Na realizację Programu inwestycyjnego NATO w dziedzinie bezpieczeństwa rząd przeznaczył astronomiczną kwotę 1,84 mld zł. Najwyższa Izba Kontroli udowodniła, że nie były to dobrze wydane pieniądze. Przynajmniej w części. Pracownicy resortu obrony dokonali odbiorów sprzętu na 19 mln zł, nie wychodząc zza biurek, bez wizyt na placach budów.
Inspektorzy NIK wzięli pod lupę działanie całego systemu planowania i nadzoru, a także sześciu konkretnych projektów spośród 98, nad którymi w ostatnich trzech latach trwały prace.
– Tylko dwa oceniliśmy pozytywnie. W pozostałych stwierdziliśmy wieloletnie opóźnienia, nieskuteczny nadzór nad wykonawcami, zaniedbania na etapie przygotowania inwestycji – wylicza rzecznik izby Paweł Biedziak.
Najpoważniejsze zarzuty pracownicy NIK sformułowali wobec specjalnie utworzonej i kluczowej dla programu instytucji, czyli Zakładu Inwestycji Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego podlegającemu ministrowi obrony narodowej.
– Nie znaleźliśmy tam pracowników mających kwalifikacje niezbędne do wykonywania nadzoru budowlanego – wylicza Biedziak. W konsekwencji, aby na bieżąco nadzorować postępy na pracach budów, ZIOTP sięgał po firmy zewnętrzne. Tyle że nie był w stanie weryfikować jakości pracy inwestora zastępczego, bo przecież nie zatrudniał fachowców z kwalifikacjami nadzoru. Patologiczny był również sposób wynagradzania inwestorów zastępczych. Dostawali oni stałe wynagrodzenie, bez względu np. na czas realizacji prac. – Taki sposób rozliczania w oczywisty sposób ograniczał ich motywację do terminowego, oszczędnego wykonywania zadań – podsumowali w raporcie kontrolerzy.
– Dowiedliśmy, że w przypadku trzech projektów pracownicy zakładu dokonali ostatecznego odbioru sprzętu o wartości ponad 19 mln zł, nie wyjeżdżając na place budów, zza biurka – wylicza Biedziak.
W efekcie armia do dziś nie skończyła wielu budów, w tym kluczowych dla lotnictwa – np. budowy składu paliwa i smarów na lotnisku w Malborku, choć inwestycja powinna być oddana do 2005 r. Początkowo planowana jej wartość (43 mln zł) zdążyła się podwoić, a same przestoje na placu budowy kosztowały podatnika dodatkowe 2,5 mln zł. Podobnie było podczas budowy identycznej instalacji w bazie polskich F-16, czyli poznańskich Krzesinach. Tu także koszta niemal się podwoiły – do 43 mln zł, a inwestycja zamiast w 2003 r. będzie gotowa dopiero w 2012 r. Po jej rozliczeniu będzie wiadomo, jakim całkowitym kosztem się zamknęła.
Co ciekawe, inspektorzy NIK odkryli, że o istnieniu nieprawidłowości informowany był dwukrotnie szef MON przez własne komórki zajmujące się kontrolą. Jednak nie przyniosło to widocznych efektów. Sam program inwestycyjny NATO to również szansa dla krajowych firm, aby zdobywać zamówienia armii państw stowarzyszonych. Jednak do startu w przetargach niezbędne jest posiadanie odpowiedniego certyfikatu, w którego wydanie zaangażowane są dziś ministerstwa: obrony narodowej, spraw zagranicznych, gospodarki, a także spraw wewnętrznych. W ocenie NIK resorty spraw zagranicznych i spraw wewnętrznych są zbędne w procedurze i tylko ją wydłużają. Interesy przedsiębiorców reprezentuje stałe przedstawicielstwo Polski. Jak odkryli NIK-owcy, ministerstwa dwukrotnie zbyt późno przekazały ofertę krajowych firm, co automatycznie wyeliminowało je z przetargu.
1, 84 mld zł wartość programu inwestycyjnego NATO
98 inwestycji prowadzono w latach 2007 – 2010 w ramach programu inwestycyjnego NATO
80 mln zł zamiast połowy kwoty pochłonęła budowa składu paliw w Malborku, a jeszcze jej nie skończono