Brak realnej weryfikacji wieku, algorytm ułatwiający kontakt dorosłych i dzieci oraz osobiste decyzje Marka Zuckerberga miały doprowadzić do tego, że platforma stała się „siedliskiem przestępców seksualnych” – przekonuje prokurator Nowego Meksyku.

Prokurator generalny Nowego Meksyku, Raúl Torrez, oskarżył Meta Platforms o ułatwianie aktywności przestępców seksualnych na Facebooku i Instagramie. Choć pozew został złożony na początku grudnia, dopiero w niedzielę ujawniono treść dokumentu.

Prokurator obszernie cytuje m.in. wewnętrzną korespondencję pracowników spółki oraz prezentacje pokazywane na spotkaniach roboczych. W jednej z nich pada stwierdzenie, że z pomocą Facebooka treści klasyfikowane jako molestowanie seksualne otrzymuje 100 tys. dzieci dziennie. Chodziło m.in. o zdjęcia genitaliów przesyłane wewnętrznym komunikatorem.

Dokumenty ujawniają, że menedżerowie spółki nie tylko wiedzieli o procederze, lecz także zdawali sobie sprawę, że jednym ze źródeł problemu jest sam Facebook. A dokładniej jego algorytm proponujący nowych znajomych, narzędzie „ludzie, których możesz znać” (PYMK). „W przeszłości PYMK przyczyniał się do nawet 75 proc. wszystkich nieodpowiednich kontaktów dorosły–nieletni” – napisał w wewnętrznej konwersacji jeden z pracowników. Inny odpowiedział: „Jakim cudem po prostu nie wyłączyliśmy PYMK pomiędzy dorosłymi a dziećmi?”.

Z dokumentów cytowanych w pozwie wynika, że za brak reakcji na problemy nieletnich na platformie odpowiada osobiście jej CEO. „Kierownictwo Meta wielokrotnie zgłaszało Zuckerbergowi kwestie dotyczące funkcji produktu i wyborów projektowych w celu uzyskania «opinii MZ» lub decyzji i za każdym razem, pomimo jego deklarowanej gotowości do ochrony dzieci, Zuckerberg podejmował decyzje, które sprawiały, że dzieci na platformach Meta były mniej bezpieczne” – ocenia prokurator Torrez. „Publicznie obiecywał, że kierował Meta w celu ochrony dzieci, ale żądał działań, które wywoływały przeciwny skutek”.

Działania prokuratora Nowego Meksyku to część większego obrazka – pod koniec roku przeciwko spółce Meta złożono do sądów w USA aż dziewięć pozwów dotyczących jej działań wobec najmłodszych. Łącznie w spór weszło ponad 40 stanów. Sytuacje opisane w pozwie miały miejsce do 2022 r. Od tego czasu Meta wprowadziła wiele narzędzi do kontroli rodzicielskiej. Zdaniem działaczy na rzecz ochrony praw dziecka to wciąż zbyt mało – wciąż bowiem platforma nie wprowadziła choćby skutecznych narzędzi weryfikacji wieku. Facebooka i Instagrama w teorii nie mogą używać osoby młodsze niż 13 lat.

O ile w USA o zadośćuczynienie za krzywdy dzieci walczy się w sądach, o tyle w Polsce wciąż trwa dyskusja o tym, jak prawnie uregulować technologicznych gigantów. W maju sejmowa komisja cyfryzacji ma się zająć planowanymi przez koalicję działaniami na rzecz bezpieczeństwa dzieci w sieci. Jako priorytety deklarowali to w wywiadach dla DGP zarówno wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski, jak i wiceminister w tym resorcie, Michał Gramatyka.

Na razie nie ma jednak konkretnych projektów. Politycy, z którymi rozmawiamy na temat cyfryzacji, przekonują, że działania w skali jednego kraju to zbyt mało i są potrzebne wspólne działania na europejskim poziomie – jednym głosem mówią tak m.in. były minister cyfryzacji z PiS Janusz Cieszyński i wiceprzewodniczący sejmowej komisji zajmującej się tym tematem Grzegorz Napieralski (KO).

W UE rzeczywiście trwa walka o regulacje, które ukrócą rozpowszechnianie materiałów związanych z wykorzystywaniem seksualnym dzieci w internecie (CSAM). W lipcu ub.r. największe firmy internetowe i telekomunikacyjne działające na terenie UE (w tym Apple, Facebook, Google i Microsoft) podpisały kodeks dobrych praktyk zobowiązujący je do działania na rzecz wyeliminowania CSAM z ich platform. Swoje pomysły ma też Komisja Europejska – przedstawiła regulację, która pozwalałaby na kontrolę czatów między użytkownikami w UE. Wprowadzenie takiej możliwości pozwoliłoby algorytmom automatycznie wykrywać to, czy komunikatorami są przesyłane np. treści pedofilskie. Regulację popierają organizacje działające na rzecz dzieci, ostrzegają zaś przed nią działacze na rzecz wolności słowa.

– Grozi nam inwigilacja na niespotykaną dotąd skalę – ostrzegał w rozmowie z DGP dr Wojciech Wiewiórowski, europejski inspektor ochrony danych. Jego zdaniem wprowadzenie takiej możliwości otworzy drzwi do rutynowego skanowania wiadomości przez służby.

Te wątpliwości podzielił Parlament Europejski. Wkrótce regulacja ma trafić do negocjacji trójstronnych między nim, Radą a Komisją Europejską. ©℗