Gospodarkę będzie napędzać umiarkowany wzrost wydatków konsumpcyjnych. Wszystko wskazuje na to, że inwestycje spadną, nie pomoże również eksport.

Publikowane ostatnio dane rzucają nowe światło na perspektywy wzrostu gospodarczego Polski i część ekspertów mówi o obniżaniu prognoz. Ten proces rozpoczął się w minionym tygodniu za sprawą ekonomistów Credit Agricole Bank Polska (CA BP). W cyklicznej publikacji zwrócili uwagę, że ogłoszone ostatnio dane miesięczne były „dosyć rozczarowujące”, co w połączeniu z trendami widocznymi we wskaźnikach obrazujących nastroje konsumentów skłoniło ich do obniżenia prognozy wzrostu PKB w tym roku z 2,8 do 2,3 proc. Pewnym zaskoczeniem jest to, że pierwszy korekty dokonał zespół, który i tak zaprezentował wcześniej jedną z niższych prognoz.

– Część analityków utrzymuje szacunki, zgodnie z którymi wzrost PKB w tym roku ma wynieść 3,5 proc. czy nawet zbliżyć się do 4 proc. One powstały przy założeniu, że zaczną się inwestycje finansowane z Krajowego Planu Odbudowy, co było dość ryzykowane, bo było za mało czasu na przejście wszystkich procedur. Obecnie wiadomo już, że pieniądze te zaczną być wydawane w przyszłym roku. A bez KPO inwestycje najprawdopodobniej spadną w tym roku – wyjaśnia Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista Banku Pekao. I dodaje, że graniczną datą na dostosowanie prognoz do aktualnych realiów jest 14 sierpnia. Tego dnia Główny Urząd Statystyczny poinformuje o tempie wzrostu PKB w II kwartale.

Mniej inwestycji

Po odsunięciu od władzy Zjednoczonej Prawicy w wyniku październikowych wyborów parlamentarnych nowy rząd porozumiał się z Komisją Europejską i z trzyletnim opóźnieniem zatwierdzona została wypłata środków przyznanych Polsce w ramach KPO, ale dopiero w przyszłym roku zaczną one „pracować” w gospodarce. Niezależnie od KPO w 2024 r. sektor publicznych pozyskuje mniej pieniędzy z regularnych unijnych budżetów, bo akurat wypada na granicy dwóch siedmioletnich perspektyw finansowych.

Ekonomiści CA BP zwrócili uwagę, że opinie przedsiębiorców, które zbiera Narodowy Bank Polski, wskazują, że także sektor prywatny traci zapał do inwestycji. Więc po wzroście w 2023 r. o 13 proc. nakłady brutto na środki trwałe obniżą się w 2024 r. o 2 proc. W kolejnym roku, gdy poprawi się finansowanie ze środków unijnych (KPO + regularny budżet), a inwestycje wzrosną, PKB zwiększy się o 3,5 proc. Ale przed lipcową korektą ekonomiści CA BP szacowali, że wzrost gospodarczy w 2025 r. wyniesie 4,6 proc.

Bank Pekao ocenia, że przy spadku inwestycji w tym roku gospodarka wzrośnie o 3 proc., ale w przyszłym, gdy nakłady brutto na środki trwałe znów będą rosły, zwyżka PKB przyspieszy do 4,3 proc. Jednym z sygnałów sugerujących, że z inwestycjami nie jest w tym roku najlepiej, był spadek produkcji budowlano-montażowej w czerwcu o 8,9 proc. w ujęciu rocznym.

Słabsza konsumpcja

Sprzedaż detaliczna w tym samym okresie wzrosła wprawdzie 4,4 proc. w cenach stałych, ale to był wynik słabszy niż w maju, gdy zwiększyła się w ujęciu rocznym o 5 proc. Nie pierwszy raz dane te rozczarowały ekonomistów w tym roku. Wcześniej prognozowali, że przy dwucyfrowym wzroście płac i inflacji poniżej 5 proc., a więc w sytuacji, gdy siła nabywcza wynagrodzeń zdecydowanie wzrasta, powinniśmy wydawać więcej.

„Dostrzegamy jednak coraz więcej sygnałów wskazujących, że konsumenci wykorzystują okres relatywnie niskiej inflacji i wysokiego wzrostu wynagrodzeń do odbudowy oszczędności kosztem bieżącej konsumpcji” – napisali eksperci CA BP. Odwołują się do badań konsumentów, które sugerują, że skłonność gospodarstw domowych do dokonywania ważnych zakupów nadal rośnie, ale coraz wolniej. W odpowiedziach na pytania na większym poziomie ogólności (np. o sytuację ekonomiczną kraju) widoczny jest wzrost pesymizmu.

– Oceniamy, że w tym roku konsumpcja zwiększy się o ok. 4 proc. w ujęciu realnym. Nie będzie konsumpcyjnego boomu, raczej umiarkowany wzrost. To będzie właściwie jedyne źródło wzrostu na poziomie całej gospodarki i z tego powodu przekroczenie 3-proc. wzrostu PKB będzie bardzo trudne – ocenia Ernest Pytlarczyk.

Niemcy nie pomogą

Jeszcze w zeszłym roku Polska mogła liczyć, że wzrost gospodarczy podbije nam stale rosnący, najwyższy w historii eksport. Ale od roku wartość zagranicznej sprzedaży nie rośnie, a gdyby wziąć pod uwagę jedynie handel towarami, to marazm trwa kilka miesięcy dłużej. Przede wszystkim odzwierciedla to problemy ze wzrostem gospodarczym u naszych głównych partnerów handlowych.

Z opublikowanych w minionym tygodniu przez Eurostat wstępnych danych o wzroście PKB w II kwartale wynika, że ożywienie w Niemczech, gdzie trafia ponad jedna czwarta eksportowanych przez Polskę towarów, ożywienie zgasło po kilku miesiącach i największa europejska gospodarka znów balansuje na granicy stagnacji i recesji.

Tempem rozwoju w II kwartale rozczarowały Czechy czy Węgry, a to również czołówka naszych partnerów handlowych. Spośród państw UE, które już podały dane, najlepiej w II kwartale wypadła Hiszpania. To państwo również mieści się w pierwszej dziesiątce odbiorców naszych towarów, ale kupuje ich 10 razy mniej niż Niemcy.

Ekonomiści CA BP szacują, że rozliczenia handlowe z zagranicą obniżą tempo wzrostu polskiego PKB w tym roku. Sytuacja ma szansę poprawić się w przyszłym roku. W czerwcu Europejski Bank Centralny zaczął obniżać stopy procentowe, a niższy koszt pieniądza po kilku kwartałach z reguły korzystnie wpływa na wzrost gospodarczy. Dzięki temu zwiększyć się powinien także popyt na polskie towary i usługi. ©℗

ikona lupy />
Stan polskiej gospodarki / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe