Wszystkie scenariusze wchodzą w grę, nic nie jest wykluczone - tak o pomyśle koalicji SLD-PO mówi na antenie TVN24 Leszek Miller. Tymczasem zdania w samej Platformie są podzielone. O ile takie rozwiązanie dopuszcza sam Donald Tusk, to już Marek Biernacki zapowiedział, że w takim rządzie uczestniczyć nie zamierza.

Niedawno na łamach "Polityki" Donald Tusk mówił o szansach na stworzenie koalicji między Sojuszem Lewicy Demokratycznej i Platformą Obywatelską. "Wśród partii opozycyjnych SLD pod szefostwem Millera wydaje się, przy wszystkich garbach, partią umiarkowaną i obliczalną. Czasami ta zła twarz Sojuszu wyłazi z jakąś nadspodziewaną mocą, jak było przy uchwale upamiętniającej Grzegorza Przemyka, ale widać było, że Miller stara się z tej niezręczności jakoś wyplątać" - stwierdził, ale od razu zaznaczył, że ewentualna koalicja nie jest jego celem ani intencją.

Na antenie TVN24 do słów Tuska odniósł się Leszek Miller. "To zależy od wyborców, jakie ugrupowanie ile otrzyma głosów. Podzielam pogląd pana premiera, że nic nie jest wykluczone, wszystkie scenariusze wchodzą w grę. SLD sytuuje się, jak zawsze, po stronie sił, które prą do modernizacji naszego kraju" - powiedział polityk i zaznaczył, że taka koalicja na pewno nie powstanie podczas tej kadencji.

Pomysł oburzył część polityków Platformy. Na antenie TVN24 Marek Biernacki, obecny minister sprawiedliwości odciął się od takiego rozwiązania. Jasno stwierdził, że nie jest socjaldemokratą, jak niedawno określił samego siebie Donald Tusk, a konserwatystą. Minister nie widzi dla siebie miejsca w takim rządzie. "To jest inny system wartości. SLD to są wartości socjalistyczne, to jest formacja o zabarwieniu postkomunistycznym, socjalistycznym. PO to ugrupowanie, które reprezentuje wartości odmienne - wolnorynkowe, prorozwojowe w kierunku gospodarki. To są całkowicie dwa odrębne światy" - wyjaśnił.