Choć eksperci zaznaczają, że wystawienie karty DiLO nie jest równoznaczne z potwierdzeniem nowotworu, bo jest wydawana na etapie jego podejrzenia, w celu szybkiej jego diagnozy lub wykluczenia w ramach priorytetowej ścieżki onkologicznej, to przyznają, że przypadków raka jest więcej.
– Widać to choćby po liczbie konsyliów onkologicznych, które są zwoływane już po rozpoznaniu, a na których zespół specjalistów decyduje o planie leczenia – mówi Szymon Chrostowski, prezes Fundacji Wygrajmy Zdrowie.
Na wzrost liczby chorych wskazują też dane. Według Polskiej Unii Onkologii roczna liczba zachorowań na raka wynosi 185 tys. przypadków, a liczba zgonów sięga prawie 100 tys. W 2022 r. było to 181,3 tys. nowych zachorowań na nowotwory złośliwe, a z ich powodu zmarło 96 tys. osób. Kobiety najczęściej chorują na raka piersi, a mężczyźni gruczołu krokowego. Wśród nowotworów dominuje również rak jelita grubego oraz płuca.
Pacjenci czekają za długo
Zdaniem specjalistów dane dotyczące kart DiLO świadczą też o coraz większej czujności onkologicznej lekarzy, ale i samych pacjentów. Choć jak zauważają, nadal jest duże pole do poprawy w tym obszarze. We wczesnym stadium choroby diagnoza jest stawiana w 11 proc. przypadków, w drugim i trzecim w 56 proc., a w czwartym, czyli na zaawansowanym etapie w 21 proc.
To efekt ciągle niskiej frekwencji w badaniach przesiewowych, z powodu czego wiele przypadków raka wciąż jest ujawnianych za późno. Jak wynika z raportu „Programy onkologiczne w Polsce w latach 2022-2024” realizowanego przez All.Can Polska we współpracy z międzynarodową organizacją EFPIA, w latach 2012-2015 z badań w kierunku raka jelita grubego skorzystało 16 proc. osób z grupy docelowej, w profilaktyce raka szyjki macicy ponad 20 proc., a w programie badań w kierunku raka piersi ok. 40 proc. Aktualny stopień objęcia populacji profilaktyczną mammografią wynosi 32,1 proc., a cytologią 11,4 proc. Zainteresowanie spada, mimo że od 1 listopada 2023 r. profilaktyczną mammografię na NFZ mogą robić panie w wieku 45 – 74 lata. Wcześniej przysługiwała ona kobietom w wieku 50 – 69 lat. W przypadku jelita grubego hamulcem jest lęk przed ewentualnym bólem w czasie badania.
Na to, że w diagnostyce nie dzieje się dobrze, wskazują też dane dotyczące odsetka badań wstępnych i pogłębionych przeprowadzanych w terminie. W teorii od pierwszej wizyty do postawienia diagnozy nie powinno upłynąć więcej niż siedem tygodni. Diagnoza wstępna powinna zająć maksymalnie 28 dni, a diagnostyka pogłębiona, w przypadku stwierdzenia nowotworu maksymalnie 21 dni. Jak wynika z danych NFZ, obecnie w zakładanym terminie zrealizowano 64 proc. diagnostyki wstępnej i 68 proc. pogłębionej.
Poza tym z danych NFZ wynika, że choć najwięcej kart DiLO nadal wystawianych jest w AOS (ambulatoryjnej opiece specjalistycznej) i POZ (podstawowej opiece zdrowotnej) – odpowiednio 36 proc. i 46 proc. – to nie udział tych placówek w tej procedurze rośnie. Zarówno w przypadku POZ, jak i AOS, zauważalna jest bowiem stagnacja. Umacniają się natomiast szpitale. Ich udział w kartach DiLO wynosi już 18 proc., wobec 16 proc. przed rokiem i 14 proc. w 2023 r.
Zdaniem dr n. ekon. Małgorzaty Gałązki-Sobotki, dziekan Centrum Kształcenia Podyplomowego oraz dyrektor Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego, to dowód na to, że nie udaje się realizować zaplanowanej reformy zdrowia. Jej celem jest natomiast wczesne wykrywanie chorób, aby zapobiec ich poważnym konsekwencjom i umożliwić pełne wyleczenie, a co za tym idzie wzmocnienie roli AOS w procesie.
– Długie kolejki do specjalistów to uniemożliwiają – zauważa.
Mało onkologów
Z raportu „Krajowe profile dotyczące nowotworów 2025”, opublikowanego przez Komisję Europejską wraz z OECD, wynika, że na 100 tys. mieszkańców w Polsce przypada 2,4 onkologów, podczas gdy średnia UE – to 3,2. Kolejki do onkologów są długie – średni czas oczekiwania na konsultację onkologiczną w Polsce wynosi 5–6 tygodni, podczas gdy np. w Niemczech tylko 2–3 tygodnie. Szybka ścieżka onkologiczna skraca czas oczekiwania na leczenie, ale tylko 60 proc. pacjentów rozpoczyna leczenie w ciągu zalecanych 30 dni od diagnozy.
Jeśli chodzi natomiast o POZ to, jak zauważają eksperci, wciąż idzie opornie przekonywanie lekarzy na tym etapie do większego uczestnictwa w diagnostyce.
Według ekspertów pewną szansę na zmiany daje wdrożony 1 maja 2025 r. program „Moje Zdrowie”. Biorący w nim udział wypełniają kwestionariusz, na podstawie którego generowany jest zestaw badań diagnostycznych oraz plan leczenia. Po 30 dniach od przychodnia POZ kontaktuje się w celu umówienia wizyty podsumowującej i omówienia badań, które zostały zlecone.
– Tym samym pacjent wraca do lekarza POZ. A ten etap najczęściej zawodził – dodaje Szymon Chrostowski.
Na razie efekt jest taki, że coraz więcej pacjentów jest diagnozowanych w szpitalach. Rak jest u nich wykrywany przy okazji badań wykonywanych w kierunku innych schorzeń, np. w tomografii komputerowej. Eksperci dodają, że na tym etapie mamy już do czynienia z wystawieniem karty DiLO nie ze względu na podejrzenie, a ze względu na ujawnienie nowotworu.
Jakub Kosikowski, rzecznik prasowy Naczelnej Izby Lekarskiej, zauważa jednak, że więcej kart DiLO w szpitalach to też efekt zmian w sprawozdawczości.
– Szpitale muszą je wystawiać celem rozliczenia świadczeń – dodaje.
Zdaniem ekspertów nie bez znaczenia dla szpitalnych statystyk ma też wejście szybkiej ścieżki onkologicznej.
– Dzięki niej pacjenci mogą szybciej dostać się do szpitala, czyli pominąć etap AOS w leczeniu. Korzystają więc z tego rozwiązania chętniej, bo mają świadomość, że w krótszym czasie przejdą komplet badań i otrzymają trafną diagnozę – mówi dr Jerzy Gryglewicz, ekspert Instytutu Ochrony Zdrowia Uczelni Łazarskiego.