Ważne, by Komisja Europejska w końcu podjęła decyzję o przyjęciu i realizacji pełnej strategii równościowej płci; to bezwzględnie konieczne, ponieważ te prawa, które są zapisane, w rzeczywistości nie działają - mówiła w sobotę w Warszawie wiceszefowa Parlamentu Europejskiego Evelyne Gebhardt.

Ta polityczka niemieckiej SPD uczestniczyła w sobotę w Warszawie w Europejskim Kongresie Kobiet Lewicy, zorganizowanym w stolicy z inicjatywy Partii Europejskich Socjalistów przy wsparciu SLD. Oprócz niej w kongresie uczestniczyli m.in. przewodnicząca frakcji kobiecej w PES Zita Gurmai z Węgier, przewodniczący SLD Włodzimierz Czarzasty oraz liderki lokalnych społeczności, przedstawicielki lokalnych władz i aktywistki z całej Polski.

Uczestniczki wydarzenia przedstawiły deklarację programową Europejskiego Kongresu Kobiet Lewicy. Zarzucają w niej władzy rządzącej podejmowanie niekorzystnych dla kobiet decyzji, które uderzają w ich wolność i godność. Deklarują także walkę o prawa reprodukcyjne oraz równość w wymiarze społecznym i ekonomicznym między płciami.

Goście kongresu debatowali m.in. nad kwestią społecznych i ekonomicznych nierówności między płciami. "Ważne jest to, żeby Komisja Europejska w końcu podjęła decyzję o przyjęciu i realizacji pełnej strategii równościowej płci. Uważamy, że jest to bezwzględnie konieczne, ponieważ te prawa, które są zapisane, w rzeczywistości nie działają" - powiedziała Gebhardt.

Dodała, że kobiety w państwach UE wciąż zarabiają mniej niż mężczyźni, a także rzadziej zajmują decyzyjne stanowiska. "Gdy popatrzymy na zarządy spółek w sektorze publicznym, to zaledwie 23 proc. osób w nich to kobiety. Te liczby pokazują, że to nie jest tylko subiektywne postrzeganie tej sytuacji, tylko udokumentowany fakt" - uznała.

Liderka partii Inicjatywa Feministyczna Katarzyna Kądziela mówiła na kongresie, że z gdy Polska podjęła decyzję o akcesji do UE "nikt tak się nie cieszył jak kobiety ze środowisk postępowych, progresywnych, kobiety lewicy. Myśmy liczyły na to, że będzie wreszcie możliwe realizowanie naszych praw". "A w tej chwili z pieniędzy unijnych finansowane są najbardziej wrogie kobietom inicjatywy i organizacje" - oceniła.

Rozmawiano też o prawach reprodukcyjnych, które - jak skonkludowały debatujące - w Polsce są łamane przez nieprzychylne kobietom decyzje PiS-u. W tym kontekście wymieniano m.in. decyzję władz uniemożliwiającą dostęp do tzw. antykoncepcji awaryjnej.

Debatujące odnosiły się także do słów eurodeputowanego Janusza Korwin Mikkego, który podczas marcowych obrad Parlamentu nieprzychylnie wyrażał się na temat kobiet. Według Zity Gurmai jest to element szerszego zjawiska.

"Klimat, który nastał w Parlamencie, sposób, w jaki koledzy się do nas zwracają stał się w tym momencie nieakceptowalny. I trzeba naprawdę radykalnie walczyć, żeby to zmienić" - podsumowała Gurmai. Dodała, że obecnie "osoby, które głoszą takie seksistowskie poglądy mogą to robić publicznie, na otwartej mównicy, a kilka lat temu to byłoby absolutnie nieakceptowalne; w tej chwili takie osoby w dalszym ciągu pełnią funkcje w Parlamencie".

W ramach kongresu zorganizowano też event, podczas którego aktywistki zgromadziły się przed wejściem do Pałacu Prymasowskiego, by w geście symbolizującym gotowość do chronienia praw kobiet otworzyć czerwone parasolki - to nawiązanie do tzw. czarnego protestu przeciwko wcześniejszym informacjom o możliwości zaostrzenia prawa aborcyjnego. (PAP)