Wojskowe plany obrony wschodniej flanki NATO zakładają, iż w przypadku ataku w 30 dni z pomocą zaczną przybywać między innymi ciężkie brygady z USA. Jednak za oceanem pojawiły się obawy, że obecny stan US Army pozostawia wiele do życzenia, a z alarmistycznymi wnioskami wystąpił Richard D. Hooker Jr. z Atlantic Council, były doradca amerykańskiego prezydenta ds. Europy i Rosji. Analizując w artykule zamieszczonym w Defence One stan wszystkich 31 amerykańskich brygad na starym kontynencie, zwrócił uwagę, że jedynie 11 z nich to jednostki ciężkie. Wyposażone w czołgi Abrams i bojowe wozy piechoty byłyby w stanie stawić czoła rosyjskim jednostkom pancernym. Jednak tylko one.

„Aż 14 aktywnych brygad manewrowych to lekkie formacje piechoty, tańsze i łatwiejsze do rozmieszczenia, ale realistycznie rzecz biorąc, niezdolne do konkurowania z dzisiejszym zagrożeniem” – twierdzi Richard D. Hooker Jr.

Amerykańska armia ma za słaby sprzęt

Pozostałe 6 amerykańskich brygad wyposażonych jest w Strykery, czyli lekko opancerzone transportery piechoty, a nie w cięższe wozy bojowe. Z analizy wynika też, że US Army w swych jednostkach znacznie zredukowała siłę ognia artyleryjskiego i obrony przeciwlotniczej. Postawiła również nie na artylerię samobieżną, ale na holowaną M119 o o wiele mniejszym zasięgu niż rosyjska broń kal. 122 mm i 152 mm.

Amerykański ekspert nawołuje, aby szybko przebudować siły zbrojne, by w razie konfliktu w Europie Wschodniej USA miały odpowiednio silną pięść pancerną, zdolną zatrzymać Rosjan. I choć wnioski te na pierwszy rzut oka nie napawają radością, to polscy wojskowi przyjmują je ze spokojem. W ocenie generała Romana Polko, byłego szefa biura bezpieczeństwa narodowego, błędem byłoby skupianie się na budowie jedynie wojsk ciężkich. Szczególnie, że polski teatr potencjalnych działań wojennych nie wszędzie jest przyjazny czołgom.

Rosja jest gotowa na wojnę

- Patrząc na Rosję, to oczywiste, że zagrożenie działań konwencjonalnych jest duże, ale z dzisiejszego punktu widzenia nie grozi nam najazd armii czołgów. Tym bardziej, że budujemy Tarczę Wschód i to w mojej ocenie jest wystarczająca na dziś odpowiedź – mówi DGP generał Polko, namawiając do większego skupienia się na zdolnościach obrony powietrznej i systemach dronowych oraz służących do ich zwalczania.

Odchudzanie armii z ciężkiego sprzętu dotknęło armię USA po operacji Pustynna Burza. Za oceanem uznano bowiem, iż walka ze światowym terroryzmem nie wymaga masy czołgów. W Polsce jednak, za potencjalnego wroga uważając Rosję, w ostatnich latach skierowaliśmy się w zgoła odmienną stronę. Nie tylko zamawialiśmy setki czołgów Abrams czy koreańskich K2, ale też zwiększyliśmy liczbę batalionów czołgów w brygadach pancernych z jednego do dwóch. Po jednym batalionie pancernym mają również nasze brygady zmechanizowane. Także sprzęt do nich staraliśmy się dobierać pod względem planowanych uderzeń przeciwnika.

- Wojskowi od dawna mają rozpracowane główne kierunki, jak na przykład słynna Brama Brzeska. Ale też jest jeden z Obwodu Kaliningradzkiego, na Braniewo i Tczew. Był wskazywany jako pomocniczy, gdzie może dojść do rozwinięcia wojsk ciężkich, omijających Mazury i wychodzących na linię Wisły. Najcięższe czołgi bronić mają Bramy Brzeskiej w 18. Dywizji, a na Mazurach sprzęt lżejszy, razem z koreańskimi K2 – wylicza polskie przygotowania Mariusz Cielma, redaktor naczelny Nowej Techniki Wojskowej.

Polska może uniknąć błędów Amerykanów

Mazury zaś, czyli teren czołgom nieprzyjazny, obsługiwać miałyby formacje piechoty zmotoryzowanej. Obserwując przebieg wojny na Ukrainie, za oceanem pojawiają się pomysły, aby pójść podobną drogą jak Polska. Z analizy Richarda D. Hooker Jr. wynika natomiast, iż USA powinny szybko przebudować swe wojska, nasączając je większą ilością ciężkiego sprzętu.

„Brygady Stryker powinny zostać przekształcone w prawdziwe brygady ciężkie, być może z odnowionymi czołgami M1 Abrams i wozami bojowymi M2 Bradley, które są teraz w magazynie(...). Ameryka nie stoczyła wojny o wysokiej intensywności przeciwko ciężkim siłom od czasu wojny w Zatoce Perskiej, kiedy cieszyła się miażdżącą przewagą we wszystkich domenach. Dziś ta przewaga już nie istnieje.” – czytamy w ocenie amerykańskiego eksperta.

Na tym tle polskie pomysły na obronę przed przeciwnikiem w postaci Rosji wydają się wybiegać w przyszłość. Eksperci podkreślają jednak, że nasza siła na razie rozpisana jest na papierze, a na nowy sprzęt przyjdzie nam poczekać.

- Dziś niewiele mamy. To są programy rozpisane na kilkanaście lat i w tej chwili armię trzeba oderwać od sprzątania po powodzi, czy robienia za słupki graniczne i wysłać ich, aby szkolić się na tym sprzęcie, który mają – apeluje generał Polko.