Wybory prezydenckie 2025 - o czym świadczą wyniki w pierwszej turze?

Wyniki wyborów prezydenckich są dla pana zaskoczeniem? Sondaże przez długi czas kampanii wyborczej przewidywały nieco inny rezultat.
ikona lupy />
dr hab. Wojciech Rafałowski prof. UW, socjolog polityki, badacz kampanii wyborczych, prodziekan ds. naukowych na Wydziale Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego / Materiały prasowe / fot. Materiały prasowe

Sondaże były przede wszystkim dość zróżnicowane. To prawda, niektóre z nich pokazywały dość dużą przewagę Rafała Trzaskowskiego. Finalnie różnica pomiędzy głównymi konkurentami nie była tak duża – 31,4 proc. do 29,5 proc. W tym względzie mamy więc pewne zaskoczenie.

Mamy do czynienia z kryzysem polskich sondażowni? Często mówi się, że nie tylko badają rzeczywistość, ale i ją kreują.

Nie czyniłbym jednak ogromnych zarzutów co do rozbieżności pomiędzy sondażami a ostatecznymi wynikami wyborów prezydenckich. Różnice nie są aż tak znaczne, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Poza podium mamy wielu kandydatów o bardzo wyrównanych wynikach – przez to niewielkie wahania w sondażach powodowały zmianę kolejności. I tak Adrian Zandberg raz był czwarty, raz piąty, a ostatecznie szósty. Podobnie było z Szymonem Hołownią. Poparcie dla marszałka Sejmu również falowało.

Wyniki sondaży wyborczych wpływają przede wszystkim na głosowanie strategiczne, które w przypadku I tury wyborów prezydenckich jest dość rzadkie. Gdyby sondaże jednoznacznie wskazywały, że do II tury może wejść albo Sławomir Mentzen, albo Karol Nawrocki, to wtedy np. wyborcy Marka Jakubiaka mogliby rozważać poparcie Nawrockiego, jako kandydata bliższego im ideologiczne, aby pomóc mu w wejściu do II tury. To jednak sytuacja hipotetyczna, bo dystanse między kandydatami były duże. Sondaże mają większe znaczenie w wyborach parlamentarnych, w których jest tylko jedna tura. Wtedy ugrupowania, które mają przewidywane wyniki poniżej 5 proc., mogą tracić wyborców chcących uniknąć ich „zmarnowania”.

Skąd się wziął sukces skrajnej prawicy w pierwszej turze wyborów prezydenckich?

Dziś pojawia się jednak zarzut, że Grzegorz Braun był niedoszacowany w sondażach wyborczych.

Mogło tak być. Warto jednak pamiętać, że błąd statystyczny w sondażach wynosi ok. 2 pp. dla wartości ok. 50 proc. Dla niskich odsetków błąd jest większy, co wynika z teorii prawdopodobieństwa. Przy wyniku 6,3 proc. to jednak fundamentalna różnica, ale zarazem mieszcząca się w przyjętych widełkach. Poza tym lider Konfederacji Korony Polskiej – poza Maciejem Maciakiem – to najbardziej kontrowersyjny ze wszystkich kandydatów. Badani mogli nie zawsze chcieć przyznawać się przed ankieterem, że na niego głosują albo nawet odmawiać udziału w ankiecie na skutek swojego ogólnego wyalienowania z powodu radykalnych poglądów. I to też wpłynęło na ostateczny wynik badania.

Niewątpliwie prawica osiągnęła ostatecznie spory sukces w wyborach prezydenckich. Na Grzegorza Brauna zagłosowało 6,3 proc. wyborców, na Sławomira Mentzena – 14,8 proc. Łącznie to ponad 21 proc. Z czego wynika ta siła antyestablishmentowych kandydatów?

Z różnych czynników. To, co oddziałuje pozytywnie na poparcie obu kandydatów, to pewne osłabienie Prawa i Sprawiedliwości względem pozycji sprzed paru lat.

Część prawicowego elektoratu czuje się zawiedziona ugrupowaniem Jarosława Kaczyńskiego i poszukuje czegoś nowego.

Jest to efektem rządów, które w ostatnim okresie były naznaczone rozmaitymi aferami, w tym najbardziej bolesną dla wyborców prawicowych, aferą wizową. Zyskuje na tym m.in. właśnie Grzegorz Braun. Wyborcy o poglądach prawicowych i skrajnie prawicowych, nierzadko antyukraińskich i antysemickich, głosują właśnie na niego.

ikona lupy />
Materiały prasowe

W przypadku elektoratu Sławomira Mentzena sytuacja jest nieco bardziej zróżnicowana. Oczywiście, znajdują się wśród nich narodowcy, którzy nadal stanowią jeden z głównych filarów Konfederacji, ale to nie jedyna grupa. Coraz częściej są ludzie, którzy chcą po prostu płacić i proste niskie podatki. I to jest ich główna motywacja – wychodzą z założenia, że państwo nie oferuje im nic w zamian, więc chcą łożyć na nie jak najmniej. Wizja mniejszych nakładów na opiekę zdrowotną, likwidacji danin i uproszczenia całego systemu podatkowego jest dla nich atrakcyjna. Pokazywały to również badania jakościowe Sławomira Sierakowskiego i prof. Przemysława Sadury z czasów wyborów parlamentarnych w 2023 r.

Mentzen zyskuje także w gronie elektoratu antysystemowego, kwestionującego obecny układ rządzący. I to paradoksalnie łączy go z Adrianem Zandbergiem.

Jest grono wyborców, szczególnie młodych, które byłoby gotowe zagłosować jednocześnie i na lidera Konfederacji, i przewodniczącego partii Razem. Obaj kontestują duopol, przedstawiają wizję polityki diametralnie różnej od obecnej. To może wydawać się atrakcyjne i znalazło odzwierciedlenie w poparciu wśród osób młodych, na których problemach koncentrowali się obaj kandydaci. Jeden z nich proponował niemal całkowite wycofanie się państwa i obniżenie kosztów jego funkcjonowania, a drugi jego radykalne wzmocnienie. Dwie całkowicie sprzeczne odpowiedzi, ale na klasyczny zestaw problemów społecznych i politycznych, które młodzieży dotyczą.

Druga tura wyborów prezydencki - jak zachowa się elektorat Brauna i Mentzena?

Co elektorat Grzegorza Brauna i Sławomira Mentzena zrobi w II turze wyborów prezydenckich?

Trzeba rozpatrywać to oddzielnie. W przypadku głosujących na Grzegorza Brauna wielu może dokonać wyboru zgodnego z hasłem Magdaleny Biejat, że „w I turze głosuje się sercem, a w II – rozumem” i tym samym zagłosować na Karola Nawrockiego. Nawrocki jest delikatniejszy, retorycznie dużo mniej antyukraiński, ale w zestawieniu z Trzaskowskim o wiele bardziej atrakcyjny dla wyborców Brauna. Oczywiście, znajdą się również tacy, którzy zostaną w domach, stwierdzając, że i Nawrocki, i Trzaskowski są zdrajcami, bo opowiadają się za obecnością Polski w Unii Europejskiej.

W przypadku Sławomira Mentzena sytuacja jest dużo bardziej skomplikowana. Badania pokazywały, że większość wyborców jest gotowa zagłosować na Karola Nawrockiego. Nie jest to tak oczywiste, jak mogłoby się wydawać. Istnieje pewna grupa liberalnych wyborców, która głosowała na lidera Konfederacji ze względu na jego wolnościowe poglądy gospodarcze.

Badania Centrum Badania Opinii Społecznej pokazywały, że wyborcy cenią w Mentzenie autentyczność, przywództwo, patriotyzm, prosty język. Uważali jednak, że ich kandydat myli się np. w kwestii podejścia do aborcji – mimo to byli gotowi na niego zagłosować.

W drugiej turze wyborów prezydenckich bardziej liberalnym kandydatem jest Trzaskowski – szczególnie, że PiS nadal kojarzy się jako partia etatystyczna, odpowiadająca w ostatnich latach za wiele transferów społecznych, aprobująca twarde zarządzanie szkolnictwem przez Przemysława Czarnka – a mówimy przecież o osobach, które szkołę niedawno ukończyły.

Poza tym zwycięstwo kandydata PO byłoby też na pewno dla Mentzena bardziej opłacalne w dłuższej perspektywie.

Dlaczego?

Przegrana Nawrockiego byłaby kolejnym elementem wzmacniającym pozycję Mentzena na prawicy. Liderowi Konfederacji dużo łatwiej byłoby atakować rząd i prezydenta za niebycie prawicowym. Przy słabym PiS-ie, który dodatkowo zaliczyłoby kolejną wyborczą porażkę, Konfederacja mogłaby urosnąć na dominującą siłę po prawej stronie. A to byłoby kluczowe przed wyborami parlamentarnymi w 2027 r.

Wyniki wyborów prezydenckich a przyszłość rządu Tuska

Co wyniki I tury wyborów prezydenckich oznaczają dla rządu Donalda Tuska? Kandydaci koalicji 15 października wypadli blado na tle swoich opozycyjnych konkurentów.

Wyniki wyborów prezydenckich muszą przede wszystkich stanowić dla nich spore otrzeźwienie. Liczby bezwzględne ukazują pewną skalę wyborczej porażki. Okazuje się bowiem, że koalicja rządząca straciła łącznie ok. 2 mln wyborców. To osoby, które w 2023 r. poszły do urn i zagłosowały na którąś z partii władzy. Teraz zostali w domu. Być może wrócą jeszcze do Trzaskowskiego w II turze, ale w ostatnią niedzielę nie oddali głosu na żadnego z koalicyjnych kandydatów.

W dwa tygodnie Rafał Trzaskowski jest w stanie nadrobić tę stratę?

Może być trudno. Część elektoratu pewnie uda się zmobilizować, ale nie sądzę, aby w liczbach bezwzględnych udało się wrócić do poparcia sprzed półtora roku. Część wyborców zniechęciła się brakiem spełnienia konkretnych przedwyborczych obietnic – nie udało się w rządzie dojść do porozumienia w kwestii aborcji czy składki zdrowotnej dla przedsiębiorców. Sprawczość musiałby pokazać więc rząd. Sam kandydat niewiele w tej sprawie może.

Trzaskowski czy Nawrocki? Który z kandydatów na prezydenta jest w lepszej sytuacji

Na czym dziś powinni się skupić kandydaci w drugiej turze wyborów prezydenckich?

Obaj mają bardzo podobne zadanie. Myślę tu o propozycjach programowych dla młodych. To oni poszli licznie do urn. Wśród osób w wieku 18–29 lat zagłosowało ponad 72,8 proc. uprawnionych. Młodzi zmobilizowali się nawet bardziej od tzw. millenialsów, czyli osób w wieku 30-45 lat, a także bardziej od seniorów w wieku 60+. Młodzież nie jest co prawda najliczniejszą grupą wyborców, ale ich głosy mogą być kluczowe – szczególnie, że w I turze głosowali przede wszystkim na Sławomira Mentzena i Adriana Zandberga. Spodziewałbym się, że wkrótce każdy z kandydatów przedstawi pakiet dla młodych. Wygra ten, który zrobi to bardziej wiarygodnie.

Który z kandydatów jest dziś w bardziej komfortowej sytuacji?

Sporo mówi się, że to Karol Nawrocki jest w dużo lepszej sytuacji, bo dobre wyniki osiągnęli inni kandydaci prawicowi, więc potencjalnie ma skąd czerpać wyborców. Sytuacja nie jest jednak tak zero-jedynkowa. Jeśli chodzi o wyborców młodych, dużo większą siłę przekonywania ma Rafał Trzaskowski, bo jego wizerunek ma więcej cech wspólnych z Mentzenem. I to może mieć znaczenie dla wyniku. ©℗

Rozmawiał Marek Mikołajczyk