USA Prawybory w Wisconsin nie były kluczowe w wyścigu o partyjną nominację. Tegoroczne starcie jest jednak wyjątkowe, na znaczeniu zyskuje każdy stan. Jutro swoje głosy w prawyborczym wyścigu oddadzą mieszkańcy Wisconsin. Borsuczy Stan (The Badger State) nie należy do najważniejszych punktów wyścigu – republikański kandydat może tutaj zabezpieczyć głosy maksymalnie 42 delegatów, zaś demokratyczny – 89.
ikona lupy />
Trumpa czeka w Wisconsin trudny pojedynek z Cruzem / Dziennik Gazeta Prawna
Niemniej jednak Wisconsin może sprawić kilka niespodzianek w prawyborach, które są najciekawsze od lat. Zarówno po republikańskiej, jak i demokratycznej stronie mogą ponieść tutaj porażkę liderzy – Donald Trump może przegrać z Tedem Cruzem, zaś Hilary Clinton z Bernie Sandersem.
Miliardera czeka w Borsuczym Stanie ciężka przeprawa. Według portalu Real Clear Politics na kilka dni przed prawyborami cieszył się on tutaj poparciem 32,8 proc. wyborców, co plasowało go na drugim miejscu i prawie 4 pkt proc. za ultrakonserwatystą Tedem Cruzem. Ta przewaga może ulec zwiększeniu, bowiem tutejsi republikanie (GOP) robią wszystko, aby uniemożliwić zwycięstwo Trumpowi. Wierchuszka GOP w stanie stanęła murem za Cruzem, udzielając mu oficjalnego poparcia, a wśród nich – gubernator Scott Walker, znany w całych Stanach jako polityk, który przetrącił kręgosłup związkom zawodowym (kilka lat temu po zaciekłej walce zakończonej okupacją stanowego Kapitolu przez związkowców odebrał przedstawicielom pracowników sektora publicznego możliwość negocjacji zbiorowych). Poparcie człowieka, który z tego powodu jeszcze do niedawna był wymieniany jako potencjalny kandydat na lokatora Białego Domu, może przełożyć się na głosy oddane przy urnie.
Niemniej Trumpowi wciąż sprzyja prawyborcza arytmetyka. Dotychczas udało mu się zabezpieczyć głosy 736 delegatów. To znaczy, że potrzebuje jeszcze 501, aby zdobyć nominację przed lipcową konwencją GOP w Cleveland (potrzebuje do tego głosów 1237 delegatów, czyli 50 proc. i jednego). Do wzięcia pozostało jeszcze 848 głosów, co daje miliarderowi pewien bezpieczny margines na wypadek drobnych niepowodzeń. Nie jest on jednak na tyle duży, żeby wykluczyć możliwość otwartej konwencji.
Dlatego zarówno numer dwa w wyścigu o republikańską nominację, czyli Ted Cruz (dotychczas zabezpieczył głosy 463 delegatów), jak i numer trzy John Kasich (143) równolegle z prawyborczą kampanią prowadzą zakulisową walkę o wybranie właściwych delegatów na lipcową konwencję. Właściwych, to znaczy takich, którzy na wypadek otwartej konwencji poprą kandydaturę kogoś innego niż Trump – nawet jeśli wyborcy w macierzystym stanie postawili na miliardera. Najmocniejszą pozycję w tym wyścigu w cieniu ma na razie Cruz, silny oddolnym poparciem ultrakonserwatywnych aktywistów w całych Stanach. John Kasich ściągnął do swojej drużyny jednego z nielicznych w USA specjalistów od otwartych konwencji – Charliego Blacka.
Ryzyko, że w ostatniej chwili nominacja wymsknie mu się z rąk, dostrzegł również Trump. Dlatego postawił na innego speca od zdobywania głosów delegatów – Paula Manaforta (który swego czasu doradzał również ubiegającemu się o urząd Wiktorowi Janukowyczowi). Poparcie dla miliardera w terenie buduje także neurochirurg Ben Carson, który do niedawna sam brał udział w republikańskim wyścigu (zrezygnował po superwtorku 1 marca).
– Witamy w Partii Republikańskiej. To, co się tu dzieje, to hańba. Moim zdaniem nominację powinien otrzymać kandydat, na którego oddano najwięcej głosów, i który cieszy się poparciem największej liczby delegatów. Tymczasem musiałem zatrudnić faceta, który jeździ po kraju i stara się ukraść głosy delegatów – żalił się Trump na antenie programu „This Week” w stacji ABC.
Jeszcze ważniejsze prawybory w Wisconsin są z perspektywy demokratycznej. Sondaże bowiem dają tutaj niewielką przewagę Berniemu Sandersowi. Według portalu Real Clear Politics senator z Vermont z poparciem 47,5 proc. wyprzedza Hilary Clinton o 2 pkt proc. 74-letni polityk znów znajduje się na wznoszącej fali po serii sukcesów, które odniósł pod koniec marca – choć jeszcze w połowie miesiąca wydawało się, że przestał stanowić zagrożenie dla byłej sekretarz stanu. 22 marca wygrał w Idaho i Utah; 26 marca z kolei postawili na niego demokraci z Alaski, Hawajów i Waszyngtonu. Nie są to najbardziej liczące się stany w wyścigu o partyjną nominację, ale samo to, że na tak późnym etapie polityk dumny z bycia nazywanym socjalistą jest wciąż w stanie pokonać lidera, jest zdumiewający.
Szanse Sandersa w Wisconsin zwiększa to, że Borsuczy Stan ma długą tradycję demokratyczną. Szczególne pod tym względem jest drugie co do wielkości miasto Madison, które były gubernator Lee Dreyfuss nazwał kiedyś „30 milami kwadratowymi otoczonymi przez rzeczywistość”. Co roku odbywa się tutaj konwencja progresywistów, na której Sanders był częstym gościem i mówcą. Senator z Vermont będzie potrzebował jednak czegoś więcej niż tylko kolejnego zwycięstwa, które podbuduje morale jego kampanii. W przeciwieństwie do Trumpa prawyborcza arytmetyka nie jest dla Sandersa już taka łaskawa.
Na razie bowiem Sandersowi udało się zabezpieczyć głosy 1011 delegatów, zaś była sekretarz stanu zdobyła ich 1712. Teoretycznie senator z Vermont wciąż ma szanse, bo do wzięcia pozostało jeszcze 2073 delegatów, tymczasem do zwycięstwa po demokratycznej stronie potrzeba 2383. To jednak oznacza, że Hilary Clinton potrzebuje jeszcze 671 głosów. Tymczasem większość nadchodzących wyborów to primaries, czyli prawybory organizowane przez stanową administrację. Clinton dotychczas wypadała w nich lepiej niż Sanders, który z kolei lepiej radzi sobie w organizowanych przez same partie caucuses, gdzie zazwyczaj do urn zgłasza się mniej wyborców i można liczyć na zyskanie przewagi głosami aktywistów.
Najważniejsze punkty kalendarza wyborczego po Wisconsin wyglądają następująco: 19 kwietnia kandydaci obydwu partii zawalczą o głosy mieszkańców stanu Nowy Jork. Stawka jest wysoka, bowiem republikanie mają do rozdysponowania głosy 95 delegatów, zaś demokraci – 291. 26 kwietnia będzie miał miejsce kolejny superwtorek. Tego dnia do urn pójdą mieszkańcy pięciu stanów: Connecticut, Delaware, Marylandu, Pensylwanii i Rhode Island. Ale decydujący może się okazać 7 czerwca, kiedy jednocześnie głosować będą Montana, New Jersey, Nowy Meksyk, Dakota Północna i Południowa oraz Kalifornia. Ten ostatni superwtorek jest ważny chociażby z tego względu, że tylko w Złotym Stanie republikańscy kandydaci będą walczyć o głosy 172 delegatów, zaś demokratyczni – 546.
Trump może przegrać z Cruzem, zaś Clinton z Sandersem