Od przyszłego roku inspektor pracy ma zyskać prawo do przekształcania umów cywilnoprawnych (np. zleceń) w etaty. Państwowa Inspekcja Pracy (PIP) przygotowała więc propozycję listy samokontroli z ponad 40 pytaniami, dzięki której firma sprawdzi, czy powinna podpisać z pracownikiem umowę o pracę. Jej projekt, do którego dotarł DGP, został jednak surowo oceniony przez ekspertów, którzy zgłosili wiele zastrzeżeń, w tym to, że nie uwzględnia wystarczająco realiów rynku i orzecznictwa sądów pracy.
Za długa i mało konkretna
Zarzuty? Długość listy oraz przede wszystkim brak realnej użyteczności. Firmy wskazują, że udzielenie odpowiedzi na ponad 40 pytań nie pozwala na definitywne ustalenie rodzaju umowy.
Zwracają też uwagę m.in. na niewłaściwe rozłożenie akcentów na liście. Niemal jedna czwarta pytań dotyczy wynagradzania. Chodzi o kwestie takie jak uzależnienie pensji od rezultatu, powiązanie jej z zapotrzebowaniem na dany rodzaj pracy, prawo do premii, potrącenia, a także o formę i stały termin wypłaty. Eksperci kwestionują sensowność takiego skupienia na płacy, argumentując, że jest to stały element każdej umowy, także cywilnoprawnej. Jednocześnie, zarówno eksperci, jak i firmy, zaznaczają, że zbyt mało uwagi poświęcono kluczowemu kryterium, jakim jest kierownictwo, czyli kto wydaje polecenia pracobiorcy. To ono w dużej mierze decyduje o rodzaju umowy.
Na liście PIP znalazły się również pytania, które zdaniem ekspertów są nieistotne, jak np. to, czy pracownik posiada określone uprawnienia i kwalifikacje do wykonywania pracy. Niektóre zostały jednak dobrze ocenione przez pracodawców, np. te pozwalające ustalić, dlaczego umowa cywilnoprawna została zawarta, czy zaproponował ją przedsiębiorca, czy pracownik odrzucił umowę o pracę.
– Nowoczesne stosunki zatrudnienia często są swoistą mieszanką regulacji cywilnoprawnych z mniejszą lub większą domieszką elementów pracowniczych. Ważna jest wola stron, faktyczny sposób realizacji takiej umowy i w konsekwencji to, których cech jest więcej – cywilnoprawnych czy pracowniczych – mówi adwokat Bartosz Tomanek.
Za mało przydatna
Prawnicy obawiają się, że dla wielu firm lista PIP może okazać się złudnym drogowskazem. Przedsiębiorca, który na podstawie checklisty uzna, że jego model zatrudnienia jest prawidłowy, może trwać w mylnym przekonaniu – do czasu kontroli inspektora pracy, który oceni sytuację inaczej.
PIP otwarcie przyznaje, że lista nie będzie miała charakteru wiążącego.
– To nie będzie dokument, którym można się obronić przed kontrolą. Pracodawca wypełnia ją samodzielnie i nie mamy pewności, jak rzetelnie to zrobi. Inspektor pracy zachowa pełne prawo do weryfikacji rzeczywistego stanu faktycznego. To wyłącznie narzędzie pomocnicze – ostrzega Marcin Stanecki, główny inspektor pracy.
Współpraca: Ewa Martyna