Logistyczne przedsięwzięcie na miarę XXI wieku

Narodowy Program Szczepień (NPS) jest bezprecedensowym wyzwaniem organizacyjnym. Jego celem jest bezpieczne zaszczepienie jak największej liczby mieszkańców w jak najkrótszym czasie
fot. Materiały prasowe
Konstanty Radziwiłł, wojewoda mazowiecki
Program zakłada, że szczepienia są bezpłatne i dobrowolne. Chodzi też o przekonanie do zaszczepienia się tych, którzy jeszcze się wahają, zagwarantowanie powszechnego dostępu do szczepień i ułatwienie go osobom najsłabszym. Szczepienia są również dostępne dla mieszkających w Polsce cudzoziemców.
Szczepienia są priorytetem rządu. NPS jest wielkim logistycznym wyzwaniem, w którego realizację zaangażowanych zostało wiele podmiotów publicznych i prywatnych. Za szczepionki i usługę medyczną, niezależnie od wykonawcy, płaci NFZ. Każdy z wojewodów powołał pełnomocnika do spraw realizacji NPS. Jego rolą jest koordynacja procesu szczepień, kontakty z samorządami i monitorowanie dostaw szczepionek do punktów szczepień.
Za założenia i efekty realizacji NPS odpowiada rząd. Za nami już kilka miesięcy szczepień, w których dokonywaliśmy trudnych wyborów – przede wszystkim dotyczących kolejności szczepień. Sieć podmiotów wykonujących szczepienia została stworzona w zawrotnym tempie. NPS od początku zakłada, że docelowo będzie można wykonywać 10 mln szczepień miesięcznie, jednak system w dużej mierze jest zależny od ograniczonych dostaw od producentów.
W ostatnim czasie dzięki większym dostawom proces szczepień przyspiesza, co pozwoliło na włączenie do niego kolejnych grup wiekowych. Jednym z założeń NPS jest zapewnienie równego dostępu do szczepionek dla wszystkich osób mieszkających w Polsce. 9 maja znaleźliśmy się w momencie długo oczekiwanym – każdy dorosły mieszkaniec może zarejestrować się na szczepienie. Spodziewane są też coraz większe dostawy, co pozwoli jeszcze przyspieszyć cały proces. Ruszają szczepienia w zakładach pracy. Podobnie jak w innych krajach, do NPS włączamy także szpitale tymczasowe stanowiące dotychczas kluczowe punkty szczepień populacyjnych w dużych miastach.
Punkty szczepień powszechnych
Do NPS włączane są też od kilku tygodni punkty szczepień powszechnych (PSP). Ich uruchomienie pozwala na przyspieszenie szczepień w powiatach, w których czas oczekiwania na szczepienie jest zbyt długi. Infrastruktura NPS została rozbudowana tak, żeby każdy miał możliwość zaszczepienia się jak najbliżej domu w rozsądnym czasie.
W PSP zlokalizowanych w dużych miastach szczepi się co najmniej 500 osób dziennie, natomiast w mniejszych miastach co najmniej 200 osób. W całym kraju powstaje prawie 500 PSP, uzupełniających sieć dotychczasowych punktów szczepień populacyjnych, których jest obecnie ponad 6,7 tys. (z czego ponad 900 w woj. mazowieckim). Nowe punkty zostały utworzone w obiektach z gotową infrastrukturą, bliskie mieszkańcom, w dobrych lokalizacjach – szkołach, domach kultury, halach sportowych itp.
Na polecenie wojewodów PSP zostały zorganizowane przez jednostki samorządu terytorialnego (JST) we współpracy z podmiotami wykonującymi działalność leczniczą, w punktach zatwierdzonych przez NFZ. Szczepienia w całości są finansowane z budżetu państwa – koszt zakupu szczepionek, podania, a także organizacji PSP.
Samorządy zaproponowały miejsca, w których mogłyby zostać uruchomione PSP. Ostatecznie wyznaczanie lokalizacji nowych punktów przez wojewodów zostało poprzedzone analizą poziomu wyszczepienia w powiatach oraz potencjału do zwiększenia liczby wykonywanych szczepień.
Państwo pomaga najsłabszym
Jednym z podstawowych założeń NPS jest równy dostęp do szczepionek przeciwko COVID-19. Z myślą o najstarszych i najsłabszych zostały utworzone wyjazdowe punkty szczepień. Osoby mające problem z dotarciem do punktu szczepień (starsze, z niepełnosprawnością) mogą też skorzystać z transportu organizowanego przez gminy, koszty którego pokrywane są przez wojewodę. Do tej pory wojewoda mazowiecki przeznaczył ponad 1,36 mln zł na ten cel w ponad 200 gminach; ponad 2,2 tys. seniorów skorzystało z takiego transportu.
Jak przekonać sceptyków
Rządowa strategia pozwala na sprawne przeprowadzenie szczepień. Zgodnie z założeniami do końca sierpnia co najmniej pierwszą dawkę szczepionki powinny otrzymać wszystkie osoby dorosłe. W najbliższych miesiącach staje przed nami największe wyzwanie – jak przekonać tych, którzy ciągle jeszcze nie chcą się zaszczepić. Dlatego zachęcamy do szczepień. Podczas majówki w całej Polsce uruchomiliśmy mobilne punkty szczepień, które będą wykorzystywane w kolejnych tygodniach. Kolejki, które ustawiły się do punktu w Warszawie, ale też innych miastach w Polsce, były, mam nadzieję, mocnym argumentem dla sceptyków. ©℗

Test na linii rząd–samorządy

Pierwszego dnia majówki szkoda mi było ludzi stojących w długiej kolejce do ustawionego tuż nad morzem punktu szczepień. Piękna pogoda, a oni zamiast spacerować, stoją. Nikt jednak nie narzekał. Podobnie było 2 maja, w zimnie i ulewie. Brak niezadowolonych. Zadowolone są też rząd i gdyński samorząd, bo wszystko poszło dobrze i sprawnie
fot. Dawid Linkowski/Materiały prasowe
Katarzyna Gruszecka-Spychała, wiceprezydent Gdyni
Samorządy, w tym gdyński, już w czwartym kwartale minionego roku, gdy stało się jasne, że szczepienia niedługo z zagadnienia klinicznego staną się logistycznym, deklarowały chęć silnego zaangażowania w proces wyszczepiania Polaków. Deklaracje te nabrały mocy od stycznia, gdy preparaty kolejnych firm trafiały do Polski. Niestety budująca zgoda w tej kwestii między rządem a samorządami rodziła się w bólach.
Błądzenie po omacku
Pierwszą sprawą, w której rząd zwrócił się do nas o pomoc, były dowozy seniorów na szczepienia. Zanim otrzymaliśmy jakiekolwiek formalne decyzje, zapadły kierunkowe postanowienia: nie szczędzimy sił i środków, pasażerom zapewniamy serwis premium. A jak to dalej wyglądało?
Pierwsze przyjazne pismo od wojewody z zapowiedzią formalnego polecenia dostajemy 11 stycznia. Szybko wskazujemy m.in. miejskiego koordynatora akcji i w specjalnym formularzu telefon do tej osoby. Upewniamy się w urzędzie wojewódzkim, że jej numer jest do użytku wewnętrznego, a nie do publicznej wiadomości.
Mimo zapewnień, staje się inaczej. Koordynatorka nie ma jak pracować, bo jej komórka dzwoni niemal całą dobę non stop, a mieszkańcy uważają, że to numer infolinii do zamawiania transportu. Którą też przecież stworzyliśmy…
Polecenie dociera do nas dzień później. Zobowiązuje nas do rozeznania potrzeb mieszkańców i zapewnienia transportu mieszkańcom, którzy mają orzeczoną niepełnosprawność albo trudności w poruszaniu się do punktu szczepień. Dowiadujemy się z niego o stawkach za wykonany transport oraz że możemy korzystać z pomocy PSP i OSP. Niestety straż nie wie, w jakim zakresie i w jakich wypadkach. Ciężko jest też z „rozeznaniem potrzeb” – nie mamy wglądu w rejestrację, nie wiemy ilu pacjentów i gdzie trzeba będzie zawieźć, a POZ-ty nie mogą nam udostępnić swoich danych, bo RODO…
Nikt nic nie wie
Po kilku dniach nadchodzi od wojewody decyzja zmieniająca. Rozszerza katalog uprawnionych do transportu, który mamy zapewnić, ale z tym sobie poradzimy. Gorzej, że pojawia się w niej nowe określenie, którego w poprzedniej nie było: „transport do najbliższego od miejsca zamieszkania punktu szczepień”. Konia z rzędem temu seniorowi, który zapisał się akurat najbliżej domu! Nasza infolinia już wie, że mamy zgłoszenia nie tylko pomiędzy odległymi dzielnicami, ale i do innych miast, a nawet dalekich kaszubskich wiosek.
Co teraz? Zawieźć chcemy, ale czy nam wolno? Możemy działać sprzecznie z decyzją? Realizować zadanie własne poza granicami gminy? Po gorączkowych naradach z prawnikami i księgowymi, ustalamy, że możemy, dołożymy własnych pieniędzy i da się obronić legalność takiego postępowania. Do wojewody piszemy z prośbą o korektę…
Brak zaufania
Potem przez wiele tygodni toczą się rozmowy o większym zaangażowaniu w procedurę szczepienia. Rząd trzymał się wersji o konieczności scentralizowanego procesu. Do czasu, gdy dawek ciągle brakowało, było to nawet uzasadnione. Z czasem jednak, gdy w całej Unii szczepionek przybyło, stało się jasne, że proces szczepień przyśpieszy albo… pogrążymy się w głębokim nieszczęściu. Byliśmy bowiem w czarnym okresie szczytu trzeciej fali. Samorządy nadal podtrzymywały chęć zaangażowania sił i środków, w zasadzie bez ograniczeń. Rząd wysyłał sygnały, że z tej pomocy zechce skorzystać. Brakowało jednak wzajemnego zaufania.
29 marca samorząd gdyński odebrał od administracji rządowej informację, że do 2 kwietnia ma wskazać lokalizację „co najmniej 2 punktów szczepień masowych (dopiero potem przemianowano je na „powszechne”) oraz wybrać partnerów medycznych, z którymi zrealizuje to przedsięwzięcie. Uczuciu ulgi i radości, że wreszcie będzie można się za to zabrać, towarzyszyły irytacja i niepokój – skoro dyskusje toczyły się od tak dawna, czemu teraz na przygotowania mamy tak mało czasu? Nie wiedzieliśmy też, na co się szykować. Interpretując literalnie, myśleliśmy, że dwa punkty to minimum. Wkrótce spotkania online z wojewodą i NFZ wyjaśniły, że jest odwrotnie – dwa na nasze miasto to maksimum, zresztą niepewne, bo szczepionek brakuje.
W samorządzie wiele opiera się na dobrej woli, sprawności organizacyjnej i dobrej sprawczości, ale jednak obowiązuje nas zasada legalizmu. To nie prywatna firma, tu każdy wydatek musi mieć swoją podstawę prawną. Tymczasem zmuszeni byliśmy działać na podstawie pisma, wywodzącego się z KPRM, zatytułowanego „wytyczne do realizacji PSM”, które nie było decyzją administracyjną. Wynikało z niego, że do 2 kwietnia mamy wskazać lokalizacje, partnerów i koordynatora (co nie znaczy, że propozycje zostaną zaakceptowane), do 18 kwietnia wykazać pełną gotowość, a w dniach 19–25 kwietnia, uruchomić punkty. Nie było innego wyjścia, niż prędko ruszyć z pracami. Mamy doświadczenie w imprezach masowych, w tym wymagających rejestracji, mamy Gdynia Arenę – wiedzieliśmy, że potrafimy się dobrze przygotować, ale jednak wymaga to pracy, nakładów i kilku dni.
Ostatecznie niezbędna decyzja wojewody polecająca prezydentowi miasta Gdyni udzielenie wsparcia punktowi szczepień powszechnych dotarła do nas 24 kwietnia, późnym popołudniem. Nie było w niej daty startu, a jedynie informacja, że tę poda nam wojewódzki oddział NFZ. Niestety decyzja wymagała korekty, co zmusiło nas do złożenia odwołania. W efekcie skorygowaną decyzję otrzymaliśmy 28 kwietnia, na kilka godzin przed uruchomieniem punktu. O dacie startu zaś poinformowali nas… nasi partnerzy medyczni. Nie zmienia to faktu, że punkt szczepień w Gdynia Arenie działa, a pacjenci wychodzą z niego zadowoleni ze sprawnej i przyjaznej obsługi. Pierwszego dnia, na 300 zarejestrowanych osób, nie stawiła się tylko jedna.
Nie wyobrażam sobie, by samorządy w tak kryzysowej sytuacji postąpiły inaczej. W końcu to interes i satysfakcja obywatela, mieszkańca, są dla nas najważniejszym drogowskazem. Szczególnie przy organizacji szczepień, które jest jedynym wybawieniem od ciężaru epidemii i – jak napisał 2 maja na twitterze, odpowiedzialny za NPS minister Dworczyk – powinno mieć tylko dwie barwy: białą i czerwoną. ©℗
Inne teksty Samorządowców przeczytasz tu: https://www.gazetaprawna.pl/perlysamorzadu