Władze nadal chcą skończyć budowę lotniska w 2027 r. Choć to nierealne.
We wrześniu minie sześć lat od momentu, w którym rząd Prawa i Sprawiedliwości zapowiedział, że w gminie Baranów powstanie nowe lotnisko przesiadkowe. W listopadzie 2017 r. Rada Ministrów przyjęła zaś uchwałę w sprawie przyjęcia koncepcji przygotowania i realizacji Centralnego Portu Komunikacyjnego. Określono wówczas, że nowe lotnisko zostanie skończone w 2027 r. Marcin Horała, wiceminister funduszy i rządowy pełnomocnik ds. budowy CPK, wciąż podtrzymuje ten termin. Zastrzega, że przez pierwsze miesiące mają się odbywać loty testowe, a pierwsze rejsy z pasażerami w 2028 r.
Czekając na decyzję
Jak się dowiadujemy, pod koniec lata, czyli tuż przed wyborami do parlamentu, wbijana będzie pierwsza, symboliczna łopata na budowie portu. Spółka CPK chce wtedy rozkręcić prace przygotowawcze na terenach, które dotąd udało się wykupić od właścicieli. W ramach programu dobrowolnych nabyć z obszaru o powierzchni 2155 ha potrzebnego na realizację pierwszego etapu lotniska dotąd udało się kupić ok. 500 ha, a więc mniej niż jedną czwartą niezbędnego areału. Trwają negocjacje z właścicielami 1100 ha. Od wczesnej wiosny na pierwszych przejętych działkach trwają rozbiórki budynków.
Po wbiciu łopaty na razie nie będzie można prowadzić spektakularnych prac, bo daleka droga jest jeszcze do wydania pozwoleń na budowę. W praktyce na razie będzie można zlecić np. plantowanie terenu. Spółka CPK wciąż nie ma jednego z kluczowych dokumentów potrzebnych na etapie przygotowań – decyzji środowiskowej. W tym przypadku można już mówić o opóźnieniach, bo w zeszłym roku urzędnicy liczyli, że ten dokument ujrzy światło dzienne w I kw. 2023 r. Teraz zakładają, że decyzja środowiskowa pojawi się latem. Po jej wydaniu można się spodziewać lawiny odwołań, m.in. ze strony mieszkańców, którzy sprzeciwiają się inwestycji. W następnym etapie spółka CPK będzie się starać o wydanie decyzji lokalizacyjnej, która m.in. wywłaszczy tych, którzy nie zechcą sprzedać swojej nieruchomości dobrowolnie.
500 zatrudnionych
Na dość wczesnym etapie są na razie prace projektowe. Od listopada ub.r. dokumentację terminalu pasażerskiego i dworca kolejowego przygotowuje brytyjskie konsorcjum Foster + Partners, które ma doświadczenie przy projektowaniu m.in. lotnisk w Dosze i Hongkongu.
Z kolei libańska firma Dar Al-Handasah jako projektant inżynierii lądowej pracuje nad dokumentacją dla dróg startowych, dróg kołowania i płyt postojowych. Trwa przetarg na projektowanie obiektów towarzyszących, w tym wieży kontroli ruchu lotniczego.
Jednocześnie trwa też postępowanie na partnera finansowego projektowanego portu, czyli mniejszościowego udziałowca spółki lotniskowej. Spośród większej liczby podmiotów zainteresowanych przedsięwzięciem wybrano krótką listę kilku potencjalnych inwestorów, z którymi podjęto negocjacje. – Nie jest tajemnicą, że jest wśród nich Incheon International Airport Corporation, czyli zarządca lotniska w Seulu, doradca strategiczny CPK, i francuska Grupa Vinci, jeden z największych operatorów lotnisk na świecie – mówi Konrad Majszyk, rzecznik spółki CPK.
Łącznie pracuje w niej ponad 500 osób. Średnie zarobki to 9,5 tys. zł netto.
Nierealne terminy
Przygotowania do budowy nowego lotniska rozkręcają się zatem coraz bardziej. Jednocześnie jednak zakończenie realizacji portu w 2027 r. można uznać za całkowicie nierealne. W takim tempie powstają lotniska jedynie w krajach, które nie są uznawane za demokratyczne i gdzie nie ma skomplikowanych procedur prawnych, decyzji środowiskowych i możliwości odwołań. Cztery lata powstawał np. nowy port w Stambule. W podobnym czasie budowano niektóre lotniska chińskie. Ostatnia wielka inwestycja lotniskowa w Europie, czyli port Berlin-Brandenburg powstawał aż 14 lat. Z kolei w Polsce realizacja stosunkowo niedużego lotniska w Radomiu skończyła się dwa lata później, niż zapowiadano.
Jednocześnie spółka podaje mało realne terminy dotyczące budowy szybkich linii kolejowych prowadzących do portu. W 2027 r., czyli jednocześnie z budową lotniska, ma zakończyć się budowa trasy kolei dużych prędkości z Warszawy do Łodzi. Ma zapewnić dojazd do CPK z Dworca Centralnego w 15 minut, a z Łodzi Fabrycznej w 25 minut. W 2028 r. ma być oddana nowa, szybka linia z Łodzi do Wrocławia. Nowe trasy są na etapie projektowania. Zgłoszono też wnioski o wydanie decyzji środowiskowych.
W Polsce nie mamy jednak na razie doświadczenia przy budowie nowych tras przystosowanych do prędkości 250 km/h. Realizacja krótkich, nie tak szybkich tras łapie zaś ogromne opóźnienie. Przykładowo trzykilometrowa łącznica kolejowa w Czarncy, która ma pozwolić pociągom z Kielc wjeżdżać na Centralną Magistralę Kolejową, powstawała pięć lat zamiast dwóch. Zaczęta w 2017 r. modernizacja trasy Warszawa–Poznań miała potrwać do 2020 r. Według ostatnich obietnic skończy się pod koniec tego roku.
Przeciw i za
Wśród ekspertów wciąż są też podzielone zdania co do sensowności realizacji CPK. Adrian Furgalski, prezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR, nie uznaje argumentów wiceministra Horały, który wskazuje, że po pandemii ruch znowu szybko przyrasta i w efekcie port na Okęciu znowu zaczyna się zapychać.
– Aby udowodnić, że Okęcie się dusi, przed kilku laty rząd zatrzymał jego rozbudowę do poziomu 28–29 mln pasażerów rocznie. Zablokowano też na wiele lat rozwój lotniska w Modlinie. Powtarza się też, że Lotniska Chopina nie można rozbudować z powodu hałasu lotniczego. Tyle że jego poziom badano do decyzji środowiskowej już 23 lata temu. Dziś samoloty są cichsze o 70–80 proc. – mówi Furgalski. – Rządzący nigdy nie przenalizowali dobrze wariantu alternatywnego. Gdyby było jasno powiedziane, że nie ma możliwości rozbudowy Okęcia i nie ma możliwości rozbudowy Modlina, to można by myśleć o analizowaniu budowy nowego lotniska. W dokumencie rządowym z 2017 r. dotyczącym CPK jednym zdaniem skwitowano, że rozbudowa Okęcia będzie trudna technicznie i zbyt droga. Nie sprecyzowano, co to znaczy – dodaje.
Bartosz Baca, ekspert lotniczy z firmy BBSG, ocenia, że z powodu ożywienia w lotnictwie lotnisko Okęcie rzeczywiście może się niedługo zapchać. – Tempo powrotu do poziomu liczby podróżnych sprzed pandemii pokazuje, że najpewniej ruch lotniczy będzie nadal przyrastał. Nie sprawdziły się prognozy, które mówiły, że pandemia gruntownie zmieni nasze zachowania i nie będziemy już przemieszczać się tyle co dawniej. Natura ludzka jest jednak taka, że potrzeba podróżowania wygrywa. W efekcie potrzeba przeniesienia ruchu z Lotniska Chopina do nowego, większego portu wkrótce będzie znowu pilna – mówi.
Baca podkreśla, że Polska potrzebuje lotniska bez barier rozwojowych. – Wątpię jednak, że dotrzymane zostaną zapowiedzi, że port zostanie uruchomiony w 2028 r. Na etapie wykonawstwa może dojść do kolejnych opóźnień. Deklarowana data ma charakter polityczny. Świat się nie zawali, jeśli nowy port zostanie oddany dwa–trzy lata później – zaznacza Bartosz Baca. ©℗