Wstępne dane o inflacji w marcu, jakie opublikował w poniedziałek Główny Urząd Statystyczny, okazały się zaskoczeniem. Okazało się, że tempo wzrostu cen płaconych przez konsumentów było takie samo, jak w poprzednich dwóch miesiącach – wyniosło 4,9 proc., choć większość analityków spodziewała się, że inflacja przekroczy 5 proc.

W porównaniu z miesiącem poprzednim wzrost cen wyniósł 0,1 proc. Żywność podrożała o 0,3 proc., zaś nośniki energii potaniały o 0,1 proc., a paliwa o 2 proc. Miesięczny wzrost cen żywności był taki sam, jak w lutym, ale w skali roku dynamika przyśpieszyła do 6,7 proc. z 6,2 proc. w poprzednim miesiącu. Nośniki energii (prąd, gaz, opał) w lutym podrożały o 0,1 proc., ale i tu mamy przyśpieszenie rocznego tempa zwyżek z 13,1 proc. do 13,3 proc. W przypadku paliw marzec przyniósł obniżki cen, gdy w lutym były wzrosty, co przełożyło się na przyśpieszenie rocznych spadków do 4,7 proc.

Niższa od oczekiwań inflacja to wsparcie dla gołębiego skrzydła Rady Polityki Pieniężnej

„Głównym źródłem niespodzianki była prawdopodobnie inflacja bazowa. Szacujemy, że po wyłączeniu cen żywności i energii znalazła się w przedziale 3,4–3,5 proc., więc poniżej wyniku z lutego (3,6 proc.). Oznaczałoby to, że inflacja bazowa powróciła do pasma dopuszczalnych odchyleń od celu po ponad trzech latach” – skomentowali analitycy banku PKO BP.

Inflacja bazowa to istotny wskaźnik z perspektywy banku centralnego ustalającego wysokość stóp procentowych. Pokazuje ona wzrost cen wywołany presją popytową. Ceny żywności i energii w mniejszym stopniu zależą od popytu. Zmieniają się głównie za sprawą czynników podażowych (dobre lub złe zbiory płodów rolnych, decyzje głównych producentów o ograniczeniu lub zwiększeniu wydobycia ropy naftowej).

Cel inflacyjny w Polsce to wzrost cen na poziomie 2,5 proc Rada Polityki Pieniężnej, która wyznacza cenę pieniądza, dopuszcza odchylenia od niego o 1 pkt proc. w górę i w dół.

– Wyniki marca właściwie przesądzają, że średni poziom inflacji w I kwartale to 4,9 proc., a zatem sporo mniej od prognozy NBP na poziomie 5,4 proc. To także oznacza, że cała ścieżka inflacji na ten rok przesuwa się w dół i że w grudniu wskaźnik znaleźć się może w pobliżu 3 proc. Co zrobi z tym RPP? Na pewno jest to sytuacja, która mocno wspiera „gołębie” skrzydło w Radzie. Dyskusja o obniżkach stóp procentowych będzie prawdopodobnie coraz bardziej ożywiona – oceniła Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.

Kwietniowe posiedzenie RPP jest zaplanowane na dziś i jutro. Ale analitycy nie oczekują cięcia stóp procentowych (obecnie koszt pieniądza wynosi 5,75 proc.) przed lipcem. Wtedy będzie już po wyborach prezydenckich a Rada dostanie nową projekcję inflacji i PKB, uwzględniającą już tegoroczne niespodzianki inflacyjne (i w styczniu, i w lutym oczekiwano początkowo wyniku przekraczającego 5 proc.).

„Wypowiedzi członków RPP sugerują, że nastroje w Radzie przesuwają się w kierunku nieco bardziej gołębiego nastawienia, coraz bardziej kontrastując z jastrzębim nastawieniem prezesa Adama Glapińskiego. Możliwe, że już na środowym posiedzeniu RPP zostanie złożony wniosek o obniżkę stóp procentowych, chociaż na obecnym etapie nie ma w Radzie większości za jego przegłosowaniem. Nie zmienia to faktu, że wejście inflacji na ścieżkę niższą niż w projekcji NBP, jej dalszy spadek w najbliższych miesiącach zintensyfikują debatę o rozpoczęciu cyklu łagodzenia polityki pieniężnej w RPP” -wskazali ekonomiści ING Banku Śląskiego.

Na wzrost rynkowych oczekiwań obniżek stóp może wskazywać sytuacja na rynku obligacji. Rentowność 10-letnich papierów skarbowych przejściowo obniżyła się w poniedziałek poniżej 5,7 proc. To najniższy poziom od miesiąca. Zmniejszała się również rentowność obligacji innych państw rozwiniętych, czemu sprzyjał trend ucieczki przed ryzykiem.

Mniejszy napływ inwestycji zagranicznych do Polski, większy odpływ dywidend

Statystyki inflacyjne nie były jedynym przedstawionym w poniedziałek zestawem danych makroekonomicznych. NBP opublikował finalne dane na temat bilansu płatniczego w IV kw. ub.r. oraz statystyki zadłużenia zagranicznego.

W ostatnich trzech miesiącach ub.r. na rachunku bieżącym bilansu płatniczego (pokazującym „codzienne” transakcje Polski z zagranicą) odnotowaliśmy 3,1 mld zł nadwyżki. W obrotach towarowych było 13,6 mld zł deficytu, a w dochodach 24 mld zł deficytu. Obie te pozycje skompensowało jednak 40,8 mld zł nadwyżki w handlu usługami.

W całym 2024 r. nadwyżka w obrotach bieżących wyniosła 7,6 mld zł. Był to drugi z rzędu rok z dodatnim wynikiem, choć w 2023 r. nadwyżka sięgnęła prawie 62 mld zł. Pogorszenie to efekt zamiany dodatniego salda na ujemne w obrotach towarowych.

W bilansie płatniczym bank centralny podsumował również napływ inwestycji bezpośrednich do Polski oraz dochody uzyskiwane przez inwestorów w naszym kraju. Inwestycji zagranicznych przybyło u nas 73,1 mld zł. To najsłabszy wynik od 2019 r. Zmalały zarówno transfery do naszego kraju, jak i – zaliczane do napływu – tzw. reinwestowane zyski. Rekordowo dużo było natomiast wypłaconych dywidend. Ich wartość wyniosła prawie 62 mld zł wobec 51 mld zł rok wcześniej. Miniony rok był pierwszym od 2018 r., kiedy reinwestycje zysków okazały się niższe od transferów dywidend na rzecz zagranicznych inwestorów bezpośrednich.

Zadłużenie zagraniczne Polski w ub.r. urosło o prawie 200 mld zł, do 1,9 bln zł. Połowa przyrostu przypadła na sektor rządowy, który w grudniu ub.r. był winny zagranicy 564 mld zł. ©℗

ikona lupy />
12-miesięczny wzrost cen konsumpcyjnych / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe