W tym celu uczelnie państwowe będą mogły swobodnie zakładać spółki
prawa handlowego oraz przystępować np. do już istniejących spółek tzw. odpryskowych typu np. spin-off, prowadzonych wspólnie przez uczelnie i przedsiębiorców.
Rozbieżność w przepisach
– Uczelnie w coraz większym stopniu muszą odpowiadać na potrzeby sektora gospodarczego. Proponowane przez nas narzędzie prawne na pewno będzie w tym pomocne – wskazuje wiceminister nauki i
szkolnictwa wyższego prof. Witold Jurek.
Do tej pory udział uczelni publicznej w spółkach wdrażających własne opracowania naukowe wymagał tworzenia przez publiczną szkołę wyższą tzw. jednostek pośredniczących, tj. centrów transferu technologii (CTT) lub akademickich inkubatorów przedsiębiorczości (AIP). Powstawały one zwykle w formie spółek
prawa handlowego lub fundacji. Władze uczelni, obawiając się jednak utraty kontroli nad tymi niezależnymi podmiotami gospodarczymi, rezygnowały z powierzania im komercjalizacji swoich istotnych dokonań naukowych.
Drugim, poważnym problemem przy zakładaniu tego typu spółek były zapisy ustawy o finansach publicznych. Artykuł 37 ust. 1 tej ustawy wprost zakazuje nabywania lub obejmowania udziałów lub akcji w spółkach przez jednostki sektora finansów publicznych, jakimi są m.in. uczelnie publiczne. Rektorzy obawiali się łamania prawa.
– Zarówno centra transferu, jak inkubatory są podmiotami prawa handlowego, a nie jednostkami sektora publicznego. Prowokuje to poważne wątpliwości dotyczące wnoszenia do nich przez uczelnie wkładów ze środków publicznych – tłumaczy Tomasz Bil, radca prawny z kancelarii Radców Prawnych Kuczek-Maruta.
Odważni torują drogę
Niektóre uczelnie, np. Uniwersytet Jagielloński, radziły sobie z tym problemem, finansując swoje centra ze środków pozabudżetowych. Tak było właśnie w przypadku Jagiellońskiego Centrum Innowacji (JCI), spółki zawiązanej przed pięciu laty z wypracowanych przez uczelnię środków.
– Pozyskane przez naszą spółkę JCI fundusze z UE z okresu 2004–2006 posłużyły do budowy parku naukowego oraz inkubatora przedsiębiorczości, w którym znalazły miejsce pierwsze uniwersyteckie spółki – mówi Maria Hulicka, kwestor Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Dodaje, że środki pozyskane w bieżącym okresie przeznaczone będą na rozbudowę parku life science oraz na powołanie co najmniej 13 spółek typu spin-off, do których uczelnia wniesie know-how lub inne prawo własności intelektualnej.
Nie czekając na nowe przepisy w ustawie – Prawo o szkolnictwie wyższym, Uniwersytet Jagielloński już dwa lata temu stworzył też swój regulamin ochrony własności intelektualnej, dając twórcom prawo do 50 proc. udziałów w zysku z wdrożonego projektu.
Inaczej sytuacja wygląda w przypadku Wojskowej Akademii Technicznej. Warszawskiej uczelni nie udało się utworzyć inkubatora przedsiębiorczości, naukowcy komercjalizują swoje badania, prowadząc własne biznesy poza szkołą. Jeden z byłych wykładowców WAT, prowadzący 50-osobową spółkę, dostarcza np. detektory na podczerwień do amerykańskiego ośrodka NASA.
Żadnych przywilejów
Spór prawny, czy obejmując udziały w spółkach wdrażających patenty, licencje, czy know-how uczelnia łamie obowiązujące przepisy, Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego rozstrzygnęło półtora roku temu, wydając swoją interpretację. Stwierdziło, że ustawa – Prawo o szkolnictwie wyższym została uchwalona później niż ustawa o finansach publicznych, więc zgodnie z obowiązującymi zasadami interpretacji przepisów prawnych stanowi lex specialis w stosunku do ustawy o finansach publicznych.
W nowelizowanych właśnie przez resort nauki przepisach tej ustawy ma już nie być żadnych rozbieżności prawnych.
– Uczelnie publiczne będą miały swobodę w tworzeniu spółek handlowych pod warunkiem, że pakiet większościowy akcji i udziałów będzie należał do uczelni. Będą też musiały prowadzić odrębne rachunki bankowe dedykowane współpracy finansowej prowadzonej z sektorem gospodarczym – zapowiada prof. Barbara Kudrycka.
Konkurencja na rynku
Spółki te co do zasady nie będą stosować przepisów ustawy – Prawo zamówień publicznych, z wyłączeniem sytuacji wyjątkowych, o których mówi ustawa o finansach publicznych. Szkoły publiczne będą też mogły korzystać z odpłatnych usług pośredników: aniołów biznesu, brokerów i doradców, którzy pomogą im skomercjalizować badania lub dopomogą nawiązać kontakty przedsiębiorcami na korzystnych zasadach.
Wbrew oczekiwaniom niektórych przedstawicieli świata nauki ministerstwo nie zdejmie jednak z uczelni obowiązku organizowania przetargów, na zasadzie analogii do samorządów i powoływanych przez nie spółek celowych. Na taki krok, jak informuje minister, nie zgodził się Urząd Zamówień Publicznych.
Zdaniem Sławomira Ciupy, wspólnika w Kancelarii Prawniczej Ciupa, Figat i Wspólnicy, dobrze, że tak się stało.
– Biznes nie lubi niejasnych sytuacji i ochraniania tylko jednej ze stron. Dobrze, że ministerstwo nie robi kolejnych wyłomów w prawie spółek handlowych. Spółki na uczelniach muszą nauczyć się konkurować z innymi przedsiębiorstwami na zasadach wolnorynkowych – uważa ekspert.
Projekt ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym w październiku ma być przyjęty przez rząd.
1,93 mln studentów studiowało w Polsce w roku akademickim 2007/2008
Jak uczelnie publiczne będą mogły same się finansować
● Uczelnie publiczne będą zakładać spółki prawa handlowego (spółki matki), które w 100 proc. mają należeć do uczelni.
● Spółki matki będą tworzyć spółki córki w różnej formie prawnej – mogą to być m.in. akademickie spin-offs kierowane przez kadrę naukową, studentów i absolwentów oraz powiązane z uczelnią kapitałowo lub organizacyjnie, lub spin-outs – podmioty kapitałowo niezależne od szkoły, do których uczelnia będzie mogła wnosić know-how, patenty, licencje oraz kapitał.
● Uczelnia będzie musiała w takich przedsięwzięciach posiadać co najmniej połowę udziałów lub akcji.
● Do komercjalizacji badań szkoły publiczne będą mogły zatrudniać pośredników i płacić im za te usługi. b.r.