Wyborcze bilbordy z Małgorzatą Kidawą-Błońską skłaniają do refleksji. Uśmiechnięta polityk przytula na nich nieznaną nam, odwróconą plecami osobę, chyba dziewczynę. Rzecz jasna Kidawa-Błońska jest większa od niej.
okładka magazyn 20 września 2019 / Dziennik Gazeta Prawna
Napis głosi przecież: „Współpraca, a nie konflikt”, a jak wiadomo, mniejsi i słabsi są bardziej skłonni do zgody z silniejszym niż do konfliktu. Przesłanie ma trafiać do narodu zmęczonego polsko-polską wojną. I szczęść Boże, bo tak zwanej wojny jest za dużo, co do tego zgoda.
Właściwie jednak konflikt jest fundamentem demokracji, nie jej wykrzywieniem. Partie mają za zadanie wynajdować płaszczyzny sporów społecznych. Ujawniać je, stawać po stronie i zyskiwać poparcie. Pamiętam rozmowę z Jarosławem Sellinem, jakimż kiedyś miłym i przytomnym politykiem, w której tłumaczył słuchaczom TOK FM, dlaczego wrócił do PiS, po usilnych próbach tworzenia konkurencyjnego ruchu jednocześnie konserwatywnego i wolnorynkowego: „Cóż, udowodniliśmy, że ten zbiór jest pusty”. Elektorat uważający, że fundamentem Polski jest tradycyjna moralność, a podstawą dobrobytu przedsiębiorczość i samodzielność, okazał się zbyt szczupły, aby udźwignąć liczące się ugrupowanie. Źle dobrano wektory sporu… Jarosław Kaczyński inaczej je ustawił i wygrał. Ot, historia jakich tysiące, przynajmniej w demokracji.
Problemem Polski nie jest nadmiar konfliktu, tylko niedostatek umiejętności współpracy. Ta uwaga nie odnosi się tylko do partii rządzącej, choć, oczywiście, sprawujący władzę nadają ton dyskursowi, który przybrał wykrzywioną formę: wykluczanie jest oznaką racji, rozmawianie z rywalem – oznaką atrofii. Nawet polscy byli dyplomaci potrafili nawoływać prezydenta obcego mocarstwa do wywierania presji na polski rząd. Swoją drogą, skąd pomysł, aby Donald Trump bronił demokracji przed Kaczyńskim?
Trafne hasło na bilbord powinno brzmieć: „I konflikt, i współpraca. Obiecuję”. KO postawiła jednak na politykę miłości. Pewno liczy na to, że kto PiS nie cierpi, uzna, że na tym bilbordzie Kidawa-Błońska serdecznie ściska jakąś demokratkę, a gdyby się okazało, że to jednak zwolenniczka PiS, to ją po prostu udusi.