Amerykański sekretarz obrony Leon Panetta powiedział w czwartek, że nie widzi możliwości podjęcia przez USA interwencji zbrojnej w Syrii bez stosownej rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ.

Panetta powiedział podczas podróży do Singapuru, że operacja wojskowa w Syrii jest mało prawdopodobna głównie ze względu na sprzeciw Rosji.

Dzień wcześniej amerykańska ambasador przy ONZ Susan Rice zasugerowała, że jakaś forma interwencji wojskowej w Syrii byłaby wskazana wobec fiaska dyplomatycznych prób odsunięcia od władzy prezydenta Baszara el-Asada.

Tymczasem amerykański generał Merrill McPeack powiedział w wywiadzie dla niemieckiej gazety "Bild" (wydanie piątkowe), że operacja lotnicza NATO w Syrii nie byłaby właściwie obciążona żadnym ryzykiem. "Moglibyśmy przeprowadzić tam tysiące lotów nie tracąc żadnego samolotu" - zapewnił generał. Powiedział także, że z technicznego punktu widzenia operacja nie byłaby trudna. "To tylko kwestia decyzji politycznej" - dodał McPeack.

Wojskowy wyjaśnił, że "w kilka dni, albo nawet szybciej" samoloty bezzałogowe i bombowce, które nie są widoczne dla radarów przeciwnika, zniszczyłyby syryjską obronę przeciwlotniczą. "Po uzyskaniu panowania w powietrzu bez trudu nasze samoloty mogłyby atakować syryjskie czołgi i śmigłowce zbliżające się do miast" - powiedział McPeack.

Syryjscy rebelianci apelują do Zachodu o wsparcie lotnicze w obaleniu prezydenta el-Asada. W ubiegłym roku kierowana przez NATO operacja lotnicza w Libii umożliwiła tamtejszej opozycji obalenie Muammara Kadafiego.