Roman Giertych nadawałby się na prokuratora generalnego. Jeśli chce dopaść PiS i stawiać im akty oskarżenia, to jest wymarzona funkcja - mówi Anna Maria Żukowska.

ikona lupy />
Anna Maria Żukowska - wiceprzewodnicząca mazowieckiej Nowej Lewicy. / Facebook
Jak idzie rządowa układanka?

Trwa. Dzisiaj są spotkania liderów partyjnych, a jutro są spotkania u pana prezydenta, mamy z KO i Trzecią Drogą zgodę, że chcemy i będziemy współrządzić.

Wśród polityków Razem też jest co do tego zgoda?

Mam nadzieję, że będzie. Mają swoje organy statutowe. To bardzo rozdyskutowane grona, więc pewnie potrzeba im więcej czasu, ale sądzę, że dojdą do rozsądnych wniosków.

Widzi pani scenariusz, w którym nie wchodzą w koalicję?

To by było naprawdę strasznie głupie i doprowadziłoby do podziału lewicy, bo trudno sobie wyobrazić, że w jednym wspólnym klubie jest opozycja i rząd. Może być też tak, że poprą utworzenie rządu, ale do niego nie wejdą. Ale wtedy stracą możliwość realizowania swojej agendy.

O jakie stanowiska walczy Lewica?

Wciąż rozmawiamy. Chcemy być obecni w większości ministerstw – niekoniecznie w charakterze ministrów, ale np. sekretarzy czy podsekretarzy stanu. W każdym sektorze musimy mieć przepływ informacji. Zależy nam też na osobach, które są naszymi ekspertami, a którym nie udało się niestety dostać do Sejmu, jak np. Dariuszowi Standerskiemu.

Czy jest jakiś temat, o który może się wywrócić formująca się koalicja?

Na pewno się nie wywróci, ale pewne projekty – jak ten dotyczący aborcji – nie będą projektami rządowymi. Będziemy je zgłaszać jako projekty poselskie i szukać dla nich poparcia.

Aborcja też jej nie wywróci?

Demokracja polega na tym, że się spieramy ze sobą. Wszyscy chyba czekaliśmy, żeby większość sejmowa nie była maszynką do głosowania, żeby wróciła prawdziwa demokracja. Aborcja nie wywróci koalicji, chociaż my nadal jako Lewica nie tracimy determinacji, by o jej liberalizację walczyć.

Jakie jeszcze tematy będą najważniejsze dla Nowej Lewicy?

Budowa 300 tys. mieszkań na tani wynajem. Na pewno będzie nam zależało, żeby pokazać, że w rządzie jesteśmy po coś. To zresztą temat, który łączy młode kobiety i młodych mężczyzn, a jeśli chcemy jako Lewica mieć lepsze wyniki, musimy zatroszczyć się także o nich.

Dlaczego pani sabotuje koalicję, punktując przyszłych koalicjantów na Twitterze?

Nie sabotuję. Uważam, że nasi wyborcy oczekują od nas determinacji. Jeżeli jest tak, że jeszcze przed negocjacjami lider PSL publicznie ogłasza ex cathedra, że czegoś w umowie nie będzie, to nie może pozostać bez kontry. Przy czym oczywiście ona nie mogła wyjść z poziomu przewodniczącego, bo to by był już ostry konflikt. Każdy klub ma takiego swojego bulteriera.

Ma pani mandat w klubie do szturchania innych w social mediach?

Zawsze podejmuję się ról, w których jest potrzebna waleczność, odporność na ataki, stawianie spraw jasno i determinacja i pewnie dlatego też nie jestem predystynowana do jakichś wysokich stanowisk publicznych. Są tacy, którym dobrze wychodzi szukanie kompromisu, i tacy, którzy jednak ten rząd będą dociskać wtedy, kiedy trzeba.

A jak będzie się pani czuła w koalicji z Romanem Giertychem – „reaktywatorem faszoli”, jak go pani nazwała na Twitterze?

Tak samo jak on ze mną. Ale przyznaję, że nadawałby się na prokuratora generalnego. Cała opozycja demokratyczna chce rozdzielić te funkcje od ministra sprawiedliwości. Jeśli on chce dopaść PiS i stawiać im akty oskarżenia, to to jest wymarzona funkcja.

Poprze pani Giertycha?

Na prokuratora generalnego – proszę bardzo.

A co was w koalicji łączy? Poza nienawiścią do PiS?

Mówienie o nienawiści to aberracja. Łączy nas na przykład kwestia wymiaru sprawiedliwości – postulujemy odpolitycznienie KRS, usunięcie sędziów dublerów Trybunału Konstytucyjnego. Myślę, że czeka nas dyskusja o tym, jak to robić. Pojawiają się takie opinie jak pana prof. Sadurskiego, że powinniśmy postępować jak PiS i stosować np. uchwały sejmowe. Ja nie jestem przekonana, czy robienie tego wszystkiego tak jak PiS to jest to, co byśmy nazwali przywracaniem praworządności. Poza tym my jesteśmy bardzo związani.

W jakim sensie?

Wszystko, co wypracujemy w Sejmie, może zawetować prezydent albo skierować to do tzw. Trybunału Konstytucyjnego. No i wtedy dziękuję, pozamiatane. Wykażemy, że byliśmy wspaniali, ale co z tego ,skoro będziemy nieskuteczni?

Jak oceniacie szansę na porozumienie z prezydentem?

Trudno powiedzieć, póki nie skończy się cykl spotkań z liderami partii. Mam nadzieję, że nie będzie próbował desygnować na premiera kogoś z Prawa i Sprawiedliwości, bo w ten sposób tylko się ośmieszy.

Wiem na pewno, że jest bardzo wrażliwy ma punkcie swojej prerogatywy do powoływania sędziów. Będzie więc stawał okoniem, jeśli my będziemy upierali się przy weryfikacji nominacji sędziowskich. Na pewno takie rozwiązania zawetuje.

Popieracie ponowną weryfikację forsowaną przez Iustitię?

Nie można stosować odpowiedzialności zbiorowej. Część nowych sędziów to ludzie, którzy po prostu mieli pecha skończyć studia i aplikacje w okresie rządów PiS. Nie każdy jest Nawackim czy Radzikiem. Problem polega na tym, że nie możemy naraz jednego dnia usunąć wszystkich, bo to wpłynęłoby mocno na zwiększenie i tak dużej przewlekłości postępowań w sądach. ©℗

Rozmawiała Anna Wittenberg