- Kluczowe, aby rząd nie ugiął się pod presją służb i osób, które wykorzystują argumenty bezpieczeństwa, wojny w Ukrainie, rosyjskich szpiegów itp., i nie uznał, że problem wadliwego systemu, który umożliwił takie praktyki jak te ujawnione w ramach afery Pegasusa, został już rozwiązany- mówi Wojciech Klicki z Fundacji Panoptykon.
Na problemy, jakie mają zostać w ten sposób rozwiązane, od dawna zwracamy uwagę, trudno więc kwestionować kierunek tych zmian. Przyjęte przez rząd rozporządzenia są realizacją postulatów zawartych w raporcie „Osiodłać Pegaza”, którego jestem współautorem. Rząd uzasadnia konieczność zmian wyrokiem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, do którego wydania doprowadziliśmy.
Niestety są to zaledwie zmiany punktowe – zamiast oczekiwanej reformy całego systemu. Dlatego jest kluczowe, aby rząd na tym nie poprzestał. Aby nie ugiął się pod presją służb i osób, które wykorzystują argumenty bezpieczeństwa, wojny w Ukrainie, rosyjskich szpiegów itp., i nie uznał, że problem wadliwego systemu, który umożliwił takie praktyki jak te ujawnione w ramach afery Pegasusa, został już rozwiązany. Tak nie jest.
Rozporządzenie można przyjąć bez konieczności uzyskania podpisu prezydenta – i z tej perspektywy rozumiem wybór takiej metody. Dało się ją zastosować tu i teraz.
Drugą rzeczą, którą można zrobić tu i teraz, jest przygotowanie zmiany systemowej. Rząd powinien opracować rozwiązania ustawowe, które zaproponuje, gdy urząd obejmie prezydent skłonny do poparcia takiej reformy. Drobne kroczki nie uzdrowią sytuacji. Potrzebna jest kompleksowa reforma – i wymaga ona zmian ustawowych.
Oczywiście stojąc przed wyborem między brakiem reformy a kolejną zmianą punktową, np. w postaci obowiązku informowania osoby inwigilowanej, że były wobec niej stosowane narzędzia kontroli operacyjnej, wybrałbym informowanie. Obawiam się jednak, że bez zmian na poziomie ustawowym, bez stworzenia instytucji, która mogłaby rozpatrywać skargi w tej sprawie, taki przepis nie byłby w pełni skuteczny. Zatrzymalibyśmy się w pół kroku.
Można na to liczyć, chociaż jestem w tej sprawie dość sceptyczny. Zgoda i tak będzie łatwiejsza do uzyskania, ponieważ argumenty na rzecz takiego postanowienia znajdą się we wniosku, natomiast argumenty przeciwko zarządzeniu kontroli operacyjnej trzeba będzie wskazać samemu. Mój sceptycyzm wynika też z tego, że nawet afera Pegasusa nie spowodowała spadku poziomu akceptacji wniosków przez sądy – co świadczy o tym, jak dużym zaufaniem sędziów cieszą się służby.
Jeżeli zaś chodzi o obowiązek wskazywania środka kontroli i zakresu danych, to pojawia się pytanie, co będzie się działo, jeśli służba uzyska przy okazji określonej kontroli dane innego rodzaju, nieuwzględnione we wniosku i postanowieniu sądu. Czy będą one włączane do sprawy? Obawiam się, że tak, bo nic nie stanie temu na przeszkodzie. Obrońcy oskarżonego, przeciwko któremu zostaną przedstawione takie dowody, nie poznają przecież treści wniosków ani postanowień o zarządzeniu kontroli operacyjnej. Jeżeli więc zgoda sądu obejmowała np. tylko SMS-y, a służby zdobyły też nagranie rozmowy, to obrońca nie będzie wiedział, że mógłby to podważyć.
Te zastrzeżenia skłaniają mnie do oceny, że zakres i dynamika zmian nie są satysfakcjonujące. Mimo to nadal mam nadzieję, że zmierzamy ku skutecznej reformie całego systemu. ©℗