Osiemnaście osób zginęło w wypadku, do którego doszło we wtorek rano w Nowym Mieście nad Pilicą w pow. grójeckim na drodze wojewódzkiej nr 707. Kierowca ciężarowego volvo jest ranny - poinformowała Magdalena Siczek-Zalewska z zespołu prasowego mazowieckiej policji.

W szpitalu zmarła kolejna, 18. ofiara wypadku, do którego doszło we wtorek rano w Nowym Mieście nad Pilicą w pow. grójeckim na drodze wojewódzkiej nr 707 - poinformował z-ca dyrektora Szpitala Specjalistycznego w Radomiu Krzysztof Zając.

Pod numerem 48 345 24 50 uruchomiono infolinię dla rodzin ofiar - poinformował rzecznik mazowieckiej policji Tadeusz Kaczmarek.

Do katastrofy doszło po godz. 6 tuż za Nowym Miastem, przy zjeździe na Rawę Mazowiecką; zderzyły się tam czołowo volkswagen transporter z ciężarowym volvo - poinformowała Magdalena Siczek-Zalewska z zespołu prasowego mazowieckiej policji.

Transporterem jechało do pracy w okolicznym sadzie 18 osób. Jedną osobę w stanie krytycznym przewieziono do szpitala, ale mimo reanimacji zmarła.

Kierowca ciężarowego volvo został lekko ranny, przebywa w szpitalu. Policja ustaliła, że był trzeźwy. Okoliczności wypadku nadal badają policjanci.

Policja: bus nie był przystosowany do przewożenia ludzi

Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że bus, którym jechały ofiary wypadku na Mazowszu, nie był przystosowany do przewożenia ludzi - powiedział rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski. Jak dodał, na drodze panowały też trudne warunki pogodowe.

"W busie jechało znacznie więcej osób niż powinno, nie byli zapięci pasami. Siedzieli na skrzynkach, deskach, na prowizorycznie przygotowanych siedziskach" - powiedział Sokołowski.

Jak dodał, na drodze panowały też trudne warunki. "Mgła, niska temperatura, zalegające na drodze liście - to wszystko mogło wpłynąć na to, że doszło do wypadku" - zaznaczył.

Bus był na numerach rejestracyjnych z Drzewicy koło Opoczna (Łódzkie).

Jak powiedział Sokołowski, pasażerowie busa jechali do pracy, prawdopodobnie do jednego z sadów na zbiór jabłek. Do katastrofy doszło po godz. 6 tuż za Nowym Miastem, przy zjeździe na Rawę Mazowiecką. Na razie nie wiadomo, czy wśród tych ofiar byli cudzoziemcy.

Okoliczności wypadku bada policja, nie miejsce skierowano też 17 policyjnych psychologów, by wspierać rodziny ofiar.

Po śmierci 18 osób w wypadku w Nowym Mieście nad Pilicą zostanie wprowadzona trzydniowa żałoba w województwie mazowieckim - poinformowała rzeczniczka wojewody mazowieckiego.



"Do wypadku mogło dojść podczas wyprzedzania"

Do wypadku busa, w którym zginęło 18 osób, doszło prawdopodobnie podczas wyprzedzania przy bardzo trudnych warunkach drogowych - powiedział komendant główny policji Andrzej Matejuk. Wszystkie ofiary to obywatele polscy, mieszkańcy woj. łódzkiego, wśród nich cztery kobiety.

"Z pierwszych ustaleń wynika, że był to manewr wyprzedzania przy bardzo trudnych warunkach atmosferycznych" - powiedział komendant dziennikarzom na miejscu zdarzenia. Dodał, że dotychczas nie zgłosił się żaden świadek wypadku, m.in. z wyprzedzanego przez bus samochodu. Jedynym świadkiem jest kierowca ciężarowego volvo, z którym zderzył się bus.

"Kierowca samochodu ciężarowego jest w szpitalu w Nowym Mieście nad Pilicą. Jest w szoku, pod opieką lekarzy i psychologów" - poinformował wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski. Dodał, że to kierowca ciężarówki zadzwonił po pogotowie.

W busie były miejsca jedynie dla sześciu osób

Rzecznik Komendanta Głównego Policji Mariusz Sokołowski powiedział, że kierowca został już wstępnie przesłuchany. Z jego relacji wynika, że do wypadku doszło, gdy bus wyprzedzał inny samochód. Policja ustala teraz, jaki to pojazd i próbuje dotrzeć do jego kierowcy.

Matejuk powiedział, że z ustaleń policji wynika, iż w busie były miejsca jedynie dla sześciu osób. Pozostałe siedziały m.in. na podłodze.

Komendant poinformował, że wszystkie ofiary to obywatele polscy, jadący do pracy sezonowej, prawdopodobnie przy zbiorze jabłek.

Jak dodał Kozłowski wśród nich są cztery kobiety. Poinformował, że identyfikacja ofiar odbędzie się po południu; wiadomo, że byli to mieszkańcy powiatu opoczyńskiego (woj. łódzkie). "Z niektórymi rodzinami jesteśmy już w kontakcie" - zaznaczył.

Podkreślił, że najważniejsze w tej chwili jest dotarcie do rodzin, powiadomienie bliskich o wypadku i zorganizowanie dla nich transportu w miejsce, gdzie będą mogli rozpoznać swoich bliskich.

"Na razie docieramy przede wszystkim z pomocą psychologiczną, na pozostałe formy pomocy przyjdzie czas po zapoznaniu się z indywidualną sytuacją każdej rodziny" - dodał wojewoda mazowiecki.

Do każdej z rodzin ofiar przydzielony zostanie policjant i policyjny psycholog

Matejuk zapowiedział, że do każdej z rodzin ofiar przydzielony zostanie policjant i policyjny psycholog. Będą oni nie tylko powiadamiać rodziny, ale też towarzyszyć im przy dokonywaniu wszystkich trudnych czynności, takich jak identyfikacja zwłok.

Kozłowski poinformował, że współpracuje z wojewodą łódzkim Jolantą Chełmińską, która jedzie na miejsce tragedii. W obu województwach - mazowieckim i łódzkim została wprowadzona trzydniowa żałoba.

Kozłowski dodał, że droga wojewódzka nr 707, na której doszło do wypadku, może być zamknięta nawet do późnego popołudnia.



Komendant mazowieckiej Państwowej Straży Pożarnej st. brygadier Gustaw Mikołajczyk powiedział, że akcja strażaków, którzy wraz z pogotowiem pierwsi dotarli na miejsce wypadku, ograniczyła się do wyważenia tylnych drzwi do volkswagena i wyciąganiu po kolei ofiar, u których lekarz sukcesywnie stwierdzał zgon. Dwie osoby, które dawały oznaki życia, zostały przetransportowane do szpitali w Nowym Mieście nad Pilicą i Radomiu, gdzie jednak zmarły.

Na miejscu pracowały dwa zastępy straży pożarnej i dwie karetki pogotowia.

Mikołajczyk podkreślił, że pogotowie i straż pożarna bardzo szybko dotarły na miejsce wypadku, ze względu na niewielką odległość z Nowego Miasta nad Pilicą.

W opinii Mikołajczyka na miejscu wypadku nie było śladów wyraźnego hamowania. Dodał, że widać ewidentnie, że volkswagen zjechał na przeciwległy pas jezdni, natomiast na razie trudno powiedzieć, dlaczego tak się stało.

Mikołajczyk powiedział również, że w momencie wypadku w okolicy była bardzo silna mgła. "Fachowcy mówią, że widoczność była ograniczona nawet do 100 m" - podkreślił.

Kopacz: służby ratownicze były w stanie najwyższej gotowości

Służby ratownicze były w stanie najwyższej gotowości i niezwłocznie przystąpiły do działania - zapewniła minister zdrowia Ewa Kopacz, komentując akcję ratunkową związaną z wypadkiem busa, w którym zginęło 18 osób.

Kopacz podkreśliła, że ratownicy dysponowali odpowiednim sprzętem, jednak okazało się, że wypadek był na tyle tragiczny, że nie można było już pomóc ofiarom. Rodzinom i ratownikom zostanie udzielona pomoc psychologiczna.

Gałązkowski powiedział, że z powodu bardzo trudnych warunków atmosferycznych w akcji nie można było wykorzystać śmigłowców. "O godz. 7.08 otrzymaliśmy prośbę o pomoc w akcji ratunkowej. Po dokonaniu analizy sytuacji pogodowej ratownicy ocenili, że warunki nie pozwalają na użycie śmigłowca zarówno z Warszawy, jak i z Łodzi. Gęsta mgła uniemożliwiała widoczność niezbędną do bezpiecznego lotu. Pilot musi widzieć ziemię z wysokości 200-300 m, by móc bezpiecznie wylądować" - podkreślił Gałązkowski.

"Ze wstępnych opisów wypadku można wnioskować, że u ofiar w momencie zderzenia doszło do urazów wielonarządowych, krwotoków wewnętrznych i uszkodzeń kręgosłupa. W takiej sytuacji śmierć następuje bardzo szybko" - dodał.