Polska w ramach KPO zobowiązała się do oskładkowania niemal wszystkich umów cywilnoprawnych. Czasu jest niewiele, a konkretów brak. Budzi to niepokój przedsiębiorców.

Kamień milowy A4.7. zakłada, że „umowy cywilnoprawne o pracę zostaną objęte składkami na ubezpieczenie społeczne z wyjątkiem umów zlecenia zawieranych z uczniami szkół średnich i studentami do 26. roku życia”. W przypadku umów o dzieło dobrowolna ma być składka chorobowa. Te zmiany mają „ograniczyć segmentację rynku” i zwiększyć bezpieczeństwo socjalne pracowników.

Mało czasu na wdrożenie składkowego kamienia

Polska zadeklarowała, że implementacja reformy nastąpi do końca 2023 r. Po lipcowej rewizji KPO ta data nie uległa zmianie. Nieoficjalnie słychać, że realizacja tego kamienia milowego będzie jednym z warunków wypłaty czwartej transzy funduszy (Polska otrzymała pierwszą, a po wakacjach ma się ubiegać o drugą i trzecią).

Tymczasem Sebastian Gajewski, wiceminister resortu rodziny, pracy i polityki społecznej, w wywiadzie dla DGP (nr 151) przyznał, że rząd nie podjął jeszcze decyzji dotyczącej wariantu wdrożenia tej reformy. Przedstawiciele m.in. MRPiPS, ale i resortów finansów oraz funduszy i polityki regionalnej, omawiają na razie możliwe rozwiązania na posiedzeniach Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów.

Potem projekt ma zostać poddany konsultacjom społecznym i przejść całą ścieżkę legislacyjną. – Dla mnie kluczowe jest wprowadzenie takich przepisów z odpowiednim vacatio legis, które nie może trwać tylko miesiąc czy dwa – stwierdził Gajewski.

Pracodawcy się buntują

Business Center Club, Konfederacja Lewiatan i Useme.com we wspólnym stanowisku alarmują, że plany oskładkowania umów uderzą m.in. we freelancerów, których według nich jest ok. 330 tys. Dodają, że najczęściej na śmieciówkach pracują osoby ubezpieczone na podstawie innych umów, więc oskładkowanie ich jest „karaniem ich za aktywność zawodową”.

Minister Maciej Berek w serwisie X podkreślił, że to rząd Mateusza Morawieckiego wpisał oskładkowanie umów cywilnoprawnych do KPO. Obecny miał próbować wynegocjować zmiany w tym zakresie z KE, jednak kroki te nie przyniosły rezultatu.

Obecnie zlecenie jest ozusowane, jeśli jest jedynym źródłem dochodu pracującego. W KPO jednak Polska zadeklarowała, że zlikwiduje tzw. zbiegi i oskładkuje wszystkie zlecenia.

Obecnie zlecenie jest oskładkowane, jeśli jest jedynym źródłem dochodu pracującego

Firma doradcza Grant Thornton wyliczyła, że w przypadku oskładkowania umowy zleceniobiorca otrzyma o niemal 14 proc. niższą wypłatę, a zleceniodawca zapłaci za tę umowę o ok. 20,5 proc. więcej. Jednak gdyby dochód pracownika miał pozostać na tym samym poziomie, to koszty po stronie pracodawcy wzrosną o ok. 40 proc. Gdyby natomiast to firma chciała zachować koszty na tym samym poziomie, to pieniądze dla zleceniobiorcy byłyby mniejsze o ok. 28 proc.

GUS podał, że pod koniec grudnia 2023 r. na podstawie umowy zlecenia było zatrudnionych nieco mniej niż 2,38 mln pracujących. Z kolei według ZUS na koniec ub.r. na podstawie zlecenia pracowało 1,9 mln osób, z czego 1,3 mln odprowadzało składki na ubezpieczenia społeczne. Ponadto w ciągu 2023 r. do rejestru umów o dzieło zgłoszono 1,6 mln tego typu umów, a dotyczyły one 344,7 tys. pracujących.

Kolejny spór w tle

Ministerstwo Pracy zleciło jednocześnie analizy dotyczące skrócenia tygodnia pracy do czterech dni. Mimo że do wprowadzenia tego rozwiązania daleka droga, to nieoficjalnie słyszymy od rozmówców z Rady Dialogu Społecznego, że i tak jest ono oczkiem w głowie nowego kierownictwa resortu. I dlatego już wzbudza kolejne obawy pracodawców. Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP, w swojej niedawnej analizie ostrzegał, że w dobie narastającego kryzysu demograficznego skrócenie czasu pracy o 12–20 godzin tygodniowo to „odpowiednik zniknięcia w Polsce 3–4 mln osób w wieku produkcyjnym”. Analizy zlecone przez resort mają dotyczyć wpływu tego rozwiązania na efektywność pracy. ©℗