Andrzej Duda jeszcze nie zdecydował, kogo desygnuje na premiera. Mająca większość dotychczasowa opozycja próbuje wywrzeć na niego presję.

Kolejność dzisiejszych i jutrzejszych spotkań prezydenta z komitetami wyborczymi ustalono według osiągniętych przez nie wyników wyborczych. Dziś Andrzeja Dudę odwiedzą przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości i Koalicji Obywatelskiej, zaś jutro – Trzeciej Drogi, Lewicy i Konfederacji. Na każde ze spotkań wstępnie przewidziano ok. dwóch godzin. Po konsultacjach jest planowane publiczne wystąpienie Andrzeja Dudy.

Jakie perspektywy

– Prezydent chce merytorycznie porozmawiać o kwestiach inwestycyjnych, takich jak Centralny Port Komunikacyjny czy energia jądrowa, o sprawach zagranicznych, w tym o relacjach z Unią Europejską, a także o zamówieniach wojskowych czy wymiarze sprawiedliwości – mówi prezydencka minister Małgorzata Paprocka.

Kwestia relacji z UE może też być istotna z uwagi na przygotowaną przez Andrzeja Dudę i już obowiązującą tzw. ustawę kompetencyjną. Zgodnie z nią przyszły rząd będzie musiał uzgadniać z szefem państwa nominacje na najważniejsze stanowiska unijne, w tym polskiego komisarza. Ustawa dość szybko zostanie sprawdzona w praktyce, bo w czerwcu 2024 r. mamy wybory do Parlamentu Europejskiego, a po nich – układanie nowych unijnych gabinetów.

W dzisiejszych i jutrzejszych rozmowach pojawić się mogą także kwestie dotyczące tego, kto ma jakie perspektywy na zbudowanie stabilnej większości. Prezydent i jego otoczenie z jednej strony dostrzegają, że PiS ma za mało „szabel”, by móc mówić o koalicji np. z Polskim Stronnictwem Ludowym, ale z drugiej – niepokoją ich różnice programowe pomiędzy KO, Trzecią Drogą i Lewicą.

Trzy opcje

Cały czas bazowy scenariusz zakłada, że Andrzej Duda desygnuje na premiera przedstawiciela PiS – powołując się na argument, że to partia, która zdobyła najwięcej głosów w skali kraju (7,5 mln).

– Trzeba oddzielić czynności prawno-konstytucyjne od politycznych. Po pierwsze, chodzi o tradycję, w której głowa państwa desygnuje przedstawiciela zwycięskiej partii, a po drugie – o szacunek do wyborców, którzy oddali głos na tę partię – tłumaczy osoba z otoczenia Dudy.

Nasz rozmówca z PiS twierdzi, że prezydent miał poprosić swoje środowisko polityczne o dostarczenie mu argumentów uzasadniających takie działanie. – Przekazaliśmy mu nasze argumenty, m.in. dotyczące tego, że nasi wyborcy potrzebują podtrzymania wrażenia, że jednak to my zajęliśmy pierwsze miejsce w tych wyborach i choćby z tego względu należy nam się szansa – mówi.

– Prezydent chce zrobić wszystko, by stracić jak najmniej. Być może rozpoczynającymi się konsultacjami chce pokazać, że wysłuchał wszystkich stron i widzi, że ugrupowania opozycyjne w niczym się nie zgadzają – dodaje polityk PiS.

Rozmówca z Pałacu Prezydenckiego nie zaprzecza, że do kuluarowych konsultacji głowy państwa z PiS już doszło. Ale podkreśla: – Formalnie żadnych ustaleń nie było.

Z perspektywy Andrzeja Dudy plusem wariantu, w którym desygnuje np. Mateusza Morawieckiego, jest to, że pozostaje lojalny wobec własnego obozu politycznego. Minusem – że w ten sposób tylko przedłuży „powyborczą agonię” PiS, bo taki gabinet może przetrwa jedynie dwa tygodnie, czyli do czasu nieudzielenia mu wotum zaufania.

– Patrząc na sprawę czysto prawnie, prezydent może trzymać się tradycji, a dzisiejsza opozycja przejdzie sprawdzian w drugim kroku konstytucyjnym, gdy inicjatywa w zakresie wskazania premiera przechodzi z prezydenta na Sejm – słyszymy w pałacu.

Druga opcja prezydenta to desygnowanie na premiera Donalda Tuska. Zaletą tego rozwiązania jest powierzenie zadania stworzenia rządu liderowi formującej się koalicji, który ma silny mandat wyborczy (sam zdobył ponad pół miliona głosów), oraz realna perspektywa na zbudowanie większości sejmowej i gabinetu w możliwie najkrótszym czasie. Minusem jest tworzenie wrażenia, że Andrzej Duda uległ presji opozycji i zdradził własne środowisko polityczne.

Jest też trzecia opcja. Zakłada ona, że prezydent desygnuje na premiera kogoś z opozycji, ale nie Donalda Tuska, lecz np. prezesa PSL Władysława Kosiniaka -Kamysza. Taki ruch mógłby wprowadzić zamieszanie w szeregach opozycji, która albo musiałaby zaakceptować takiego premiera w głosowaniu sejmowym i zamknąć procedurę w pierwszym kroku, albo odrzucić tę kandydaturę i wybrać premiera w kroku drugim. Może to również skomplikować trwające już rozmowy o rozdziale funkcji w przyszłej koalicji.

Wspólne wystąpienie

Według wczorajszych doniesień „Newsweeka” premierem będzie Donald Tusk, Kosiniak-Kamysz wicepremierem, marszałkiem Sejmu Szymon Hołownia z Polski 2050, a Senatu – Magdalena Biejat z Lewicy. Ale wczoraj kilku ważnych polityków opozycji przekazało nam, że jeszcze nic nie jest przesądzone. – Nikt żadnych personaliów typu marszałek Sejmu czy Senatu nie ogłosi przed 8–9 listopada. Przed każdym ważnym wydarzeniem będą konferencje liderów. To oni będą wszystko ogłaszać – informuje jeden z nich.

Aby wzmóc presję na głowę państwa, na dziś rano liderzy ugrupowań opozycyjnych zaplanowali wspólne wystąpienie. – Możliwe, że wszyscy zgodnie wskażą Tuska na kandydata na premiera – słyszymy od polityka PSL.

– Nawet podpisanie jakiejś deklaracji to jeszcze nie koalicja w sensie prawnym. KO, Trzecia Droga i Lewica musiałyby startować razem w wyborach, żeby o tym mówić – wskazuje osoba z otoczenia Andrzeja Dudy.

Wciąż także nie zapadła decyzja o pierwszym posiedzeniu Sejmu nowej kadencji. Ostateczny termin to 14 listopada. Na razie nie zanosi się na to, by miałoby nastąpić szybciej. – Nie sądzę, by prezydent chciał skracać ponad miarę dotychczasową kadencję Sejmu. Wybory i tak były w jednym z pierwszych możliwych terminów – wskazuje rozmówca z pałacu. ©℗

Po konsultacjach jest planowane publiczne wystąpienie Dudy