- Zrobienie wyjątku dla wydatków na obronność rodzi pytanie, co z innymi obszarami, np. ochroną zdrowia - mówi Stanisław Gomułka, główny ekonomista Business Centre Club, w przeszłości doradca ministrów finansów w różnych rządach i prezesa NBP, przez kilka miesięcy był wiceministrem finansów w rządzie Donalda Tuska.

Jak pan ocenia propozycję wyjęcia z konstytucyjnego limitu zadłużenia wydatków na obronność?
Niedawno opublikowałem artykuł, w którym porównywałem przebieg wydarzeń w ostatnich latach w Polsce i w Grecji - przed kryzysem finansowym. Ryzyka makroekonomiczne dla Polski nie są tak duże, jak wtedy w Grecji, ale są znaczne. Więc sugerowałem, żeby taki kraj jak Polska, który nie ma mocnego standingu finansowego, o czym świadczą rentowności obligacji znacznie wyższe niż krajów ze strefy euro, starał się utrzymywać relację długu do PKB poniżej 40 proc.
Propozycja zmiany w konstytucji to raczej krok w drugą stronę.
Tak, to oznacza podwyższenie. Niestety, nie wiemy, do jakiego poziomu, bo to nie zostało sprecyzowane, a dług związany z wydatkami na obronność może się przecież kumulować.
Problem z tą propozycją jest taki, że ona pokazuje myślenie sprzeczne z zasadami sprawozdawczości budżetowej. W szczególności z tymi, które obowiązują w krajach Unii Europejskiej. Jeśli jest wydatek finansowany z kredytu, to on musi być uwidoczniony w podwyższonym długu. Nie wystarczy mówić, że czegoś się nie bierze pod uwagę. Proponowane podejście jest więc fikcją. Konstytucją się tego nie załatwi. Poza tym jeśli zrobimy wyjątek dla jednego obszaru, to co z kolejnymi? Przecież zapowiada się też duży i szybki wzrost w relacji do PKB wydatków na zdrowie. W dłuższej perspektywie rosnąć będzie musiało w relacji do PKB budżetowe wsparcie dla systemu emerytalnego.
Jak pan patrzy na propozycję dotyczącą nacjonalizacji majątku rosyjskich podmiotów w Polsce?
Kraje zachodnie to robią. U nas tego dotąd nie było. Tu mam jedno zastrzeżenie. Decyzja w tym zakresie to nie może być prerogatywa rządu. W konstytucji można napisać, że w określonych przypadkach można podjąć decyzję o nacjonalizacji majątku, ale decydować powinien Sejm. Można się tylko zastanawiać, jaką większością.
Z całą pewnością to nie powinien być zapis wymieniający wprost konkretny kraj. Przecież za 10 czy 20 lat to mógłby być kompletny nonsens. Rosja mogłaby być dla nas krajem przyjaznym, np. w konflikcie z Chinami, i zainteresowanym współpracą.
Jest jeszcze trzeci element: dodatkowe opodatkowanie podmiotów działających na naszym rynku, które nie chcą wycofać się z Rosji.
Tego w ogóle nie powinno być w konstytucji.
I rząd mówi, że tu jej zmiana nie jest potrzebna, wystarczy ustawa.
W ustawach podatkowych zróżnicowanie podmiotów istnieje. Tu wątpliwości budzi to, jakie podmioty podlegałyby dodatkowemu obciążeniu. Kraje UE muszą być traktowane tak samo, więc dotyczyłoby to także polskich firm.