Zespół Narodowego Centrum Badań Jądrowych dokłada "wszelkich starań", aby postępowanie licencyjne reaktora, które pozwoli wznowić jego eksploatację, zakończyło się "możliwie jak najszybciej". "Ostrożne szacunki każą przewidywać, że nastąpi to nie wcześniej niż za miesiąc" – przekazał nam instytut.
Rachunek za postój Marii
Reaktor stoi od początku kwietnia (o tym, że sprawy zmierzają w tym kierunku poinformowaliśmy jako pierwsi). W tym czasie produkcja radiofarmaceutyków, którą prowadzi również podlegający NCBJ Ośrodek Radioizotopów Polatom, opiera się na materiałach promieniotwórczych pozyskiwanych od dostawców zewnętrznych.
Centrum przyznaje w korespondencji z DGP, że oznacza to zwiększenie kosztów działalności kluczowej dla pacjentów onkologicznych. Dzięki współpracy z Marią Polatom jest w stanie realizować dwa kolejne etapy wytwarzania radiofarmaceutyków. Teraz musi kupować materiały wstępnie przetworzone, a więc i odpowiednio droższe. Do tego doliczyć trzeba jeszcze koszty związane z logistyką. Na postoju traci i Maria, która według nieoficjalnych informacji na produkcji radioizotopów zarabia ok. miliona złotych miesięcznie.
Kto zarabia w zamian? NCBJ, zapytany o źródła, w których pozyskuje materiały promieniotwórcze, zasłania się tajemnicą handlową. Zapewnia jednak, że są to dostawcy spełniający wymogi jakościowe i że nie ma wśród nich podmiotów z Rosji.
Mały reaktor o globalnym znaczeniu
Marii zdarzały się już przestoje dłuższe od zakładanych, nawet o szereg miesięcy. Na przełomie 2022 i 2023 r. wznowienie eksploatacji po planowanej na pół roku przerwie na prace remontowe nastąpiło dopiero po 13 miesiącach. W odpowiedzi na interpelację posła Macieja Koniecznego (Razem) Ministerstwo Zdrowia przyznało wówczas, że przerwa w produkcji promieniotwórczego jodu-131 (wykorzystywanego m.in. w leczeniu nowotworów tarczycy), przyczyniła się do „globalnego niedoboru” izotopu „i w konsekwencji na ograniczenia jego dostępności”.
Jod-131 jest jednym z najbardziej poszukiwanych radioizotopów na świecie, a Maria jednym z wiodących jego dostawców. Według informacji rządowych odpowiada za ok. 30 proc. globalnych dostaw. Kilka lat temu Polatom chwalił się, że w ciągu tygodnia produkuje dość, by zaspokoić potrzeby pół miliona pacjentów na świecie. – Produkcja musi odbywać się w sposób ciągły, a kilka tygodni ewentualnego przestoju oznacza, że kilka milionów pacjentów na całym świecie nie dostanie w tym czasie swoich leków – mówił Krzysztof Bańko, wieloletni dyrektor Polatomu ds. handlowych. Istotny, na poziomie ok. 10 proc., jest także udział polskiego reaktora w zaspokajaniu zapotrzebowania na technet-99, stosowanego przede wszystkim w diagnostyce onkologicznej.
Czy i tym razem przedłużająca się przerwa w pracy reaktora może doprowadzić do zakłóceń? – Jeżeli uda nam się uzgodnić obie sprawy: możliwość realizacji działań modernizacyjnych oraz wznowienie eksploatacji od 8 maja, to mogę zapewnić, że perturbacji w dostawach radioizotopów nie będzie – zapewniał na początku kwietnia ("Nie jesteśmy przystawką do Marii", DGP z 3 kwietnia br.) ówczesny dyrektor NCBJ prof. Krzysztof Kurek. Zarządzany przez niego instytut, choć termin ważności jego licencji – 31 marca 2025 r. – był znany od dekady, nie zdołał zabezpieczyć na czas nowego zezwolenia. Wniosek w tej sprawie trafił do Państwowej Agencji Atomistyki na ok. 7 miesięcy przed terminem wygaśnięcia obowiązującej licencji. W dniu publikacji naszego wywiadu z dyrektorem Marzena Czarnecka, szefowa nadzorującego instytut resortu przemysłu, zdecydowała o jego dymisji.
Priorytet dla polskich zakładów medycyny nuklearnej
8 maja, w dniu, który zgodnie według założeń prof. Kurka reaktor miał wznowić pracę, Ministerstwo Przemysłu i NCBJ poinformowały, że postępowanie w sprawie nowej licencji dla Marii nadal czeka na finał, więc rozpocznie się „dodatkowa przerwa”. Terminu jej zakończenia nie określono. Przerwa, jak zaznaczono, „aktualnie nie stanowi zagrożenia dla bezpieczeństwa dostaw radiofarmaceutyków dla krajowych zakładów medycyny nuklearnej”. Ale zmian w harmonogramach wysyłek preparatów nie wykluczono.
Zapytaliśmy NCBJ o szczegóły, ale one również okazały się objęte tajemnicą. Zapewniono nas jedynie, że Polatom, przewidując konsekwencje przerwy, odpowiednio wcześniej zakontraktował dostawy materiałów do produkcji radiofarmaceutyków z innych źródeł i dokłada „wszelkich starań, aby w pełni sprostać zgłaszanemu przez polskie zakłady medycyny nuklearnej zapotrzebowaniu na produkty radiofarmaceutyczne”.
Dozór mógł pójść NCBJ na rękę? "Nie ma takiej opcji w przepisach"
W tle trwa przepychanka o odpowiedzialność za problemy Marii. Zaangażowani w nią są m.in. odwołany dyrektor NCBJ oraz PAA. Jej elementem było środowe spotkanie senackiego zespołu ds. energetyki jądrowej i OZE. B. dyrektor Narodowego Centrum przekonywał, że w kluczowej sprawie, która zaważyła o nieuzyskaniu na czas zezwolenia, związanej z wyznaczeniem stref bezpieczeństwa wokół reaktora, dozór przekazał swoje zastrzeżenia za późno, zaledwie ok. 2-3 tygodni przed wygaśnięciem posiadanej przez Marię licencji. Przedstawiciele PAA ujawnili w odpowiedzi, że przekazywali NCBJ uwagi dotyczące istniejących analiz bezpieczeństwa reaktora latem ub. roku, czyli jeszcze przed rozpoczęciem przez NCBJ formalnych starań o nową licencję. Uwagi nie zostały uwzględnione aż do stycznia roku bieżącego.
Prof. Kurek, wspierany przez senatorów, przekonywał, że reaktor nie przestał być bezpieczny 31 marca br., a zbyt rygorystyczne podejście do norm bezpieczeństwa groziło NCBJ "gigantycznymi kosztami". Dlatego, jego zdaniem, potrzebne było bardziej kompromisowe podejście dozoru, który mógł "warunkowo" dopuścić jego eksploatację. – Nie ma takiej opcji w przepisach prawnych – odpowiedział dyrektor Departamentu Bezpieczeństwa Jądrowego PAA Marcin Dąbrowski. Problemem, według dozoru, są jednak nie tyle przepisy, ile należyte ich wypełnienie. Do stanowiska PAA przychylił się Paweł Gajda, dyrektor Departamentu Energii Jądrowej w resorcie przemysłu, zdaniem którego część kwestii, które stanowiły barierę dla uzyskania nowej licencji, związanych m.in. z opracowaniem planu postępowania awaryjnego oraz wyznaczeniem stref bezpieczeństwa, powinna było zostać rozwiązanych jeszcze przed złożeniem wniosku. – W tym momencie mierzymy się z sytuacją, w której terminy, które zaczęły wszystkich gonić, robią się problematyczne – dodał.
Broniąc się przed zarzutami senatorów i eksdyrektora NCBJ, przedstawiciele dozoru podkreślali, że ich rolą jest „wymagać spełnienia standardów bezpieczeństwa w dobrze pojętym interesie nas wszystkich”. – To nie jest tak, że jesteśmy zabetonowani, nasze spotkania nie wyglądają tak, że mówimy „nie, bo nie” – mówił Marcin Dąbrowski.
– Na całym świecie niezależne dozory jądrowe są poddawane różnym politycznym naciskom przez operatorów reaktorów – komentuje Adam Błażowski, inżynier i publicysta związany z organizacją FOTA4Climate. – Dyskusja w Senacie potwierdza, że niedawne decyzje kadrowe w NCBJ były słuszne. Przestój reaktora Maria to straty finansowe i zagrożenie życia pacjentów. Winy za ten stan rzeczy nie ponosi PAA, która od lat komunikuje swoje oczekiwania – dodaje.
Wraca temat kadr i wynagrodzeń w Marii
W toku dyskusji w Senacie dyrektor Departamentu Bezpieczeństwa Jądrowego PAA zasygnalizował, że podstawowym problemem we współpracy dozoru z NCBJ są niewystarczające zasoby kadrowe zaangażowane przez instytut w postępowanie licencyjne. – To niestety wychodzi w tym, ile trwają postępowania. Jeżeli zajmuje się tym jedna osoba, która ma inne zadania, to ta dokumentacja jest niekompletna, dziurawa, bez wyjaśnienia, bez uzasadnienia – mówił Dąbrowski.
Fakt, że kwestie związane z odpływem kadr oraz poziomem wynagrodzeń w załodze reaktora pozostają kluczowym wyzwaniem dla jego działalności i że miały one swój udział w nieuzyskaniu na czas zezwolenia na eksploatację, przyznaje również dyrekcja NCBJ. Zasoby kadrowe instytutu – jak czytamy w odpowiedzi przygotowanej na wniosek sen. Anny Górskiej (Lewica) – "są wystarczające, by prowadzić bezpieczną pracę reaktora, natomiast nie są wystarczające, aby równolegle realizować zadania związane z przygotowaniem dokumentacji wymaganej do odnowienie licencji, w tym i wszystkich wymaganych przez PAA dodatkowych analiz, jak również realizacji szeroko zakrojonych modernizacji".
Na ten właśnie aspekt zwracają uwagę w swoim podsumowaniu dyskusji w Senacie eksperci Nuclear PL. To właśnie braki kadrowe w NCBJ okazują się – według nich – główną przyczyną zaistniałych opóźnień. Ośrodek przypomina też, że pracownicy Marii podnosili w tej sprawie alarm w 2023 r., w liście skierowanym do dyrekcji NCBJ. „Już teraz najważniejsze zadania związane z pracą Marii wykonują pojedynczy pracownicy, których nie da się zastąpić z dnia na dzień” – pisała załoga Marii. „Bez rozwiązania problemów kadrowych i organizacyjnych, NCBJ nie będzie w stanie spełnić wymagań dozoru jądrowego, co stanowi zagrożenie nie tylko dla dalszego funkcjonowania reaktora, ale również dla pacjentów zależnych od radiofarmaceutyków produkowanych w Świerku” – ocenia Nuclear PL.