Część ugrupowań opozycyjnych już pokazała kandydatów. Zjednoczona Prawica na razie tylko wyborcze hasło.

„Bezpieczna przyszłość Polaków” – pod tym hasłem Zjednoczona Prawica pójdzie do wyborów, ale nadal nie wiadomo, jak będą wyglądać listy jej kandydatów. To w dużej mierze zabieg taktyczny. – Prezes jak najdłużej chce utrzymać większość w Sejmie – mówi nam polityk PiS. Wiele będzie też zależeć od wyników sondaży.

Zgodnie z kalendarzem wyborczym do 6 września komitety wyborcze muszą zgłosić do Państwowej Komisji Wyborczej listy kandydatów poparte odpowiednią liczbą podpisów – co najmniej 5 tys. wyborców stale zamieszkałych w danym okręgu wyborczym w przypadku kandydatów na posłów oraz 2 tys. w przypadku kandydatów na senatorów. Okręgów sejmowych jest 41, wszystkie główne ugrupowania zamierzają zarejestrować swoich kandydatów w każdym z nich. Komitet, który zgłosił listy w co najmniej połowie okręgów, dalsze listy może zgłaszać już bez podpisów, ale ich zbieranie to ważny etap kampanii, mający pokazać siłę partyjnych struktur.

Stopniowo karty odsłania opozycja. W połowie zeszłego tygodnia podpisy pod listami zaczęła zbierać Koalicja Obywatelska. Ale raczej nie złoży ich z dużym wyprzedzeniem. – To okazja do robienia bezpośredniej kampanii wyborczej, do rozmowy z wyborcami, warto wykorzystać dobrze ten czas – mówi Katarzyna Lubnauer z KO. Inna sprawa, że część struktur KO wciąż buntuje się przeciwko wciąganiu na listy działaczy Agrounii, z Michałem Kołodziejczakiem na czele.

Listy Trzeciej Drogi powinniśmy poznać na dniach. PSL i Polska 2050 pulą kandydatów podzielą się po połowie, dotyczy to też jedynek. W Polsce 2050 trwają ostatnie szlify, PSL czeka z decyzjami. – Zatwierdzimy swoje listy po zebraniu zarządów wojewódzkich partii – mówi nam rozmówca z PSL.

W piątek kandydatów lewicy zatwierdziła współtworząca tę formację Nowa Lewica. – W najbliższych dniach to samo mają zrobić Partia Razem, PPS i Unia Pracy. Wtedy pokażemy całościowe listy – mówi nasz informator. – Mamy 920 osób i parytet 50 na 50, jeśli chodzi o kobiety i mężczyzn – powiedział w piątek Włodzimierz Czarzasty, współprzewodniczący Nowej Lewicy. W terenie słychać jednak momentami głosy niezadowolenia. – Na listach jest cała masa „spadochroniarzy”, bez szans na to, że lokalne struktury będą im nosić ulotki, bo czują się oszukane – twierdzi rozmówca DGP. Chodzi np. o kandydaturę szczecińskiej posłanki Katarzyny Kotuli w Gdańsku czy start wrocławskiej posłanki Agnieszki Dziemianowicz-Bąk w okręgu gdyńsko-słupskim.

Także Konfederacja kandydatów ujawnia na raty. W zeszłym tygodniu ogłoszono po trzy osoby z 32 okręgów sejmowych. W piątek wystartowała „ogólnopolska trasa koncertowa” z udziałem Sławomira Mentzena i Krzysztofa Bosaka. Liderzy mają odwiedzić 18 miast.

Najbardziej tajemnicza jest sytuacja w Zjednoczonej Prawicy. Słyszymy tam, że kształt list poznamy być może tuż przed 6 września. Powód? Po pierwsze, jeśli sondaże się nie zmienią, PiS będzie miał perspektywę na kilkadziesiąt mandatów mniej niż obecnie. A to spowoduje ścisk na listach i część działaczy, która dostanie niebiorące miejsca czy nie wejdzie w ogóle na listy, może stracić motywację do prowadzenia kampanii. Chodzi też o utrzymanie większości. 30 sierpnia zbierze się Sejm, ma uchwalić kilka ustaw (m.in. o NABE) czy odrzucić uchwały Senatu, który zbiera się tego samego dnia.

– Listy ustala Nowogrodzka, nikt nam nic nie mówi, nawet premier Morawiecki. Jak rozumiem, w momencie ich ogłoszenia możemy stracić większość, więc spodziewam się, że będą ogłoszone po 30 sierpnia. Pojawiający się w dyskusjach termin 4 września wydaje się optymalny – słyszymy w PiS. – Teatralne zbieranie podpisów, jak robi to opozycja, nie jest nam do niczego potrzebne. Wystarczą jeden–dwa dni – dodaje nasz rozmówca. ©℗