Rosnące stopy procentowe i zaostrzenie wymogów nadzorczych dotyczących sposobu kalkulacji zdolności kredytowej wnioskujących o kredyt hipoteczny doprowadziły do drastycznego ograniczenia maksymalnej kwoty kredytu, jaką oferują banki. Wskazują na to wyliczenia Expandera, pośrednika finansowego.

Firma wzięła pod uwagę posiadające dwójkę dzieci małżeństwo z zarobkami na poziomie 8 tys. zł netto, w którym mąż i żona są zatrudnieni na umowę o pracę. Przed rokiem mogli oni liczyć na kredyt na poziomie ponad 660 tys. zł. W grudniu ub.r. - po pierwszych trzech podwyżkach stóp procentowych - ta kwota spadła do niespełna 490 tys. zł. Obecnie, jak wynika z ankiety w dziewięciu dużych bankach, dostępna kwota to 285 tys. zł.
Możliwy do skredytowania metraż skurczył się dodatkowo za sprawą wzrostu cen nieruchomości. Na korzyść kredytobiorców działają z kolei podwyżki wynagrodzeń.
- Każda kolejna podwyżka stóp procentowych coraz bardziej obniża dostępność kredytów hipotecznych. Dodatkowo od kwietnia banki muszą przyjmować realne koszty życia zakładane w wyliczeniach, a te przecież szybko rosną. Rekomendacja Komisji Nadzoru Finansowego zobowiązuje je również do przyjmowania w wyliczeniach wzrostu stóp procentowych aż o 5 pkt proc. To powoduje, że bardzo mocno spadła zdolność kredytowa, a najmocniej odczuwają to wnioskodawcy posiadający dzieci - podkreśla Jarosław Sadowski, analityk Expandera.
Główna stopa Narodowego Banku Polskiego zwiększyła się z 0,1 proc. we wrześniu ubiegłego roku do 5,25 proc. Ekonomiści są zdania, że będzie jeszcze szła w górę. Utwierdzają ich w tym przekonaniu wypowiedzi Adama Glapińskiego, prezesa NBP. Wynika z nich, że podwyżki stóp będą mogły skończyć się wtedy, gdy będzie widać zahamowanie wzrostowego trendu inflacji.
Z ankiety Expandera wynika, że dwa najostrożniejsze banki to ING Śląski oraz Citi Handlowy. Oba są gotowe pożyczyć przykładowym klientom mniej niż ćwierć miliona złotych. Banki na drugim biegunie - BNP Paribas, Pekao i Millennium - zgodziłyby się na kredyt o wartości nieco ponad 300 tys. zł.
Przy wyliczaniu dostępnej kwoty kredytu banki biorą pod uwagę zarobki i wysokość rat przy określonym oprocentowaniu. Po spłacie raty klienci powinni mieć jeszcze na bieżące wydatki. Wyliczenie powinno brać pod uwagę możliwość podwyżek stóp procentowych. Do niedawna ten „bufor” wynosił minimalnie 2,5 pkt proc. (banki mogą go podwyższyć). Od kwietnia jest to 5 pkt proc. Oznacza to, że określając zdolność kredytową, bankowcy biorą pod uwagę wysokość rat przy oprocentowaniu przekraczającym 10 proc.
Większe wymogi przekładają się już na sprzedaż hipotek. W I kwartale krajowe banki udzieliły kredytów mieszkaniowych o wartości 17,6 mld zł - wynika z danych NBP. To o 0,2 mld zł więcej niż w podobnym okresie 2021 r., ale też o 4,6-6 mld zł mniej niż w poprzednich trzech kwartałach.
Według Biura Informacji Kredytowej w I kwartale akcja kredytowa w hipotekach w ujęciu wartościowym była o 8 proc. niższa niż rok wcześniej. W ujęciu liczbowym był spadek na poziomie 19 proc. - Na początku roku prognozowałem spadek wartości akcji kredytowej o ok. 10 proc. Obawiam się, że spadek może być głębszy, nawet 20-30 proc. - komentował te dane Waldemar Rogowski, główny analityk BIK.
Danych o sprzedaży hipotek w ubiegłym miesiącu jeszcze nie ma. Na razie znana jest liczba złożonych przez klientów wniosków kredytowych. Było ich niespełna 29 tys., o prawie 45 proc. mniej niż rok wcześniej. Obliczany przez BIK indeks popytu na hipoteki oznacza, że w przeliczeniu na dzień roboczy wartość zapytań o kredyty spadła o niemal 39 proc. - Obecny odczyt indeksu jest zapowiedzią dużego schłodzenia na rynku kredytów mieszkaniowych w kolejnych kwartałach. Kwietniowa wartość indeksu jest najniższa od kwietnia 2009 r., czyli od 13 lat, kiedy stopa referencyjna wynosiła 3,75 proc. - przypomina Waldemar Rogowski. ©℗
ikona lupy />
Wartość i oprocentowanie nowych umów kredytów mieszkaniowych / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe