Do głosowania w sprawie wyboru nowego marszałka Sejmu doszło we wtorek przed południem. Włodzimierz Czarzasty – współprzewodniczący Nowej Lewicy i dotychczasowy wicemarszałek – był jedynym kandydatem na to stanowisko. Głosowało na niego 236 posłów (Szymona Hołownię w 2023 r. poparło 265 parlamentarzystów).

Zwyczaje się zmienią

– Chciałem podziękować koalicji, która moją kandydaturę wsparła. I chcę jasno powiedzieć: jestem członkiem tej koalicji, wspieram tę koalicję i będę twardym, lojalnym, przewidywalnym elementem tej koalicji – mówił chwilę po głosowaniu Czarzasty.

Jak nieoficjalnie słyszymy, nie były to słowa przypadkowe. – Włodek chciał zaakcentować, że zwyczaje w Sejmie nieco się zmienią. Nie będzie już ukradkiem spotkań z Jarosławem Kaczyńskim, łatwo nie będzie miał również prezydent. Lojalność wobec koalicji ma być priorytetem, co w okresie marszałkowania Szymona Hołowni nie było wcale tak oczywiste – tłumaczy nam jeden z posłów Nowej Lewicy.

Co zmieni się w pracach parlamentu? Jak informowaliśmy na łamach DGP, ze swoich funkcji mają odejść m.in. Jacek Cichocki (szef kancelarii Sejmu) i Stanisław Zakroczymski (szef gabinetu marszałka). Ich następców Czarzasty ma przedstawić w środę. W kuluarach przewijają się dwa nazwiska: Bartosza Machalicy (politologa, współzałożyciela Centrum im. Ignacego Daszyńskiego) oraz Marka Siwca (byłego szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego; o jego potencjalnej kandydaturze jako pierwsze informowało Radio Nowy Świat). Jak nieoficjalnie słyszymy, w grudniu zmieni się również dyrektor sejmowego biura obsługi medialnej – do tego czasu funkcję tę będzie piastować Katarzyna Karpa-Świderek.

– Zmiany kadrowe to nie wszystko. Marszałek chce ogłosić w środę kilka „grubych” decyzji w sprawach dotyczących funkcjonowania Sejmu i posłów. I dotyczyć to będzie spraw oddziałujących społecznie – mówi nam jeden ze współpracowników Włodzimierza Czarzastego.

Ucieczka od problemów

Sejmowe głosowanie w sprawie nowego marszałka poprzedziła awantura. Część posłów Prawa i Sprawiedliwości skandowała hasło „precz z komuną”, po czym opuściła salę posiedzeń. – W istocie będzie to głosowanie nie za tym, kto będzie marszałkiem, ale nad tym, czy państwo dalej ma być słabe i słabnąć na naszych oczach, czy też mamy zawrócić z tej drogi i państwo wzmacniać – wskazywał z mównicy sejmowej Przemysław Czarnek, wiceprezes PiS.

Radosław Fogiel w rozmowie z DGP ocenia z kolei, że zmiana marszałka to „ucieczka od realnych problemów”. – Tusk woli dyskutować o stołkach, zamiast o tym, że NFZ jest na skraju bankructwa, a rząd nie potrafi prowadzić spójnej polityki informacyjnej dotyczącej ostatnich aktów sabotażu. To nie są priorytety, które odpowiadają na potrzeby Polaków – podkreśla poseł PiS.

– Po tej kadencji Sejmu, patrząc na sposób działania rządzącej większości, nie spodziewam się już niczego dobrego. Zerwano z demokratyczną tradycją, odmawiając największemu klubowi miejsca w prezydium – dodaje.

W listopadzie 2023 r. Sejm odrzucił kandydaturę Elżbiety Witek na wicemarszałka Sejmu. Klub PiS nie skorzystał jednak z możliwości, aby we wtorek ponownie zgłosić jej kandydaturę na to stanowisko. Dlaczego? – Uważamy, że z szulerami nie powinno się siadać do stołu – argumentuje Radosław Fogiel.

Na wicemarszałka Sejm wybrał Szymona Hołownię. Za jego kandydaturą głosowali posłowie KO, PSL, Polski 2050, Nowej Lewicy, Konfederacji i Razem, a także pojedynczy posłowie PiS (większość parlamentarzystów z tego klubu wstrzymała się od głosu). Lider Polski 2050 funkcję piastować ma co najmniej do grudnia. Swój los uzależnia od wyników rekrutacji na funkcję Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. uchodźców (UNHCR). Jak informowała w ubiegłym tygodniu „Rzeczpospolita”, były marszałek Sejmu ma być na liście trzech głównych kandydatów na to stanowisko.

Polityczny pasjans

To nie koniec kadrowych zmian w Koalicji 15 października. Wkrótce do zmian ma dojść także w Radzie Ministrów. Kwestia funkcji wicepremiera dla minister funduszy Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz cały czas owiana jest jednak tajemnicą. Rzecznik rządu Adam Szłapka nie odpowiedział we wtorek na nasze pytania.

– O mianowaniu wicepremiera decyduje premier. Natomiast to, co się teraz dzieje, jest sprawdzianem dla całej naszej koalicji, na ile wzajemnie dotrzymujemy umów – deklarowała Pełczyńska-Nałęcz na antenie Radia Zet. Jak podkreślała, Polska 2050 wskazała ją na funkcję wiceszefa rządu, a „zobowiązanie koalicyjne jest jasne”. – Każda formacja ma mieć swojego wicepremiera i rozumiem, że to się zdarzy – podkreślała szefowa MFiPR.

– W tym politycznym „pasjansie” widzę wiele zagrożeń – ocenia w rozmowie z DGP Bartosz Rydliński, politolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. – Nowa Lewica straci wymówkę, że marszałek blokuje jej projekty ustaw. Jeśli Włodzimierz Czarzasty szybko zacznie procedować kluczowe dla niej kwestie, np. prawa kobiet, kryzysy w koalicji mogą się nasilać. Politycy PSL i bardziej konserwatywni posłowie KO mogą mieć problem z głosowaniem nad projektami sprzecznymi z ich sumieniem. I to może rodzić tarcia – wskazuje nasz rozmówca.

W ocenie politologa powołanie Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz na wicepremiera oznaczałoby wzmocnienie osoby, z którą Donald Tusk nie ma przyjaznej relacji. – Trudno więc powiedzieć, czy ostatecznie zgodzi się na takie rozwiązanie. Bo – jeśli rzeczywiście dochodzi między nimi do poważnych konfliktów – mogłoby to osłabić jego pozycję w koalicji rządzącej i we własnym ugrupowaniu – podkreśla Rydliński.