Już za kilka tygodni dziesiątki tysięcy pracowników sezonowych z Europy Wschodniej ponownie przybędą do Niemiec. Związkowcy krytykują złe warunki pracy, które tylko nieznacznie uległy poprawie – opisuje portal dziennika „Sueddeutsche Zeitung” (SZ).

Każdego roku do Niemiec na zbiory truskawek, szparagów czy winorośli przybywało blisko 135 tys. pracowników sezonowych - prawie wszyscy z krajów Europy Wschodniej. Media opisywały przypadki pracowników pozbawionych pomocy lekarskiej, mieszkających w złych warunkach (np. kontenery pełne pleśni i karaluchów), którym pod byle pretekstem potrącano po kilkaset euro ze skromnych pensji – przypomina „SZ”.

Jak wynika z raportu Inicjatywy Sprawiedliwa Praca w Rolnictwie, zaprezentowanego przez związek IG Bau i Niemiecką Federację Związków Zawodowych (GDB - Deutsche Gewerkschaftsbund), niektóre aspekty pracy „nieco się poprawiły” – pisze „SZ”. Przykładowo, pracodawcy powinni teraz zapewnić pracownikom ubezpieczenie zdrowotne. W październiku rząd federalny podniósł płacę minimalną do 12 euro za godzinę, co powinno mieć też zastosowanie do pracowników sezonowych.

Jednak zdaniem Haralda Schauma, zastępcy szefa IG Bau, warunki na polach i w kwaterach „są częściowo nieznośne”, a wynagrodzenia i ochrona zdrowia nadal stanowią problem.

„Płaca minimalna w wysokości 12 euro jest w rzeczywistości znaczną poprawą, ale pytanie brzmi, ilu pracowników faktycznie ją otrzymuje. System płatności jest mało przejrzysty, zwłaszcza dla osób, które przyjeżdżają do Niemiec tylko na kilka miesięcy w roku i słabo znają język. Pracownicy żniwni otrzymują podstawowe wynagrodzenie za godzinę pracy, ale są również wynagradzani w zależności od tego, ile kilogramów zebrali” – wyjaśnia Schaum i podkreśla, że stawki płacowe są „zbyt łatwe do zmanipulowania” przez pracodawców.

Jak wskazuje Anja Piel z zarządu IG Bau, do rzadkości nie należały sytuacje, gdy pracodawcy bezprawnie obniżali płace, pobierając lichwiarskie czynsze za zakwaterowanie w złych warunkach lub opłaty za materiały robocze, jak rękawiczki czy nożyczki.

W opinii związków zbyt rzadko kontroluje się przestrzeganie płacy minimalnej w przypadku pracy sezonowej. Odpowiadające za to jednostki finansowe skontrolowały w 2021 roku tylko ok. 1 proc. firm, a w pierwszej połowie 2022 roku wskaźnik ten był jeszcze niższy. Dlatego związkowcy domagają się znacznego rozszerzenia tych kontroli, a także elektronicznej (a nie ręcznej, jak dotychczas) ewidencji czasu pracy, co zapobiegłoby manipulacjom.

Po tym, jak Federalny Sąd Pracy zdecydował we wrześniu ub. roku, że pracodawcy muszą kompleksowo rejestrować wykonaną pracę, resort pracy pod wodzą ministra Hubertusa Heila (SPD) pracuje nad projektem ustawy, który ma pojawić się do końca marca – pisze „SZ”.

Związki zawodowe domagają się od rządu również poprawy ubezpieczenia zdrowotnego, bowiem w praktyce obecny stan prawny „nadal wykazuje zbyt duże luki”. Pracownicy, rejestrowani przez swoich pracodawców w grupowym ubezpieczeniu zdrowotnym, często nie otrzymywali na to dowodu - co oznaczało, że nie mogli sami udać się do lekarza.

Rząd nie poczynił jeszcze zdecydowanych postępów w tej sprawie, mimo że w umowie koalicyjnej wskazywano, że pracownikom sezonowym powinno się zapewnić „pełne ubezpieczenie zdrowotne od pierwszego dnia”. Ministerstwo Zdrowia potwierdziło, że nadal brak konkretnego projektu takiej ochrony ubezpieczeniowej. „Nie pomoże to pracownikom sezonowym, którzy przyjadą w tym roku; zbiory szparagów rozpoczynają się już w kwietniu” – podsumowuje „SZ”. (PAP)

mszu/ mms/