Kubańskie cygara, słońce, rajskie plaże i niskie ceny w przeszłości działały jak magnes i przyciągały amerykańskich turystów. Czy tak będzie również w najbliższej przyszłości?

Ogłoszone w środę przez Baracka Obamę zmiany w stosunkach dyplomatycznych Kuby i Stanów Zjednoczonych nie oznaczają, że natychmiast na wyspę powrócą amerykańscy turyści. Decyzję w tej sprawie podejmie w najbliższym roku Kongres, jednak już teraz pojawia się pytanie, czy wyspa jest gotowa na ich przyjęcie.

Na wyspie działa już hiszpańska sieć hoteli Melia, a zainteresowanie wejściem na lokalny rynek wyraziły Hilton oraz Marriott. Poza liniami rejsowymi, American Airlines ma czartery, którymi Amerykanie mogą się dostać na wyspę. Na Kubie nie ma restauracji typu McDonalds ani kawiarni sieci Starbucks. Ten element wyspy, na której czas się zatrzymał, może się w przyszłości okazać przyciągający i szczególnie ciekawy dla turystów.

Pomimo zakazu podróżowania na największą z wysp na Morzu Karaibskim, Amerykanie w ostatnich latach bili rekordy odwiedzin. W 2012 roku Kubę odwiedziło 98 tysięcy mieszkańców USA, a rok wcześniej ponad 73 tysięcy. Obywatele Stanów Zjednoczonych do wjazdu na Kubę potrzebują specjalnego pozwolenia rządu. Liczne biura podróży z USA wyspecjalizowały się w organizowaniu wyjazdów przez Meksyk bądź Bahamy. „Oficjalnie nie powinno nas tu być” - mówi amerykański turysta, Robert Bartha.