Amerykański prezydent nakazał zwolnienie z pracy ze skutkiem natychmiastowym komisarz Eriki McEntarfer, kierującej pracami Biura Statystyki Pracy, oskarżając ją o manipulację danymi, także w trakcie zeszłorocznych wyborów. Według Trumpa urzędniczka działała z pobudek politycznych.
Moim zdaniem dane dotyczące zatrudnienia zostały zmanipulowane, aby przedstawić republikanów i mnie w złym świetle – napisał Donald Trump w poście zamieszczonym na portalu X niedługo po publikacji liczb opisujących sytuację na amerykańskim rynku pracy. Według szacunków Biura Statystyki Pracy (BLS) w lipcu w sektorach pozarolniczych w Stanach Zjednoczonych powstało 73 tys. nowych miejsc pracy. Ekonomiści oczekiwali wyniku nieznacznie przekraczającego 100 tys. BLS zrewidowało także w dół dane za dwa wcześniejsze miesiące, obniżając wcześniej opublikowane liczby łącznie o 258 tys. Ostatecznie w maju w amerykańskiej gospodarce powstało 19 tys. miejsc pracy (wcześniej 147 tys.), a w czerwcu 14 tys. (wcześniej 144 tys.).
Erika McEntarfer zwolniona z pracy
Za wyrażonymi przez amerykańskiego prezydenta wątpliwościami co do prawdziwości opublikowanych danych poszły czyny. Trump nakazał zwolnienie z pracy ze skutkiem natychmiastowym komisarz Eriki McEntarfer, urzędniczki kierującej pracami BLS. Zarzucił jej, że z powodów politycznych manipulowała danymi z rynku pracy także w trakcie zeszłorocznej kampanii wyborczej i zapowiedział zastąpienie jej osobą „znacznie bardziej kompetentną i wykwalifikowaną”. McEntarfer kierowała pracami BLS od stycznia 2024 r. i została wskazana na to stanowisko przez Joego Bidena, poprzednika Trumpa.
Polityczni oponenci obecnego prezydenta, byli urzędnicy oraz ekonomiści, skrytykowali republikanina, określając jego działanie jako typowe dla reżimów autorytarnych i zwracając uwagę na podważanie zaufania do publikowanych przez urzędy federalne danych. Według członków obecnej administracji prezydent chciałby, żeby w BLS byli jego ludzie, dzięki czemu dane dotyczące zatrudnienia byłyby „bardziej przejrzyste i wiarygodne”. Biuro publikuje także statystyki dotyczące inflacji.
Korekta wcześniej opublikowanych danych nie jest niczym nadzwyczajnym, choć samo BLS określiło ją w komunikacie jako „większą niż normalnie”. BLS pozyskuje liczby dotyczące rynku pracy z dobrowolnych ankiet wypełnianych przez 121 tys. firm i agencji rządowych, odpowiadających za 26 proc. wszystkich miejsc pracy w sektorach pozarolniczych. Z tej grupy ok. 60 proc. podmiotów przesyła dane przed publikacją informacji za dany miesiąc, a dla pozostałych 40 proc. BLS posługuje się szacunkami. Gdy do urzędu spływają rzeczywiste dane, dochodzi do korekt.
Amerykański rynek pracy słabnie
Dlaczego akurat dane z rynku pracy wywołały tak wielką awanturę? Liczba nowych miejsc pracy jest uważana za najważniejszy wskaźnik w grupie publikowanych każdego miesiąca, obrazujący kondycję amerykańskiej gospodarki. Tworzenie odpowiedniej liczby nowych etatów jest sygnałem, że aktywność ekonomiczna jest na dobrym poziomie.
Publikowane pierwotnie przez BLS dane z maja i czerwca nie odbiegały od zeszłorocznych standardów, sugerując, że gospodarka dobrze znosi politykę ekonomiczną Donalda Trumpa, zwłaszcza podwyżkę amerykańskich ceł do najwyższego poziomu od lat 30. ubiegłego wieku. Dane zrewidowane, które wskazują, że w ostatnich trzech miesiącach powstawało średnio jedynie 36 tys. nowych miejsc pracy, podważają tezę o odporności gospodarki USA na cła.
W kontekście słabnącego rynku pracy większe znaczenie można przypisać też innym niepokojącym sygnałom. W generalnie korzystnych danych opisujących tempo wzrostu gospodarczego w II kw. zwraca uwagę spadek inwestycji, które były niższe niż przed rokiem o 0,1 proc. i obniżyły się po raz pierwszy od półtora roku. Tempo wzrostu popytu ze strony konsumentów i prywatnych przedsiębiorstw spadło do 2,4 proc. w ujęciu rocznym, najniższego poziomu od dwóch lat.
Jerome Powell na liście winnych
Tak jak prognozowali ekonomiści, polityka handlowa Donalda Trumpa tworzy atmosferę niepewności, ograniczając inwestycje przedsiębiorstw, a podwyższone cła działają jak podatek nałożony na konsumentów.
Donald Trump znalazł już winnego na wypadek, gdyby po przetrawieniu ceł, zaostrzonej polityki migracyjnej i zwolnień w urzędach federalnych aktywność ekonomiczna w Stanach Zjednoczonych rzeczywiście mocno spadła. Prezydent powie wtedy Amerykanom, że stoi za tym szef Rezerwy Federalnej, Jerome Powell, który nie chce obniżać stóp procentowych. Trump atakuje go od dawna, domagając się jego rezygnacji. Teraz do zarzutów może dołożyć spisek z Eriką McEntarfer: oto komisarz BLS publikowała fałszywe dane z rynku pracy, żeby Fed, którego mandat jest podwójny i prócz stabilności cen obejmuje także dbałość o pełne zatrudnienie w amerykańskiej gospodarce, nie musiał obniżać kosztów pieniądza. ©℗