Po dużych spadkach na zakończenie poprzedniego tygodnia, poniedziałek przyniósł kontynuację przeceny na globalnych rynkach akcji. Główne europejskie indeksy, takie jak niemiecki DAX czy francuski CAC 40, traciły na wartości niemal 2 proc. Pod koniec sesji część strat udało się odrobić. Warszawski WIG, obrazujący poziom kursów na warszawskiej giełdzie, spadł w poniedziałek 1,9 proc. Wyprzedając aktywa uważane za ryzykowne, inwestorzy przygotowują się do „Dnia wyzwolenia”, wyznaczonego przez prezydenta USA Donalda Trumpa na 2 kwietnia. W tym dniu Stany Zjednoczone, największy globalny importer towarów, mają wprowadzić tzw. cła wyrównawcze, zrównujące taryfy pobierane przez USA, do poziomu stosowanego przez inne państwa wobec produktów sprowadzanych z Ameryki.

Donald Trump grozi cłami

Weekendowe wypowiedzi Trumpa, w których Republikanin deklarował objęcie podwyższonymi cłami „zasadniczo wszystkich” partnerów handlowych Ameryki, jeszcze podgrzały nastroje. Co dokładnie wydarzy się w środę 2 kwietnia, wciąż nie jest jasne. Słowem najczęściej powtarzanym przez komentatorów i ekspertów jest „niepewność”. W tych warunkach najsłabiej radzą sobie akcje notowane na Wall Street – w I kw. 2025 r. indeks S&P 500 stracił 4,6 proc., a Nasdaq Composite, obrazujący poziom kursów w sektorze technologicznym, spadł 10,4 proc. To najsłabsze wyniki, odkąd jesienią 2022 r. w USA rozpoczęła się hossa, której motywem przewodnim jest sztuczna inteligencja.

– Gdy Trump wygrywał wybory, wśród inwestorów panowało przekonanie o wyjątkowości Ameryki, a jedynym rozsądnym rozwiązaniem wydawało się kupowanie akcji notowanych na Wall Street. W ostatnich tygodniach ta wyjątkowość została zakwestionowana. Polityka handlowa to tylko jeden z elementów układanki – mówi Jarosław Niedzielewski, dyrektor departamentu inwestycji w Investors TFI.

Podnosząc cła na produkty sprowadzane do USA, Donald Trump opodatkowuje konsumentów, zmniejszając ich dochody. Podwyższone taryfy prowadzić będą również do wyższej inflacji i wyższych stóp procentowych. Te czynniki będą ograniczały tempo wzrostu gospodarczego w USA. Podobnie jak potencjalne cła odwetowe, wprowadzone przez państwa dotknięte podwyższonymi taryfami ze strony Stanów Zjednoczonych. Polityka handlowa USA i związana z nią niepewność ogranicza również inwestycje przedsiębiorstw. W połączeniu ze słabszymi bieżącymi danymi obrazującymi aktywność ekonomiczną w USA, skłania to ekspertów do obniżania prognoz wzrostu gospodarczego. W minionym tygodniu ekonomiści S&P 500 oszacowali tegoroczny wzrost PKB na 1,9 proc., ale w pesymistycznym scenariuszu tempo rozwoju może obniżyć się do 1,4 proc. W 2024 r. Stany Zjednoczone były zdecydowanym liderem w grupie G7, ze wzrostem PKB na poziomie 2,8 proc. Nowe prognozy podważają przekonanie inwestorów o wyjątkowej sile amerykańskiej gospodarki.

Cięcia w wydatkach i zatrudnieniu uderzają w gospodarkę

Przyczyniają się do tego również inne działania Donalda Trumpa. Analitycy S&P 500 zwracają uwagę, że przyrost zatrudnienia w USA po pandemii z 2020 r. wynikał przede wszystkim z wyższej liczby etatów w sektorze publicznym. W 2025 r. już tak nie będzie. Administracja Trumpa ogranicza skalę działania rządu, co prowadzi do zwolnień pracowników.

Jeśli prezydent mówi, że jest gotowy na pewne turbulencje w gospodarce i nie interesuje go tak bardzo ani bieżąca koniunktura, ani poziom kursów na Wall Street, to również jest to czynnik skłaniający inwestorów do wyprzedaży akcji – zwraca uwagę Jarosław Niedzielewski.

Niektóre działania administracji – jak ograniczenie wydatków infrastrukturalnych czy zapowiadane cięcia w nakładach na obronność – wprost wpływają na poziom notowań niektórych sektorów. Inwestorzy chętnie kupują akcje europejskich spółek działających w obszarze obronności, ale z dużo większą rezerwą podchodzą do ich amerykańskich odpowiedników. Na przykład notowania koncernu Lockheed Martin, produkującego m.in. myśliwce F-35, spadły od początku roku o 9 proc.

Sztuczna inteligencja nie tylko amerykańska

Do niedawna postrzegano Stany Zjednoczone jako dominatora, ocierającego się o monopol na polu zaawansowanych modeli sztucznej inteligencji, uważanej za jeden z kluczowych obszarów rozwoju gospodarczego. Tę wyjątkowość USA, przejawiającą się znaczącym wzrostem kursów największych koncernów technologicznych, zakwestionowała chińska firma DeepSeek, publikując niskokosztowy model R1.

– Dla inwestorów to był sygnał, że w obszarze sztucznej inteligencji można z USA konkurować, bez dostępu do najnowocześniejszych mikroprocesorów i wielkiego kapitału. A tym samym prawdopodobnie przyszłe zyski największych amerykańskich korporacji nie będą tak wysokie, jak się dotychczas wydawało – mówi Jarosław Niedzielewski.

Od początku roku notowania tzw. Wspaniałej siódemki, nadającej ton trwającej od ponad dwóch lat hossie, spadły o 15 proc. Zamiast największych amerykańskich korporacji, inwestorzy zaczęli kupować akcje chińskich spółek technologicznych, których notowania na giełdzie w Hongkongu poszły w górę w I kw. o ponad 20 proc. Innym popularnym motywem inwestycji na początku roku, odciągającym kapitał z rynku amerykańskiego, jest kupowanie akcji notowanych w Europie, w szczególności powiązanych z obronnością.

Jarosław Niedzielewski zwraca uwagę, że na razie inwestorzy nie uwzględniają w swoich działaniach recesji w USA. ©℗

ikona lupy />
Wall Street na tle świata / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe