Piętnaście osób zginęło dziś od strzałów 17-letniego zamachowca, który wtargnął rano do szkoły ponadpodstawowej w Winnenden koło Stuttgartu i otworzył ogień - poinformowała policja.

Zamachowiec również nie żyje. Zginął w wyniku wymiany ognia z policjantami w mieście Wendlingen, oddalonym o około 40 km od Winnenden.

Według policji około godziny 9.30 ubrany w czarny uniform młody mężczyzna wtargnął do szkoły Albertville i bez słowa zaczął strzelać na oślep. Zabił co najmniej dziewięcioro uczniów i troje nauczycieli. Wiele osób zostało rannych

Sprawca uciekł z miejsca zdarzenia w kierunku centrum miasta. W trakcie ucieczki zabić miał kolejną osobę; strzały słyszano na terenie pobliskiego szpitala w Winnenden.

Zamachowiec zdołał przebić się przez policyjną blokadę miasta. Uprowadził samochód, którym pojechał do oddalonego o ok. 40 km miasta Wendlingen.

Tam na terenie supermarketu doszło do wymiany ognia między zamachowcem a policjantami, w której zginął sprawca masakry oraz dwóch przechodniów. Dwaj policjanci zostali ciężko ranni.

W obławie uczestniczyło około 1000 funkcjonariuszy. Szkoła, do której uczęszcza 580 uczniów, została ewakuowana. Według relacji mieszkańców 27-tysięczne miasto przypominało twierdzę.

Motywy sprawcy nie są znane

Jak informują niemieckie media 17-letni zamachowiec to były uczeń szkoły Albertville w Winnenden. Mieszkał z Leutenbach w powiecie Rems-Murr w Badenii-Wirtembergii. Pochodził z dobrze sytuowanej rodziny. Jego rodzice legalnie mieli w domu 18 sztuk broni palnej.

Motywy sprawcy nie są znane.

Tragedia w Winnenden wstrząsnęła Niemcami. Prezydent Horst Koehler wyraził współczucie dla rodzin i przyjaciół ofiar. Rzecznik kanclerz Angeli Merkel oświadczył, że jest "głęboko poruszona" tragedią. Sama kanclerz ma wypowiedzieć się o godz. 16.

Do podobnej tragedii doszło w Niemczech w kwietniu 2002 r. 19- latek zabił 17 osób w gimnazjum w Erfurcie, po czym popełnił samobójstwo.