Sprawa cudzoziemców przekazywanych Polsce przez kraje trzecie budzi duże emocje. Wynikają one z chaosu informacyjnego związanego z opisywaniem danych w ramach różnych procedur. Czym innym jest zawracanie cudzoziemców, czym innym odmowa wjazdu, a jeszcze czym innym podrzucanie czy przerzucanie migrantów przez granicę.
Jak działają przepisy o readmisji w praktyce?
DGP dotarł do szczegółowych danych Straży Granicznej z ostatnich pięciu lat. Zawierają one informacje dotyczące cudzoziemców przekazywanych do Polski w ramach umów pomiędzy krajami o readmisji (pełnej i uproszczonej) oraz tzw. procedury dublińskiej, czyli unijnego rozporządzenia Dublin III z 2013 r. – W ramach tych pierwszych porozumień może odbywać się przekazanie, które dotyczy osób przebywających bez zezwolenia np. na terytorium Niemiec (czy w innym państwie), a które dotarły tam z Polski. Przybiera ona dwie formy: readmisji uproszczonej, która powinna być wykonana w ciągu 48 godzin od powiadomienia strony polskiej o zatrzymaniu cudzoziemca na granicy, oraz readmisji pełnej, w ramach której przekazanie dokonuje się w oparciu o wcześniejsze uzgodnienia – mówi nam Marcin Gońda, kierownik Centrum Studiów Migracyjnych na Uniwersytecie Łódzkim.
Z kolei zgodnie z procedurą Dublin III do Polski przekazywane są osoby, które w trakcie pobytu w naszym kraju złożyły wnioski o ochronę międzynarodową i tu powinny oczekiwać na ich rozpatrzenie, ale w międzyczasie wyjechały do innego państwa. Łącznie w latach 2021–2025 było ponad 4,3 tys. przypadków readmisji do Polski. W 2021 r. zawrócono do nas 520 osób, rok później było ich już 869, a szczyt przypadł na 2023 r., gdy w ramach istniejących procedur zawrócono 1489 cudzoziemców. W 2024 r. było to 1206 przypadków, a w I kw. tego roku – 310. Najczęściej cudzoziemcy są do nas zawracani z Niemiec (nieco ponad 2,8 tys. przypadków w ciągu ostatnich pięciu lat). Na dalszych miejscach znajduje się Norwegia (441 przypadków), Szwecja (199), Francja (161) i Austria (138).
Skąd pochodzą cudzoziemcy zawracani do Polski?
Jeśli chodzi o paszporty zawracanych obcokrajowców, najczęściej dotyczyło to Ukraińców (778 osób), Rosjan (590), Gruzinów (423) i Białorusinów (406). Struktura narodowościowa mocno się jednak zmienia. Jeszcze w 2021 r. na czele listy znajdowali się Gruzini (112 osób), potem ich miejsce zajęli obywatele Ukrainy. Jak nieoficjalnie słyszymy w resorcie spraw wewnętrznych, wynika to często z tego, że obywatele tego kraju posiadają prawo pobytu w Polsce, ale nie mają możliwości podróżowania po Europie np. ze względu na nieaktualny paszport. W takiej sytuacji zawracani są do naszego kraju. – To nie jest ani sensacja, ani nowa polityka. Taki mechanizm obowiązywał od lat, a teraz jest po prostu częściej stosowany i bardziej nagłośniony – wskazuje Jan Brzozowski, wiceprzewodniczący Komitetu Badań nad Migracjami Polskiej Akademii Nauk.
– Co do zasady, przekazywanie migrantów odbywa się po uzgodnieniach obu zainteresowanych państw. Kwestia ta jest jednak silnie upolityczniona, co widać przy okazji wyborów w Polsce czy Niemczech – dodaje dr Gońda. A co, jeśli zgoda nie zostaje wyrażona? Wówczas do przekazania migranta do Polski nie dochodzi. W komunikacie Straży Granicznej z 19 lutego napisano, że w 2024 r. nastąpił znaczny spadek liczby pozytywnych decyzji o przyjęciu przez Polskę cudzoziemców zawracanych przez inne państwa Unii Europejskiej. Miał to być „efekt przeprowadzenia bardzo dokładnego sprawdzenia, czy wniosek władz niemieckich jest zasadny i czy Polska powinna zgodzić się na przyjęcie danego cudzoziemca”. DGP zwrócił się o pełne dane w tym zakresie. Jak dotychczas ich nie otrzymaliśmy.
Przerzucanie migrantów z Niemiec. Mit?
W internecie regularnie pojawiają się jednak informacje o tym, że do Polski poza oficjalną procedurą podrzucani są migranci z Niemiec. Dowodem potwierdzającym ten fakt miałaby być obecność niemieckich radiowozów na polskich drogach. – To absolutny fake news! Po prostu jedno wielkie kłamstwo. Używam mocnych słów, ponieważ tu nie ma miejsca na żadne relatywizowanie – komentował w poniedziałkowej rozmowie z DGP wiceszef MSWiA Maciej Duszczyk. Jak tłumaczył, doszło do jednego takiego przypadku w połowie zeszłego roku w Osinowie Dolnym.
– Nasza reakcja na tamto zdarzenie była ekstremalnie dosadna. Premier rozmawiał w tej sprawie z kanclerzem Olafem Scholzem. Minister Tomasz Siemoniak podczas wizyty w Berlinie został przeproszony i zapewniony, że był to incydent. Niemcy doskonale zdają sobie sprawę, że podobna sytuacja nie może się powtórzyć – wskazywał podsekretarz stanu. I jak dodawał, niemieckie radiowozy po polskiej stronie granicy nie są dowodem na podrzucanie migrantów, lecz na istniejącą współpracę w zakresie zwalczania przestępczości zorganizowanej.
Rozbieżności w danych Straży Granicznej i Niemiec
W ubiegłym tygodniu Interia opublikowała dane niemieckich służb wskazujące, że „w ciągu 14 miesięcy do Polski zawrócono 10 343 migrantów”. Skąd rozbieżność między danymi Straży Granicznej a strony niemieckiej? Jak słyszymy, wynika ona z nieprecyzyjnego stosowania pojęć. Statystyki SG, do których dotarliśmy, dotyczą osób, wobec których rozpoczęto procedurę zawrócenia (readmisji lub Dublin III). Krótko mówiąc, znajdowały się one nielegalnie na terytorium innego kraju i zostały zawrócone do Polski. Interia uwzględniła w swoich statystykach również osoby, którym odmówiono wjazdu na teren Niemiec, a więc nie było konieczności stosowania wobec nich procedury readmisji.
Rozmówcy DGP podkreślają, że chaos związany z tym tematem nikomu nie służy. – Skala zawracanych w ramach readmisji nie jest dla mnie zaskakująca. Zresztą Polska również korzysta z tego mechanizmu. W ubiegłym roku wydano aż 11 tys. decyzji, z czego 8,5 tys. osób faktycznie opuściło nasz kraj. To więcej niż liczba migrantów przekazanych nam przez Niemcy w ciągu czterech lat – tłumaczy prof. Brzozowski. I dodaje, że w zeszłym roku najwięcej deportowanych z Polski stanowili Gruzini. Łącznie było to ok. 2,5 tys. przypadków. ©℗