Takie rekomendacje opublikował wpływowy amerykański think tank RAND (Research and Development) w raporcie na temat polskich zbrojeń. Przy okazji przedstawił Polskę jako europejskiego lidera w dziedzinie obronności. Specjaliści zza oceanu nie tylko chwalą, lecz także zalecają amerykańskiej administracji, by ta skupiła się na jeszcze mocniejszym finansowym i wojskowym wspieraniu Polski.
Amerykanie chcą pomóc Polsce w zbrojeniach
„Departament Obrony USA powinien utrzymać i rozważyć tymczasowe wzmocnienie pozycji militarnej USA w Polsce w perspektywie krótkoterminowej i średnioterminowej, aby wzmocnić odstraszanie, zapewniając w ten sposób Polsce czas na dokończenie modernizacji” – piszą eksperci RAND, proponując udzielenie Polsce preferencyjnych pożyczek na zakup jeszcze większej ilości amerykańskiego uzbrojenia. Sugestie te padają w tym samym czasie, gdy z Komisji Europejskiej płyną sygnały o wynegocjowaniu nawet 130 mld zł na polskie zbrojenia. Pieniądze te pochodzić miałyby z europejskiego programu SAFE (Security Action for Europe). Nie jest zaś tajemnicą, że fundusze mają na celu uniezależnienie europejskich krajów od zakupu uzbrojenia pochodzącego spoza Europy, w tym amerykańskiego.
Propozycja renomowanego think tanku wygląda więc na próbę skuszenia Polski, by ta nie wpisywała się w europejskie plany obronnego uniezależniania się od USA. RAND sugeruje nawet, że „przekształcenie rotacyjnej obecności w stałą bazę w Polsce przyniosłoby korzyści pod względem odstraszania, gotowości i kosztów”. A już sama propozycja stałej obecności wojsk USA w naszym kraju podoba się politykom z obydwu stron codziennego sporu. W ocenie posła Andrzeja Szewińskiego z KO, członka komisji obrony narodowej, to doskonała propozycja, ale nasz kraj powinien działać dwutorowo. Z jednej strony korzystać z europejskich programów, z drugiej – pozytywnie reagować na amerykańskie propozycje.
– Na pewno, patrząc z perspektywy Stanów Zjednoczonych, jest pewne zaniepokojenie, że na poziomie europejskim wchodzą pewne mechanizmy typu SAFE, żeby przemysł zbrojeniowy bardziej współpracował na poziomie europejskim – ocenia.
Tak Polska ma bronić wschodniej Europy
Amerykańska analiza zakłada także wspieranie naszych sił zbrojnych w dziedzinie szkoleniowej, budowy logistyki wojskowej, czy produkcji amunicji. Sojusznicy zza oceanu chcieliby też dzielić się z nami własnymi technologiami w stopniu takim, jak robią to z Wielką Brytanią czy Australią. Uważają, że dzięki tej pomocy Polska do 2039 r. powinna się stać na tyle silna, by stanowić filar bezpieczeństwa w tej części świata. Polscy wojskowi co prawda z radością widzieliby u nas więcej amerykańskich żołnierzy, ale zwracają uwagę na pewien szczegół.
– W moim przekonaniu Polska nie będzie tylko dawcą bezpieczeństwa w Polsce, bo Federacja Rosyjska nie zaatakuje pojedynczego państwa, ale system zachodni, więc my będziemy dawcą bezpieczeństwa w całym regionie. Powinniśmy więc być i w europejskim, i w amerykańskim systemie, ale przede wszystkim w narodowym systemie bezpieczeństwa – mówi DGP gen. Mieczysław Gocuł, były szef Sztabu Generalnego, rektor Akademii Sztuki Wojennej.
Europa ma inny pomysł na zbrojenia
Złudzeń co do tego, że amerykańska wizja stoi w kontrze do europejskich planów obronnych, nie mają w PiS. Były wiceminister obrony narodowej Bartosz Kownacki widzi w tym pomyśle próbę zainstalowania amerykańskiego przemysłu wojskowego w Polsce, co uważa za korzystne. W ten sposób Amerykanie mogliby przeciwdziałać próbom wypchnięcia ich z kontynentu. Temu zaś, jak uważa poseł Kownacki, służyć ma europejska koncepcja, by w przyszłości wydatki na wojsko znów podlegały pod prawo o zamówieniach publicznych (jak to było do 2015 r.).
– Europa chce znów powrócić do tej zasady, a nawet jeszcze ją wzmocnić, aby zamówienia wojskowe robić w ramach wewnętrznego rynku. A jeżeli Amerykanie będą na miejscu, to siłą rzeczy będą brani pod uwagę i znajdą się w łańcuchu dostaw. Jeżeli nie będzie ich, to mogą być całkowicie wypchnięci – ocenia poseł Kownacki. ©℗