami, upadkami, wpadkami wizerunkowymi i momentami siły. W gruncie rzeczy nie różniła się od poprzednich – podsumowuje Machnik. ©℗