"Dotrzymałam słowa. Ustawa o in vitro jest. Bardzo się z tego cieszę. To jest wielki sukces polskiej wolności. Ta ustawa nie jest ustawą obligatoryjną, ale dla tych ludzi, którzy w tej chwili mają wielki problem, to jest zbawienie dla nich, to jest dla nich szansa, żeby mieć kawałek swojego szczęścia" - powiedziała Kopacz dziennikarzom po głosowaniu.

"Cieszę się, że przede wszystkim kobiety, które mają dzieci zrozumiały, że nie mogą dzisiaj będąc w polityce zabraniać takiego samego szczęścia innym kobietom w Polsce" - dodała.

Kopacz odpowiadała na pytanie, czy ustawa o in vitro będzie zmieniana w Senacie. "Poczekajmy. Myślę, że będziemy rozmawiali na ten temat również z senatorami. Mamy zwyczaj przy bardzo ważnych ustawach rozmawiać" - powiedziała szefowa rządu.

Premier była też pytana, czy nie boi się, że uchwalenie ustawy dotyczącej procedury in vitro może spotkać się z krytyką Episkopatu Polski. Nie odpowiedziała wprost.

"Polityka to jest rozmowa o bardzo ważnych sprawach, dla niektórych posłów bardzo trudna, ale jednocześnie, jestem o tym przekonana, że większość tych, którzy głosowali za tą ustawą pomyśleli, że ich rola w polityce jest bardzo jednoznaczna: przyszli tutaj po to, żeby czynić dobre rzeczy dla innych, którzy takiej pomocy potrzebują, a myślenie o sobie odłożyli na później" - podkreśliła Kopacz.

W maju na Jasnej Górze abp Stanisław Gądecki, który jest przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski i metropolitą poznańskim, w kontekście toczących się wówczas prac nad projektem ustawy o in vitro, wezwał katolickich polityków, by nie popierali regulacji prawnych, które sprzeciwiają się zasadom wiary.

Wiceszefowa klubu PO Iwona Śledzińska-Katarasińska podkreśliła na czwartkowej konferencji prasowej po głosowaniu, że uchwalenie ustawy o leczeniu niepłodności to moment przełomowy, ponieważ skończy w Polsce "20 lat wolnej amerykanki" w tej dziedzinie. "Procedura zapłodnienia pozaustrojowego, poddana rygorom prawnym i medycznym będzie taką procedurą, która może tylko i wyłącznie przynosić korzyść, a nigdy i nikomu nie zrobi przy okazji jakiejś krzywdy" - przekonywała posłanka Platformy.

Zwróciła uwagę, że ustawa o leczeniu niepłodności daje bezpłodnym parom możliwość, a nie przymus skorzystania z procedury in vitro. "To jest kwestia wolności i wyboru człowieka, więc wszystkie obawy, wszystkie strachy są tu całkowicie nieuzasadnione, bo to człowiek, para ludzi decyduje, czy po wielu latach starań o dziecko chcą sięgnąć do tej metody" - powiedziała Śledzińska-Katarasińska.

Za ustawą o leczeniu niepłodności, która reguluje m.in. zasady stosowania zapłodnienia metodą in vitro, opowiedziało się 261 posłów, przeciwko było 176 posłów, a sześć osób wstrzymało się od głosu.

W myśl ustawy - której projekt przygotował resort zdrowia - z procedury in vitro będą mogły korzystać osoby w związkach małżeńskich oraz osoby we wspólnym pożyciu, potwierdzonym zgodnym oświadczeniem. Leczenie niepłodności tą metodą będzie mogło być podejmowane po wyczerpaniu innych metod leczenia, prowadzonych przez co najmniej 12 miesięcy.

Ustawa dopuszcza zapłodnienie maksymalnie sześciu komórek jajowych. Zezwala na dawstwo zarodków, zabrania zaś ich tworzenia w celach innych niż pozaustrojowe zapłodnienie. Uchwalone przez Sejm przepisy zakazują preimplantacyjnej diagnostyki genetycznej w celu wyboru cech fenotypowych, w tym płci dziecka, chyba że wybór taki pozwoli uniknąć ciężkiej, nieuleczalnej choroby.

Ustawa zakazuje niszczenia zarodków zdolnych do prawidłowego rozwoju - grozić będzie za to kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 5.(PAP)