- Nigdy wcześniej młodzi nie zaznaczyli tak silnie swojej pozycji w gronie głosujących jak w tegorocznych wyborach prezydenckich - mówi DGP dr Ewelina Nowakowska, politolog i antropolog polityki z Uniwersytetu SWPS i IFiS PAN.

Frekwencja w wyborach prezydenckich. Kto zaskoczył?

W pierwszej turze wyborów prezydenckich do urn poszło łącznie 67,31 proc. uprawnionych obywateli. Z sondaży exit poll wynika, że najwyższą frekwencję wyborczą odnotowano wśród osób w wieku 50-59 lat (74,5 proc.). Tuż za nimi uplasowali się młodzi wyborcy (18-29 lat) z wynikiem 72,8 proc. Z kolei w grupach 30-39 i 40-49 lat głosowało odpowiednio: 68,8 proc. i 66,8 proc. uprawnionych. Najmniej aktywni byli seniorzy. Wśród osób 60+ frekwencja wyniosła 59,3 proc.

Głosy najmłodszych realnie wpłynęły na wynik wyborów prezydenckich, ale nie były decydujące dla tego, kto znalazł się w drugiej turze. Najwięcej poparcia młodych zdobył Sławomir Mentzen, a za nim Adrian Zandberg. - Bardzo cieszy nas rekordowa frekwencja wśród młodych. To efekt ich mobilizacji i potrzeby wpływu na rzeczywistość. Młodzi chcą być traktowani poważnie w sprawach edukacji, klimatu, zdrowia psychicznego, mieszkalnictwa czy pracy. Spodziewaliśmy się około 55 proc., a jest ponad 70 proc. To pozytywne zaskoczenie i sygnał, że młode pokolenie chce realnie zmieniać kraj - mówi Paweł Mrozek z Akcji Uczniowskiej, która organizowała kampanię profrekwencyjną "Młodzi GłosujMY". Żaden z preferowanych przez młodych kandydatów nie znajdzie się jednak w II turze wyborów prezydenckich, która odbędzie się 1 czerwca.

Kto wygra wybory prezydenckie? Młodzi ważni, ale mniej liczni

Dlaczego młodzi w i turze wyborów prezydenckich tłumnie ruszyli do urn? - To efekt silnych, krótkookresowych impulsów, takich jak poczucie zagrożenia czy braku bezpieczeństwa ekonomicznego i socjalnego - mówi DGP dr hab. Radosław Marzęcki, prof. UKEN. Zwraca uwagę, że na frekwencję wyborczą może wpływać też tzw. „odruch autorytarny” (zwrot w obliczu zagrożenia ku wyraźniejszym, zwłaszcza prawicowym, rozwiązaniom). - Ja jednak rozszerzyłbym to na ogólniejszy „odruch radykalny”. Młodzi, doświadczający deficytów, zwłaszcza w sferze bezpieczeństwa ekonomicznego, są bardziej skłonni wspierać ugrupowania wyraźnie kontestujące obecny porządek społeczno-polityczny. To tłumaczy rozkład głosów w wyborach prezydenckich między Sławomira Mentzena a Adriana Zandberga – wyjaśnia. W kontekście frekwencji wskazuje również na „naturalny” mechanizm - młodzi instynktownie ustawiają się w kontrze do dominującego porządku politycznego.

- To najbardziej niestabilny elektorat. Preferencje młodych zmieniają się z wyborów na wybory - mówi. Nowakowska uważa, że liczny udział młodych w głosowaniu to ważny sygnał. - Młodzi są zainteresowani polityką i życiem publicznym, bo coraz bardziej widzą, że wszystko, co ich dotyczy, jest polityką - podkreśla.

Wyniki wyborów w pierwszej turze pokazują czego boją się dwudziestolatkowie

Badaczka uważa, że wyniki wyborów sugerują, że młodzi przestali ufać Donaldowi Tuskowi i jego rządowi. - To symboliczna „czerwona kartka” wymierzona przede wszystkim w PO. To wyraz frustracji wobec niespełnionych obietnic i braku realnego dialogu ze strony rządzących. Marsze, petycje, działania aktywistyczne - wszystko to rozeszło się bez echa - zaznacza.

Prof. Marzęcki podkreśla, że młodzi najbardziej obawiają się barier materialnych, czyli trudności z wejściem na rynek pracy, braku stabilnych umów i finansowej zależności od rodziców. – To właśnie te kwestie powinny stać się priorytetem dla polityków. Ignorowanie tej grupy przy rosnącej mobilizacji może być błędem kosztownym politycznie – zaznacza.

Ekspert zaznacza, że tradycyjne kampanie wyborcze nie trafiają do młodych. - Potrzeba dużego wysiłku, by dotrzeć do nich w sposób wiarygodny, niekonwencjonalny i poprzez kanały, których oni używają: głównie internet, ale też z odpowiednią formą i treścią przekazu. Samo konto w mediach społecznościowych nie wystarczy. Liczy się styl, sposób mówienia, autentyczność – wskazuje.

- Oni są nie tylko wrażliwi na treść kampanii i autentyczność liderów, ale także na symbole, np. postawę wobec mniejszości seksualnych. Jeden nieostrożny komunikat podczas debaty może zaważyć na wiarygodności. Oni nie tyle są spolaryzowani, co zbuntowani wobec status quo. Ich wybory często nie wynikają z lojalności wobec jednej strony sceny politycznej, ale z potrzeby zmiany i rozczarowania głównym nurtem - dodaje.

Nawrocki i Trzaskowski zmarnowali szansę. Co się zdarzy II turze wyborów prezydenckich?

Badacz zaznacza, że duże partie zawsze miały trudności z najmłodszym elektoratem, ponieważ to grupa najbardziej pluralistyczna i zróżnicowana politycznie. Według niego, kandydaci głównego nurtu nie zauważyli młodych w tej kampanii.

- Oczywiście partie i kandydaci mają elektoraty o określonej strukturze wiekowej - Trzaskowski i Nawrocki mają silne poparcie wśród osób starszych. Może dlatego najmłodsi nie są dla nich priorytetowi. Ale przy tak wysokim poziomie mobilizacji, jaki widzieliśmy w ostatnich wyborach, okazuje się, że młodzi mogą mieć głos, który bardzo istotnie wpłynie na wynik II tury - ocenia.

- Mimo że Trzaskowski miał wcześniej silne zaplecze młodzieżowe (m.in. dzięki Campusowi Polska), nie wykorzystano tego potencjału w kampanii prezydenckiej. Podobnie było w przypadku Karola Nawrockiego, który co prawda ogłosił powołanie pełnomocnika ds. młodzieży, ale temat ten nie wybrzmiał szerzej w jego przekazie – zaznacza.

- Trzaskowski i Nawrocki muszą zrozumieć, że bez głosu młodych mogą przegrać. Liczymy na spotkania z oboma kandydatami, by usłyszeć konkretne plany, nie tylko ogólne hasła. Chcemy jasnych odpowiedzi, deklaracji i działań – mówi Mrozek.

Wysoka mobilizacja wyborcza zmienia układankę

Ale czy w perspektywie kolejnych wyborów parlamentarnych młodzi wyborcy mogą zmienić kształt polskiej sceny politycznej? - Oczywiście przy wysokiej mobilizacji siła głosu młodych rośnie. Ich wpływ na wynik wyborów staje się realny. Ale musimy pamiętać, że frekwencja w tej grupie potrafi gwałtownie się zmieniać, więc trudno to przewidzieć – mówi Marzęcki. - Ale drugą turę wyborów prezydenckich można będzie odczytać jako test: czy młodzi są w stanie zagłosować „za” jakąś wizją Polski, czy pozostaną w kontrze, także wobec nowej koalicji rządzącej – dodaje.

Opinię podziela Nowakowska. - To, czego dziś jesteśmy świadkami, to początek długofalowej zmiany. Wymiana pokoleniowa w polityce nie dzieje się z dnia na dzień. Potrzeba na to 15, może nawet 20 lat. Dziś o wynikach wyborów nadal decydują osoby po czterdziestce i pięćdziesiątce, ale ci, którzy mają dziś 20–30 lat, przejmą ten wpływ w nadchodzącej dekadzie - podkreśla Nowakowska.