- Wszystkie głosy dotyczące nowelizacji przepisów dotyczących użycia broni, które padają nie tylko ze strony organizacji pozarządowych, lecz także np. z Ministerstwa Sprawiedliwości, są rozsądne. Uważam, że nie jest dobrym pomysłem tworzenie przepisów, które umożliwią korzystanie z broni bez ryzyka ukarania - mówi Mateusz Krępa z Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego.
Mateusz Krępa: Do tej pory wyroki sądów, które oceniały poszczególne sprawy, były krytyczne wobec działań Straży Granicznej. Sądy administracyjne wskazywały, że ludzie byli zawracani na granicy w sposób niezgodny z obowiązującymi przepisami. Bardzo dobrze z prawnego punktu widzenia tłumaczył to prawnik Maciej Grześkowiak. Wskazywał on, że istnieją wyroki Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który stwierdził, że zawracanie osób jest możliwe tylko w sytuacji, kiedy przekroczyły one tę granicę niezgodnie z przepisami, a jednocześnie miały możliwość złożenia wniosku np. na przejściu granicznym. Prawo nie działa w sferze abstrakcyjnej, dlatego każdy przypadek należy zbadać indywidualnie, w tym przypadku pod kątem tego, czy dana osoba faktycznie miała możliwość złożenia wniosku w innym miejscu. Przypomnę, że nie ma możliwości składania wniosków w placówkach dyplomatycznych. Jeśli ktoś mówi, że migranci mogą iść do konsulatu, mija się z prawdą. Jednocześnie nie ma też obowiązku składania wniosku tylko na przejściu granicznym. Można to zrobić w innych miejscach na terytorium kraju. Istnieją wątpliwości, czy w przypadku Polski możliwe jest składanie wniosków na przejściach granicznych. Pamiętajmy, że przejścia na granicy z Białorusią obecnie praktycznie nie funkcjonują, a migrujące osoby są często wywożone przez służby białoruskie i zmuszane do przekraczania granicy w przypadkowych punktach. Trudno jest oczekiwać, że taka osoba – nawet gdyby chciała – była w stanie stawić się na przejściu granicznym. Nie wiadomo, czy wniosek byłby przyjęty.
Jesteśmy częścią systemu dublińskiego, który nakłada obowiązek rozpatrywania wniosku przez pierwsze bezpieczne państwo, do którego dotarła dana osoba. Nie trzeba aplikować o ochronę międzynarodową w pierwszym kraju, przez którego terytorium się ucieka. Uciekający z kraju Afgańczyk nie musi więc tego robić np. w Iranie. Państwa w ramach systemu dublińskiego umówiły się, że pierwsze z tych państw, z którym cudzoziemiec wszedł w kontakt, będzie za niego odpowiedzialne. Jeśli ktoś przekracza granicę polsko-białoruską i jedzie dalej do Niemiec, to potem może być zawrócony do Polski. Mając świadomość istnienia takich regulacji, zdarza się, że osoby, które mają rodziny czy znajomych na zachodzie Europy, nie chcą z tego powodu być w Polsce zarejestrowane.
Wydaje mi się, że teatr polityczny zwycięża nad merytoryczną dyskusją.
Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz grzmiał, że żołnierze zostali niewłaściwie potraktowani, kiedy wciąż nie wiedzieliśmy jeszcze, jak oni użyli tej broni i czy nie było tak, że stworzyli też zagrożenie dla samych siebie. To nie buduje zaufania do państwa. Chciałbym, żeby to zostało w rzeczowy sposób wyjaśnione. Wszystkie głosy dotyczące nowelizacji przepisów użycia broni, które padają nie tylko ze strony organizacji pozarządowych, ale też np. z Ministerstwa Sprawiedliwości, należy rozważyć. Uważam, że nie jest dobrym pomysłem tworzenie przepisów, które umożliwią korzystanie z broni bez ryzyka ukarania. Wolałbym, żeby ewentualnie zmieniono definicję tego, czym jest właściwe i niewłaściwie użycie broni, nie zaś wprowadzano tolerancję dla niewłaściwego postępowania z bronią.
Wszystko zależy od tego, jaki jest ich status prawny. Jeśli są to osoby, które np. złożyły wniosek o ochronę międzynarodową i czekają na decyzję poza ośrodkiem zamkniętym, to mają prawo przebywać tam, gdzie chcą.
Jeśli przekroczyły granicę niezgodnie z przepisami prawa i nie mają żadnego tytułu legalizacji na terenie Polski, to wobec takich osób powinna być wszczęta procedura powrotu. Mogą zostać zatrzymane w celu weryfikacji ich tożsamości i umieszczone w ośrodku strzeżonym. To jest zadanie Straży Granicznej. A jeśli te osoby zbierały się na przystanku na wezwanie organizacji pomocowych, to ciężko mi sobie wyobrazić, że przebywają tam nielegalnie, bo w oczywisty sposób ryzykują zatrzymanie. Chyba że były zdesperowane i chciały w ten sposób zwrócić na siebie uwagę służb, by w taki sposób złożyć wniosek o ochronę międzynarodową, do czego mają prawo. ©℗