Przedstawiciele rządu – nie mówiąc o mediach sprzyjających obecnej władzy, a już szczególnie nie mówiąc o prorządowym sektorze mediów społecznościowych – wyrażali daleko idący sceptycyzm wobec sensu wyjazdu prezydenta. Zaś na zapleczu obozu Tuska produkowano narrację na wypadek spodziewanej porażki – no, tak, bez światłego doradztwa ministra spraw zagranicznych, bez pełnoprawnego ambasadora, „tak się to musiało skończyć”.
Niesmak z podśmiewania się Nawrockiego. Kampania wyborcza trwa w najlepsze?
Nie wiem, jak u państwa, ale u mnie został po tych kilku dniach podśmiewania się z Nawrockiego niesmak. Narzekamy, że w Polsce jest ciągle kampania wyborcza i nie ma warunków, by prowadzić długofalową politykę – ataki na Nawrockiego wyglądały jak element kolejnej kampanii. Narzekamy, że w fundamentalnych sprawach trudno u nas o współdziałanie – i właśnie odrzuciliśmy okazję do współdziałania. Narzekamy, że poziom politycznych działań spadł do poziomu emocjonalnego łoskotu, i proszę, MSZ przygotowuje rażąco nieprofesjonalną „rekomendację” dla prezydenta (a pałac prezydencki ją ujawnia; powinniśmy już dawno godło polskie zmienić z orła na kiść bananów). Tęsknimy do normalności, mamy polaryzację.
Dobrze, powie ktoś, nawet w publicystyce powinien pan trzymać się realizmu. U nas w kraju, szanowny redaktorku, współdziałanie się nie przyjęło. Bo może malkontenci coś tam bredzą o Polsce swoich marzeń etc., ale świat polityczny żyje z polaryzacji. Z usypiania rozumu, pobudzania podłych odruchów. W scenie z „Misia” szatniarze mówią, że nie mają płaszcza i śmieją się, że nic im nie można zrobić. No i nie można. Kropka.
Potrzebujemy realizmu jak wojsk USA nad Bugiem. Jakie kwestie są do załatwienia?
Realizm wskazuje jednak, że przynajmniej kilka kwestii, od których zależy jakość naszego życia, polaryzacja nie załatwi. Podatki trzeba trochę podnieść, wydatki socjalne nieco zmniejszyć, szkołę trochę ulepszyć, SOR-y poprawić znacznie, energię potanić, przed Mercosurem się obronić. Lista jest dłuższa – a żyjemy w kraju, w którym nawet przedmiot o ochronie dziecka przed narkotykami i uzależnieniem od komórki staje się elementem wojny o głosy. Realizm jest nam potrzebny jak amerykańskie wojska nad Bugiem, a może i bardziej. ©Ⓟ