Pierwszy te słowa zapisał włoski marksista Antonio Gramsci. Zrobił to w jednym z 30 kajecików, które pracowicie zapełniał, odsiadując haniebnie długi wyrok w faszystowskim więzieniu. Spędził w nim 11 długich lat, tracąc zdrowie oraz życie. Końca wyroku nie doczekał – zmarł w 1937 r. Legenda Gramsciego stała się po II wojnie światowej jednym z filarów europejskiego antyfaszyzmu. A jego więzienna spuścizna doczekała się niezliczonej ilości interpretacji, czyniąc z Włocha najważniejszego zachodniego neomarksistę drugiej połowy XX w. i postać dla lewicy włoskiej, niemieckiej czy angielskiej fundamentalną. Dość powiedzieć, że na jego koncepcję hegemonii kulturowej powołują się dziś chętnie nawet antymarksiści z nowej prawicy. Właśnie po to, by pokazać, jak wygodnie umościła się w przestrzeni symbolicznej współczesna zachodnia lewica.
Ciekawe jest jednak to, że kariera cytatu to zjawisko znacznie późniejsze, bo już XXI-wieczne. Tak twierdzi japońsko-autralijski badacz Christopher Hobson. Jego zdaniem hasło „Stare umiera, nowe nie może się narodzić” swoje niesamowite życie po życiu zaczęło na naszych oczach po kryzysie finansowym 2008 r. Od tamtej pory pojawia się w publicystyce wszystkich świętych współczesnego mainstreamu. Od angielskiego „Guardiana” po „The New York Review of Books”, z uwzględnieniem dokumentów monachijskiej konferencji bezpieczeństwa i szczytu w Davos.
Zdaniem Hobsona za ojców drugiego wskrzeszenia Antonia Gramsciego uznać należy dwóch pop-filozofów minionego 15-lecia: Zygmunta Baumana i Slavoja Žižka. O ile Bauman cytował Gramsciego w sposób wierny – zwykle na otwarcie dalszych rozważań o tym, że nie wiadomo, co będzie dalej ze światem, o tyle Słoweniec pojechał – swoim zwyczajem – po bandzie i sobie Gramsciego po swojemu przetłumaczył oraz (co Žižek, to Žižek!) zaostrzył. To Žižkowi zawdzięczamy więc rozszerzoną wersję cytatu: „Stare nie chce umrzeć, nowe nie może się urodzić. I dlatego mamy czas potworów”. Stary, dobry Gramsci nic o żadnych potworach nie pisał. U niego było tylko o tym, że w czasie „między epokami” systemem wstrząsają różne przedśmiertne choroby. Przyznacie, że Žižkowe „potwory” brzmią dużo lepiej i można je sobie dowolnie stosować do wszystkiego, co nam się we współczesnym świecie nie podoba.
W jednym wypada się z Christopherem Hobsonem zgodzić. Tak wielka popularność tych kilku linijek pożyczonych od dawno zmarłego włoskiego marksisty ma swoją przyczynę. Jest nią ich praktyczna przydatność. Za hasłem „stare nie chce umrzeć, nowe nie chce się narodzić” można sobie uwić idealnie bezpieczne gniazdko. I siedzieć przez kolejnych 20 lat (a jak zdrowie pozwoli, to i dłużej), i komentować, że nic nie wiadomo. A jak będzie, to czas pokaże. Bo mamy epokę przejściową. ©Ⓟ