Tylko ktoś chory na umyśle może wyobrazić sobie, że Rosja pewnego dnia zaatakuje NATO. Moskwa nie jest winna pogorszenia relacji Rosji z Zachodem - mówi Władimir Putin mediolańskiemu dziennikowi "Corriere della Sera".

W przyszłym tygodniu rosyjski przywódca złoży wizytę we Włoszech. Zostanie przyjęty w Watykanie przez papieża Franciszka i odwiedzi światową wystawę Expo w Mediolanie.
Rosyjski prezydent wyraził opinię, że to nie Rosja przyczyniła się do pogorszenia jej stosunków z krajami Unii Europejskiej. "Nie my wprowadziliśmy sankcje, ale musieliśmy na nie odpowiedzieć" - powiedział Putin.

Przyznał, że powodem był rozwój sytuacji na Ukrainie. "Były prezydent Janukowycz chciał przedyskutować umowę stowarzyszeniową z Brukselą, został więc usunięty, jego następcy też jednak nie spieszą się z jej podpisaniem" - zauważył rosyjski prezydent. "Po co więc było to wszystko - pytał - pogwałcenie konstytucji, wojna domowa, katastrofa gospodarcza?" Władimir Putin jest przekonany o potrzebie realizacji porozumienia Mińsk 2. Zapewnił, że dążąc do tego Moskwa stara się wywrzeć pozytywny wpływ na samozwańcze władze Doniecka i Ługańska, ale Stany Zjednoczone i Europa powinny ze swej strony wpłynąć na Kijów, by zechciał usiąść z nimi przy jednym stole.

Mówiąc o aneksji Krymu, prezydent Rosji powołał się na precedens Kosowa. Stwierdził, że to nie Rosja rozszerza swoje wpływy. "To infrastruktura NATO podchodzi do naszych granic" - powiedział Putin i dodał: "Nie należy się bać Rosji; mamy co innego do roboty, mogę was o tym zapewnić" - zaznaczył.