Dojście na początku 2025 r. do władzy Donalda Trumpa spowodowało, że w Europie miniony rok upłynął pod znakiem przemeblowania dotychczasowego myślenia o bezpieczeństwie kontynentu. Prezydent USA od gróźb przeszedł do czynów.
USA przechodzi od gróźb do czynów
Wycofał z Rumunii pierwszych 800 amerykańskich żołnierzy, zapowiedział dalsze redukcje, a Strategia Bezpieczeństwa Narodowego USA pokazała, iż w myśleniu strategicznym Europa schodzi na trzeci plan. Oliwy do ognia dolał głównodowodzący wojsk NATO w Europie, gen. Alexus Grynkewich mówiąc, iż „Europa poradzi sobie świetnie przy mniejszej liczbie amerykańskich wojsk”.
Ten zimny prysznic okazał się skuteczny. Przełomowy szczyt NATO w Hadze skutkował ustaleniem, iż państwa europejskie zgodzą się podnieść wydatki na obronność z 2 do 5 proc. PKB. Dały sobie na to czas do 2030 r. Może jednak okazać się, że to zbyt optymistyczna wersja, bowiem Pentagon naciska na przyspieszenie zbrojeń. Jak informował Reuters, za oceanem narodził się plan, aby Europa przejęła odpowiedzialność za konwencjonalną obronę kontynentu już od 2027 r. W ocenie specjalistów, to zadanie nie do wykonania.
- Jeśli USA naprawdę postawiłyby nam warunek do 2027 r., to raczej trzeba by było z nimi negocjować nieco dłuższy termin. Rok to za mało, aby Europa stworzyła odpowiednie struktury i procedury działania w ramach NATO bez Stanów Zjednoczonych. Dwa lata to jest minimum – mówi gen. Stanisław Koziej, były szef BBN.
Europa inwestuje, ale kurczy jej się czas
Problemem jest choćby uzbrojenie rozbudowywanych europejskich armii. Proces ten już ruszył, wspierany przez Unię Europejską. Na program zbrojeń (SAFE) zagwarantowano w 2025 r. 150 mld euro, a finansowanie pierwszych zakupów ruszyć ma na początku 2026 r. Ruszyła też budowa nowych fabryk wojskowych. Tu liderem są Niemcy, którzy już oddali do użytku największą w Europie fabrykę amunicji w Unterlüß pod Hanowerem. Do produkcji wojskowej dostosowują się też dotychczasowi producenci części samochodowych. Jak jednak ocenia gen. Roman Polko, były szef BBN, na rozruch tej machiny potrzeba czasu.
- Danie Europie roku to jest absurd. Widać to nawet, jeśli chodzi o modernizację polskiego wojska. Tego się nie da zrobić na gwizdek. Europa teraz negocjuje czas ze Stanami Zjednoczonymi. Aby wykorzystać chociaż te fundusze, które już są przeznaczone na budowanie suwerenności strategicznej, to potrzebujemy minimum 5 lat i to przy sprawnym działaniu – mówi DGP wojskowy.
Rok 2026. Polska przed ważnym wyborem
W Polsce rok 2025 też upłynął pod znakiem przyspieszonych zbrojeń. Do naszego kraju dotarło pierwszych 90 szt. nowoczesnych Abramsów (z zakupionych 250 szt.). Reszta przybyć ma do końca 2026 r. Nasza armia wzbogaciła się też o pierwszych 180 szt. koreańskich czołgów K2 Black Panther i zakończyła odbiór pierwszej partii artylerii samobieżnej K9. Łącznie mamy ich już 212 szt. Pod koniec roku gotowość osiągnęły też dwie baterie systemu Patriot. Na rok 2026 zaplanowano m.in. dostawy myśliwców F-35, śmigłowców Apache oraz kolejnych czołgów i artylerii.
Zamieszanie w polityce obronnej skutkuje nie tylko przyspieszeniem zakupów. Jak na drożdżach powstają też dwustronne sojusze. W maju 2025 r. Polska podpisała układ obronny z Francją, a we wrześniu porozumienie o współpracy obronnej ze Szwecją. Do tego, 15 grudnia podpisano polsko-tureckie porozumienie o współpracy w dziedzinie bezpieczeństwa. W ocenie generała Kozieja, to droga, którą nasz kraj powinien konsekwentnie podążać.
- Polska powinna w 2026 r. obrać drogę dywersyfikacji. Nie powinniśmy polegać tylko na wsparciu amerykańskim albo europejskim. Im więcej tych zewnętrznych źródeł wsparcia dla Polski, tym pewniejsze, że nawet jeśli jedno przestanie funkcjonować, to pozostałe będą nas wspierać. Czyli jak najdłużej się da, trzymać Amerykanów w Polsce, razem z Unią Europejską rozwijać zdolności obronne i budować regionalne porozumienia – mówi generał Koziej.
Na potrzebę zacieśniania współpracy wewnątrz NATO zwracają też uwagę eksperci z brytyjskiego think tanku Royal United Services Institute (RUSI). Proponują oni, aby grupę E3, zrzeszającą Niemcy, Francję i Wielką Brytanię rozszerzyć o Polskę. Miałaby wówczas powstać „najsilniejsza czwórka mocarstw europejskich”.
- Gwarantem naszego bezpieczeństwa jest to, że jesteśmy w Unii Europejskiej i NATO i z tymi krajami musimy zacieśniać więzi. Agresor jest jeden – Rosja i krótko mówiąc, musimy iść w stronę zachodu, a nie wschodu – podsumowuje generał Polko.