W ciągu ostatnich pięciu lat do Polski zawrócono niecałe 5 tys. cudzoziemców. Tak wynika z danych na temat readmisji, do których dotarł DGP. Najczęściej byli to Ukraińcy, Rosjanie, Gruzini i Białorusini. Sprawa cudzoziemców przekazywanych Polsce budzi jednak duże emocje. Oliwy do ognia dolewają media i komentarze w mediach społecznościowych, gdzie króluje chaos związany z opisywaniem danych w ramach różnych procedur.

ikona lupy />
Witold Klaus, dr hab., kierownik Centrum Badań nad Prawem Migracyjnym w Polskiej Akademii Nauk / Materiały prasowe
Czy dostrzega pan konieczność wprowadzenia zmian w systemie readmisji?

System działa poprawnie. Nie widzę potrzeby wprowadzania zmian. Ramy umów pomiędzy państwami są już i tak mocno ograniczone przepisami prawa międzynarodowego i unijnego. Dlatego na tyle, na ile to możliwe, procedury zostały uregulowane i funkcjonują sprawnie. Polska, patrząc na liderów w zakresie readmisji, i tak nie ma podpisanych zbyt wielu takich umów. Żeby je zawrzeć, potrzeba długich negocjacji na poziomie politycznym i gotowości po obu stronach. Takie porozumienia są możliwe tylko wtedy, gdy współpraca międzynarodowa układa się dobrze. Readmisja to procedura uproszczona, dlatego zakłada się, że oba państwa mają nie tylko dobrą wolę, ale też nie będą działać wobec siebie w sposób wrogi czy szkodliwy. Polska – przynajmniej w założeniach polityki migracyjnej – planuje zawrzeć więcej takich umów, zwłaszcza z państwami bardziej odległymi. Czy to się wydarzy i kiedy? Trudno dziś przewidzieć.

Z jakimi państwami powinniśmy podpisać takie umowy?

Jako państwo demokratyczne musimy brać pod uwagę, czy osoby powracające nie będą narażone na krzywdę. W tym kontekście przez lata pojawiały się krytyczne głosy dotyczące umowy z Wietnamem. Pytano, czy to kraj, do którego można bezpiecznie odsyłać ludzi, i jakie dodatkowe mechanizmy powinny funkcjonować po stronie polskiej, by mieć pewność, że nikomu nie stanie się krzywda po powrocie.

Co dzieje się z osobami przekazywanymi do Polski w ramach readmisji?

To, czy dana osoba podlega monitoringowi po przekazaniu w ramach readmisji, zależy przede wszystkim od jej statusu prawnego. Przekazywani mogą być przecież również obywatele Polski; w takim przypadku oczywiście nie ma potrzeby nadzoru, bo byłoby to bezzasadne. Podobnie wygląda sytuacja cudzoziemców mających w Polsce prawo legalnego pobytu. Monitorowanie ich po przekazaniu nie ma uzasadnienia. Warto podkreślić, że cała procedura readmisji jest sformalizowana. To nie jest zawracanie kogoś pośrodku lasu. Osoby przekazywane trafiają w ręce polskiej Straży Granicznej. Jeśli ich status prawny jest niejasny, uruchamiane są odpowiednie procedury. Jeśli nie, to znaczy, że nie było takiej potrzeby. Dlatego nie ma uzasadnienia do wprowadzania dodatkowych mechanizmów monitorujących osoby przekazywane Polsce. Jeśli natomiast przekazywana osoba nie ma prawa pobytu w Polsce, uruchamiana jest wobec niej standardowa procedura powrotowa. W jej ramach mogą być stosowane różne środki – od zatrzymania po inne formy kontroli obecności cudzoziemca na terytorium Polski.